Rok po wydaniu "Lights Out", David Sandberg nakręcił film na podobnym poziomie: drugą część z serii Annabelle, która moim zdaniem jest lepsza od pierwszej.
W pierwszej części, poza kilkoma dobrymi sekwencjami scen, wiele rzeczy się nie zgadzało. Dwójka to już bardziej dopieszczony horror. Wizualnie wygląda po prostu lepiej i przyjemniej dla oka w odróżnieniu od poprzednika, który był po prostu nijaki, a i efekty specjalne potrafiły irytować. Ta historia również dużo szybciej wciąga. Postaci są ciekawsze i dużo lepiej zagrane (małżeństwo w jedynce nawet nie wyglądało jak małżeństwo tylko dwójka obcych ludzi udających związek). Role dziecięce wypadły bardzo pozytywnie. Mimo tego, że scenariusz nie porywa, to i tak jest dużo lepszy niż w poprzedniej odsłonie.
Oczywiście są tu typowe, znane z tego typu horrorów sztuczki. Ale zrealizowane są raczej bez zarzutów. Moje jedyne zarzuty, to pewne rozmycie scenariusza i jego kiepska realizacja gdzieś tak od połowy filmu (jedynka cierpiała na podobny defekt). To sprawia, że pierwszą połowę ogląda się z zaciekawieniem, drugą już znacznie mniej. Zakończenie nie jest też najmocniejszą stroną (historia jakoś tak nagle się ucina), ale i tak jest lepsze od tego "WTF moment" z jedynki.
Nie jest to na pewno poziom pierwszej Obecności, ale czuć delikatny progres w serii. Film może nie należy do najstraszniejszych, ale kilka "jump scare" momentów zostało zrealizowane bezbłędnie. Momentami udaje się zachować fajny, mroczny klimat, a przyspieszenia akcji mogą się podobać. Muzycznie też ustrzeżono się dziwactw poprzednika. Ciekaw jestem kolejnej części.
6/10.