Niezwykły okres w historii, unikalna grupa etniczna i pół-awangardowa forma filmowa. Surrealizm na tle bolszewizacji i krucjaty ideologicznej wśród ludów Syberii. Nakręcić film w takiej konwencji to duża sztuka. Tutaj udała się ona jedynie w warstwie etnograficznej, może częściowo metaartystycznej. Natomiast w odbiorze filmowym dla widza to prawdziwa (nomen omen) walka z czasem i chęć ucieczki z kina. Film w pewnym sensie zbudowany jest jak rząd klocków domina. Kilkadziesiąt elementów tworzących jedną całość ale z wieloma przerwami (osobliwymi w sensie narracji i fabuły) między nimi.
Z całą pewnością jednak film bardzo ciekawie, nieszablonowo a zwłaszcza celnie podkreśla niektóre absurdy funkcjonowania ZSRR. Propagandę, NarKomy, zaprzeczanie rzeczywistości, dążenie po trupach do ideologicznych celów. Absurdy tyleż śmieszne i groteskowe co groźne. Bo oprócz śmiechu pozostawały po nich mogiły i spalone wsie. I ciemne plamy w kulturze..
Historia ta przyszła do nas z chantyjskiej tundry i jest to przygoda bardziej dla etnografów, historyków i antropologów (ew. krytyków filmowych) niż kinomanów, nawet tych festiwalowych..
............................................................ .........
Film obejrzałem na 9.Sputniku (XI.2015)