Ten film to zaewoluowana szydera ze świata szeroko pojętego "sexworkingu", a także krytyka zidiociałego, moralnie zepsutego pokolenia tiktoka. Dzieje się to już od pierwszej sceny, kiedy dwie striptizerki naśmiewają się na papierosie ze swoich klientów, jakby zapominając, że bez nich by nie istniały, bo ich zawód nie miałby racji bytu. Dalej jest już bardziej sugestywnie. Pustostan intelektualny głównych bohatetów ściga się z ich odpychającym stylem bycia. Uważnemu widzowi w zasadzie ani przez chwilę nie jest jej szkoda Anory ze względu na jej wulgarność i wyrachowanie. Wkrótce zostaje to wynagrodzone ukazaniem się prawdziwego kopciuszka, którym staje się biedny, poczciwy Igor jawiący się jako wzór zasad przy prostactwie głównej bohaterki. Bałem się tego filmu, bo Hollywood i Netflix przyzwyczaiły mnie w ostatnim czasie do promowania niewłaściwych wzorców i mijania się z prawdą, ale nic takiego nie ma tu miejsca. W tym przypadku jest to historia z morałem jak za starych dobrych czasów.