Zmieniłabym gatunek z "horroru" na "komediodramat". I to kiepski. Przez cały seans w kinie albo ziewałam z nudów, albo śmiałam się z idiotyzmu sytuacji. Nie było nic zaskakującego czy strasznego. Moim skromnym zdaniem gra aktorska także nie powalała na kolana, a jedyne, co faktycznie podobało mi się w całym filmie to muzyka.
Szczerze? Bardziej zaniepokoiła mnie reklama nowej "Piły", którą pokazano przed seansem, niż prawie dwie godziny "Annabelle".
Jeżeli ktoś szuka naprawdę dobrego horroru, przy którym rzeczywiście można się wystraszyć, to radzę szukać dalej.