Anonimus

Anonymous
2011
7,1 28 tys. ocen
7,1 10 1 28166
6,0 9 krytyków
Anonimus
powrót do forum filmu Anonimus

Ze wszystkich teorii spiskowych świata ta o prawdziwym twórcy dzieł powszechnie znanych jako spod pióra Szekspira jest chyba najbardziej prawdopodobna. W końcu skąd prosty człowiek posiadłby niesamowite umiejętności twórcze czy tak bogate słownictwo? Jednak środek ciężkości u Emmericha został przesunięty w kierunku opowieści o miłości i władzy, poprowadzonej w sposób delikatny, łagodny, poetycki, zupełnie jak... Jak nie u Emmericha. Jakbym nie widział jego nazwiska w napisach końcowych w życiu bym go nie podejrzewał, zważywszy na jego poprzednie filmy, o popełnienie 'Anonymous'. Ale mu się udało, po niewielkim chaosie na początku historia wskakuje na właściwe tory i naprawdę urzeka. Dodatkowo wielki plus za samą oprawę, scenografię, muzykę i kostiumy. Ciekawi mnie tylko, czy to był taki jednorazowy wypad tego reżysera i producenta i teraz powróci do kina akcji, czy jednak jeszcze coś podobnego stworzy. Bo za 'Anonymous' należą się Emmerichowi słowa uznania.

Kruczysko

"W końcu skąd prosty człowiek posiadłby niesamowite umiejętności twórcze czy tak bogate słownictwo?"
Trudno oceniać współczesnemu człowiekowi, nie będącemu filologiem, czy słownictwo zawarte w tych dziełach jest trudne i bogate w kontekście tamtych czasów. Ale nie o tym chciałem napisać.
Szekspir nie był poetą. Był dramaturgiem. Więc nie bogactwo językowe, piękne epitety etc. urzekły ówczesnych, czy dzisiejszych ludzi. Stało się to za pomocą opowiadanych historii. I świetnie to pokazują sceny w filmie, które rozgrywają się w teatrze, gdy wystawiana jest sztuka. A do opowiedzenia wspaniałej historii nie trzeba mieć szczególnie bogatego języka. Można to zrobić prostymi słowami. Co więcej, współcześnie scenarzyści - którzy wywodzą się przecież z takich ludzi, jak Szekspir, każą nawet unikać tego typu - bogatego słownictwa. Wszystko ma być napisane prostymi zdaniami, bez zbędnych epitetów. Bo urzec musi opowiadana historia, jeżeli będzie słaba, to najlepszy styl jej nie uratuje.

ocenił(a) film na 8
debocik

"Szekspir nie był poetą. Był dramaturgiem."
Z tym się zgodzę, jednak nie zapominajmy, że dramaty szekspirowskie są pisane wierszem. Jeśli chodzi o samą umiejętność opowiadania historii to do tego rzeczywiście nie trzeba mieć wykształcenia czy wyszukanego słownictwa, trzeba mieć dar. Nietrudno zauważyć, że niewielu ludzi go posiada, jednak Ci nagrodzeni nim przez naturę należą do przeróżnych ras, wyznań, kręgów społecznych, można więc zakładać, że Szekspir również mógłby być jednym z nich. Jednak wspomniałem: wiersz. "Wszystko ma być napisane prostymi zdaniami, bez zbędnych epitetów." Owszem, jednak sęk w tym, że Szekspir tak nie pisał. Nietrudno znaleźć wypowiedzi właśnie filologów, którzy oceniają (przytaczam z pamięci, dawno temu czytałem tą wypowiedź, więc może być odrobinkę niedokładna), że przeciętny człowiek w Anglii czasów Szekspira potrafił posługiwać się, znał około 15 tysięcy słów, podczas gdy we wszystkich sztukach przypisywanych Szekspirowi naliczono około 35 tysięcy różnych słów. Mało prawdopodobne, żeby zwykły, prosty człowiek z ulicy miał tak bogaty zasób słownictwa. A jak było naprawdę to się już chyba nigdy nie dowiemy...

Kruczysko

Akurat ostatnio czytałem na temat takich danych, współcześnie - przeciętny Anglik około 30 tyś. Ale od 400 lat przecież wiele się zmieniło. Ponadto, co innego znać i rozumieć, a co innego użyć w twórczości. Pytanie, czy zwykły człowiek w tamtych czasach miał dostęp do literatury na tyle duży, by mógł się tak wykształcić? Ja nie mam zielonego pojęcia.

Co do tego, że do umiejętnego opowiadania historii trzeba mieć dar - nie do końca się zgodzę. Oczywiście, jeżeli ktoś ma dar, to będzie pisał lepiej, od tego, co nie ma, ale tego da się nauczyć. Takie rzeczy, jak (tutaj piszę bardziej w kontekście kinematografii, ale do teatru nie jest od niej tak daleko) pierwszy punkt zwrotny, punkt kulminacyjny, drugi punkt zwrotny, ciągłe podbijanie stawki, zmyłki - to wszystko jest dla myślącego człowieka do pełnego opanowania i nie jest to wrodzonym błogosławieństwem, a wynikiem ciężkiej pracy. Żeby być wielkim trzeba się wielkim urodzić. Ale żeby być dobrym wystarczy ciężka praca.

ocenił(a) film na 8
debocik

"Pytanie, czy zwykły człowiek w tamtych czasach miał dostęp do literatury na tyle duży, by mógł się tak wykształcić?" Odpowiedź na to pytanie akurat jest prosta: nie. To było niewiele ponad wiek później od pierwszych drukowanych Biblii Gutenberga i książki były towarem luksusowym. Nikt przeciętny, a już zwłaszcza żaden robotnik lub szewc nie mógł sobie pozwolić na posiadanie takiego towaru, w ostateczności mogli mieć luterańskie Pismo Święte, a na tym jednak ciężko nauczyć się składać słowa w regularny piętnastozgłoskowiec (nie mówiąc już o próbach opowiedzenia nim jakiejkolwiek historii).

Ja jednak będę trzymał się mojego zdania. To, co wymieniłeś to zwykła, warsztatowa praca, faktycznie możliwa do wyćwiczenia. Tylko to nie wystarczy, to tak jakby malarz pokojowy zabierał się za próbę stworzenia czegoś na miarę dzieł Rafaela czy Rembrandta. Warsztat ma opanowany, potrafi odpowiednio pociągać pędzlami, umie dobrać kolory. A jednak pięknego portretu czy malowniczego pejzażu nie namaluje, zabraknie mu tej wizji, iskry, pomysłu. To coś, odrobina więcej jest niezbędna, żeby tworzyć.