Nie nastawia to pozytywnie do dalszego oglądania, kiedy w pierwszych 10 minutach film próbuje wcisnąć, że typiarka, która słabo zna rosyjski używałaby gramatyki a la google translate, ale wymawiała wszystko jakby nigdy w życiu nie słyszała tego języka.
Jeśli faktycznie nauczyła się przy babci to być może kulałaby gramatyka i zasób słów, ale potrafiłaby je wymówić/użyć łatwiejszych zwrotów znanych ze słuchu. Wymagałoby to zastanowienia, jakichś pauz.. a nie laska czyta te kwestie jak prosto z translatora.
Nie wiem, jakoś drażni mnie takie niedbałe podejście - jeśli już biorą się za jakiś temat, to chociaż przydałoby się włożyć trochę wysiłku, żeby to było przekonywujące.
Po filmie, który zebrał taki deszcz Oskarów oczekiwałabym czegoś bardziej dopracowanego, a tutaj mamy dosyć przewidywalny, ładny, teledyskowy obrazek jakich już było wiele.