To całkiem niezły film, ale nie mogłem się powstrzymać. No taką mam naturę po prostu... Et voila!
Na całym ekranie...
Na całym ekranie – krew.
Z fallusa w fontannie - krew.
Na mężów i żony
I wszystkie ich człony - krew... krew.
Na leśne ostępy - krew.
Na skrzynkę narzędzi - krew.
Na wiadro z popcornem...
Na zdjęcia swawolne - krew... krew.
Na lisa, co gada.
Na żołądź, co spada.
Na prolog bajeczny
Na coitus wszeteczny.
Na kluczyk francuski,
Na ostre całuski...
Na stosy niesłuszne,
Na omamy uszne...
Na nad rzeczką mostek - krew.
Na spod warg wyrostek - krew.
Na kolonię kleszczy
I dziwów moc jeszcze - krew
krew
krew
krew
7/10 - nie poezji oczywiście, ale filmowi.
Muszę podnieść ten temat z uroczym utworem. Każdy po seansie powinien go przeczytać - na rozluźnienie ;-)
Sympatyczny wierszyk :) Podoba mi się. Lubię ludzi z poczuciem humoru i dystansem do przerażającego świata. Tylko, że w "Antychryście" tej krwi jest tyle, co kot napłakał :) W porównaniu z wieloma przeciętnymi filmami amerykańskimi dozwolonymi od 15 lat, w których krew leje się strumieniami, to "Antychryst" jest pod tym względem niewinny jak dwunastoletnia dziewica :)
Ale wierszyk całkiem spoko. Choć do Jeremiego Przybory jeszcze Ci daleko :) Może teraz weźmiesz na warsztat "Rambo" ? Moim zdaniem równie wdzięczny temat :)
Pozdrawiam i czekam na kolejną dawkę poezji!