Odnosi się wrażenie, że jeśli fizycznie nie dokonała tego to jednak psychicznie skłoniła męża do samobójstwa. Jego argumentacja jest dramatyczna, niemniej jej jest spójna a argumenty przemawiają. Potrafiło w tym małżeństwie dojść do agresji werbalnej. Obraz zmusza do myślenia, przeżywania. Mnie śniły się horrory w nocy.
PS. Odnoszę wrażenie, że syn wymyślił ostateczną historię, ale pewności nie mam... jak po obejrzeniu całego obrazu.
Mnie się wydaje, że syn cały czas jej bronił. Miał chwilę zawahania, ale jednak zdecydował się jej pomóc.
Mnie się wydaje, że syn cały czas jej bronił. Miał chwilę zawahania, ale jednak zdecydował się jej pomóc.
Pamiętacie scenę, w której chłopiec stwierdza, że się pomylił, gdzie usłyszał rozmowę rodziców? Stało się to wtedy, kiedy dotknął „tasiemki” przy drzwiach wychodząc z domu. Dotknął jej, stanął i poczuł, że coś się nie zgadza. Jej tekstura jest inna niż zapamiętał, a był przekonany, że zna teksturę każdej z nich. To matka podmieniła tasiemki. Zorientowała się, że zeznania syna w tym temacie mogą być kluczowe, więc je podmieniła.
Tylko po co miałaby go zabijać? Samuel był na skraju wyczerpania nerwowego, czuł, że zawodzi na wszystkich polach, fakt, że żona była autonomiczna, niezależna, pisała, czego on nie potrafił, mógł go doprowadzić do ostateczności. Być może skoczył, żeby ją zniszczyć, bo ewidentnie szukał dróg do jej uwiązania przy sobie. Po prostu był człowiekiem załamanym i chciał swoją frustrację odbić na wszystkich, zwłaszcza na niej. Szkoda, że tkwiła w tej relacji, mogła odejść, co wszystkim, by się przysłużyło, bo bez niej facet przestałaby ciągle się z nią ścigać i może w końcu zaznałaby spokoju i zaczął pisać. Fatalny związek.
To twoja interpretacja, ja uważam, że był to wypadek albo Samuel chciał dopiec żonie do żywego i skoczył, nie z myślą o samobójstwie, raczej z myślą, żeby tę kobietę zmusić do uległości i służalczości, w razie gdyby musiała się opiekować nim po upadku i synem. W ten sposób być może poczułby się spełniony. Nie musiałby się już z nią ścigać. A w ogóle to powinni byli się dawno rozstać, toksyczni oboje. i tylko psa żal.
Wkładasz mi w usta słowa, których nie napisałam. Chodzi mi o to, że oboje byli toksyczni w tym związku, ona była bardzo silna psychicznie, on obwiniał się o wszystko. Koszmarna pętla dla obojga. Samuel w każdej kwestii rywalizował z żoną, ona była spełniona. Powinni byli się rozstać, a nie manipulować sobą nawzajem. Ona jest dla mnie o tyle winna, że przedkładała siebie ponad wszystko, być może się poddał, a być może po prostu wypadł. Jaki argument przekonał Cię tak bardzo, że zabiła z premedytacją? Może przeoczyłam coś, napisz.