Właśnie wyszedłem z seansu i...jestem zaskoczony i to bardzo pozytywnie :)
Pierwsza cześć spinoffu "Annabelle" była po prostu tragiczna, nie dałbym temu crapowi więcej niż 4 / 10, aczkolwiek druga część czyli "Annabelle: Narodziny zła" jest tak dobrze poprowadzona, że na spokojnie mogę jej dać 8 / 10 ;)
Film cały czas trzyma w napięciu, straszaki ala scarejumpy są dosyć potężne (ba, prawie wysypałem na siebie nachosy przy jednej scenie), no i ogółem sam klimat filmu jest też bardzo fajny, domek postawiony gdzieś na odludziu, klimat starych dawnych lat itp..
Ja mogę powiedzieć od siebie tylko tyle - warto się wybrać na ten film do kina, bo w domu może już nie być takiego efektu co na dużym ekranie w sali kinowej ;)
Klimat rzeczywiście fajny, ale czy ten film faktycznie jest aż taki straszny? Jak dla mnie, nie wytrzymuje porównania np. z "Amityville" (tą wersją z 2005 roku). Na myśl o niektórych kwestiach w tamtym horrorze do dzisiaj mam ciarki na plecach... a tutaj wzdrygnęłam się może ze dwa razy, i to bynajmniej nie z powodu dialogów, które są przeciętne.