PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=589952}

Artysta

The Artist
2011
7,5 51 tys. ocen
7,5 10 1 51375
7,4 67 krytyków
Artysta
powrót do forum filmu Artysta

9/10

ocenił(a) film na 6

Są takie filmy, które przywracają wiarę w magię kina. To jeden z nich. I nie ma znaczenia, że nie widziałem go na dużym ekranie. To też świadczy o jego wielkości. Nawet oglądany na 16 calowym monitorku, potrafiłby wciągnąć w swój świat i oczarować nim.

Kiedy filmowiec postanawia operować w swoim dziele tylko dwoma kolorami, decyzja to może oznaczać dwie rzeczy: pasuje mu to do planowanej konwencji, albo chce na siłę wszystkim pokazać, jaki ten jego film ambitny nie jest. Paradoksalnie, u Hazanavicuisa obie te rzeczy mają miejsce. Z tymże on nie stara się robić niczego na siłę. On po prostu kręci w wybranej przez siebie konwencji, wyciskając z niej wszystko co najlepsze, największe wady zamieniając w zalety, a efekt jest zdecydowanie godny podziwu. W czerni i bieli, kolorach wydawałoby się oznaczających (w obecnych czasach oczywiście) coś ponurego i w żadnym razie nie cechującego komedii, francuski twórca zawarł całą paletę rozmaitych emocji.

Poczynając od rewelacyjnego wstępu, gdzie mamy do czynienia ze wspaniałym hołdem na cześć starych, hollywoodzkich premier kinowych, które wtedy naprawdę były wielkim, bardzo prestiżowym wydarzeniem, dominuje uczucie doznawania czegoś wielkiego, poczucie że oto, razem z resztą widzów na sali kinowej, jesteśmy świadkami niecodziennego, podniosłego wydarzenia, pełnego chwały i wylewającego się zewsząd blichtru, oświetlanego blaskiem największej gwiazdy: George'a Valentina, poprzez obserwację jego życia codziennego, aż w końcu do kilku przełomowych wydarzeń, wśród których mamy przypadkowe spotkanie z pewną skromną, ale ambitną dziewczyną oraz rozmowa z producentami, którzy właśnie zaczynają inwestować w nową technologię: dźwięk.

I tu właśnie rozpoczyna się historia właściwa. Wielki gwiazdor kina niemego zdaje sobie sprawę, że wraz z nastaniem kina dźwiękowego, jego kariera dobiegnie końca. Valentin początkowo nie daje wiary temu, że ktokolwiek będzie chciał słuchać aktorów z kinowego ekranu, olewając producenckie grono. Jednak w głębi duszy wie, że niebawem nastanie to, co nieuniknione (kolejna rewelacyjna scena 'dźwiękowego' snu), mając spore problemy z poradzeniem sobie z faktem. Z drugiej strony mamy młodą, obiecującą aktoreczkę, która dzięki znajomości z Valentinem, dostaje się na salony i wkrótce zaczyna być rozchwytywaną aktorką kina dźwiękowego i pierwszą jego prawdziwą gwiazdą. Oszołomiona sukcesem, stara się odnaleźć w wielkim, pełnym przepychu świecie, wciąż skacząc po szczebelkach kariery na sam szczyt, podczas gdy dawna gwiazda stacza się coraz niżej i niżej...

Pomimo małej oryginalności, konstrukcja fabuły to po prostu majstersztyk. Hazanavicius opowiada o niezawinionym upadku wielkiej gwiazdy, z drugiej strony serwując od podszewki narodziny następnej, przez co współczucie widza dla Valentina staje się jeszcze większe. Poczucie wielkiej straty i niespełnienia na jego twarzy, poczucie zhańbienia, a zarazem wielkie pokłady dumy i artystycznej nieuległości czynią z niego postać kompletną, której losy cholernie angażują i wyzwalają pokłady skrajnych emocji: od śmiechu (wszystkie sceny z GENIALNYM psem), poprzez smutek i złość (scena aukcji, chyba najbardziej poruszająca scena tego roku) aż po... niemal łzy (szukanie taśmy z filmem po rzuceniu zapałki). Z drugiej strony mamy młodą Peppy Miller, która pomimo tego, że zdobyła sławę, pieniądze i miłość tłumów (i producentów, ma się rozumieć), wciąż cierpi na brak miłości, jednocześnie mając wyrzuty sumienia w stosunku do Valentina...

Oczywiście, nie byłoby postaci bez odpowiednich aktorów i do teraz nie potrafię powiedzieć, kto zachwycił mnie bardziej. Czy Dujardin, jako pełen charyzmy, uroku osobistego i pewności siebie gwiazdor i bożyszcze kobiet, a zarazem słabo radzący sobie w 'normalnym' życiu, szukający pocieszenia w alkoholu, mając za jedynych przyjaciół wiernego psa i szofera (teraz pytanie, który z nich był wierniejszy...), upadły artysta? A może Bejo, jako ambitna i z czasem nabierająca wprawy w obejściu na salonach aktorka pełną gębą, jednocześnie będąca wciąż skromną i wciąż niespełnioną w miłości? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ale wiem, że oboje z nich nagrodziłbym Oscarem. Podobnie jak Hazanaviciusa, Schiffmana, za pełne magii i precyzyjnie zaplanowane, a zarazem pełne naturalności kadry i oczywiście Ludovica Bource'a, którego fantastyczna, odwołująca się do klasyki kina niemego muzyka stanowi 25% wartości tego wspaniałego filmu.

Gwoli podsumowania, 'Artysta' jest to pełnym magii, bardzo wzruszającym, ale jednocześnie napakowanym pozytywną energią filmem (to zakończenie!), będącym idealnym hołdem dla czasów kina, takiego, jakim było przed 90 laty, do tego wspaniale zrealizowanym i przemyślanym w każdym aspekcie. A od dziś także, moim faworytem oscarowym i drugim najlepszym obrazem z 2011 roku. Polecam.

ocenił(a) film na 8
Nawrocki

Czasem się zastanawiam, czemu ludzie nie dodają tak dobrych tekstów jako recenzji, tylko wrzucają na forum...

A swoją drogą, jaki był ten pierwszy najlepszy obraz roku?

ocenił(a) film na 6
nikike

Jako recenzję? Dobry pomysł.

Odpowiadając na pytanie: Drive :)

ocenił(a) film na 8
Nawrocki

No tak, racja.

ocenił(a) film na 8
Nawrocki

Bardzo fajna recenzja.
I ostrożnie zgadzam się co do Drive i Artysty jako najlepszych obrazów tego roku, ostrożnie, bo nie widziałam jeszcze jeszcze Wstydu, a Fassbender podobno przeszedł samego siebie.

ocenił(a) film na 7
Nawrocki

film faktycznie bardzo dobry. W podobnej tematyce mogę polecić jest Sunset Blvd.

ocenił(a) film na 9
Nawrocki

Zgadzam się w 100%, a jaki jest pierwszy najepzy obraz 2011?

ocenił(a) film na 6
lordandrju

Wspominałem wyżej: Drive.

ocenił(a) film na 9
Nawrocki

Jak dla mnie Drive to dobry film i nic więcej, ale na pewno coś w sobie ma. Czemu tak wysoko go oceniasz?

ocenił(a) film na 6
lordandrju

Jest wiele powodów, ale to nie jest miejsce, żeby o tym pisać.