jestem wielbicielem tematów walki dobra ze złem w filmach i myślałem, że w końcu coś ciekawego obejrzę... a tu masz... prophecy w mordę uprising.... pomijając już rozmowę Beliala z Simonem (a to już jakaś 20-ta minuta filmu) cały scenariusz kładzie się na plecy sam bez niczyjej pomocy - staje się "niby ciekawy", "niby wciągający", a w konsekwencji niestety shit, nie chce mi się tu rozwodzić dlaczego (nie będę zdradzał marnego raczej końca), ale miłośnicy tych klimatów mocno się zawiodą - obejrzyjcie sobie na razie Nocną Straż i poczekajcie na następny dobry film z tego gatunku, bo niestety Constantine też tutaj nie zabłysnął:(