Punktem wyjścia filmu Emmericha jest teza, że William Szekspir nie istniał, a sztuki pod tym pseudonimem pisał 17 hrabia Oksford Edward de Vere (1550-1604). Jego biografia stanie się pretekstem do opowiedzenia historii ostatnich lat panowania Elżbiety I, kiedy to sukcesja po bezdzietnej władczyni stawała się sprawą coraz bardziej istotną dla całego kraju. Tymczasem kuzyn królowej hrabia Essex Robert Devereux kompromituje koronę podczas kampanii w Irlandii, podpisując haniebny rozejm. Został aresztowany, osądzony, zwolniony, ale upokorzony i mocno zubożały. W lutym 1601 roku na czele zbrojnej grupy możnych wkracza do Londynu i zamierza wymusić audiencję u Elżbiety. Schwytany, natychmiast zostaje ogłoszony zdrajcą. 19 lutego odbył się proces, 25 lutego Essex już nie żył.

To będzie piękna porażka.

Czemu?

No proszę Cię, Roland Emmerich miałby podźwignąć temat, w którym tylko wyjściem filmu jest teza, że Szekspir nie istniał?? To zbyt ciężkie jak dla niego, a scenariusz pisał facet od "Legend Sowiego królestwa"... No cóż, good luck ;)

z tego co ja zrozumiałam z wywiadów, to wg filmu Shakespeare istniał, ale nie napisał żadnej ze sztuk, ich autorem był de Vere
NIE MOGĘ SIĘ DO CZEKAC RHYS IFANS!!! :)