A dlaczego? bo nie oceniają go widzowie tylko grupka stworzona przez "Amerykański Sen". Obecny laureat "Artysta" otrzymuje Oscara za najlepszy film roku a u mnie w pracy ludzie po 40 minutach wychodzili z kina?... Nie czepiam się tu akurat tylko tego filmu ale wszystkich laureatów.. Nawet obecni fani "Artysty" we wcześniejszych latach załamywali ręce gdy zobaczyli decyzję o wygranej danego filmu w danym roku. Każdy z nas może jedynie sam dla siebie ocenić, który względem niego film podobał mu się w tym roku najlepiej, taka ocena to jedyna sprawiedliwa ocena dla filmu dla każdego. Moim zdaniem film roku należał się innemu filmowi "Drzewo Życia" a jak poleciłem do znajomym myślałem, że mnie zlinczują dając ocenę 4/10 i 2/10 :).. Więc kolejny raz okazało się że nie istnieje najlepszy film roku :)... Na pewno jest wiele osób, dla których inne filmy były filmami roku a nie zostały wcale nominowane :)... Jak w ogóle ocenić kto grał najlepiej ? skoro każdy widz lubi co innego w filmie :)... Gale Oscarową należy traktować jako rozrywkę i możliwość stania się sławniejszym tym mniej znanym. Szkoda, że jeśli już takowa zabawa w "Oscary" istnieje, że nie została wymyślona kategoria "Najlepszy film według oglądających". Każdy widz po obejrzeniu może zagłosować na swój film roku (jakikolwiek z jakiegokolwiek gatunku), po zebraniu głosów na gali ogłosić coś takiego.. To też nie był by super wyznacznik bo zapewne wielu by nie zagłosowało ale dało by podgląd różnicowy między komisją a widzem, który ogląda niejednokrotnie uważniej filmy. Usłyszałem, że komisja ogląda nominowane filmy jeden po drugim!!! co jest koszmarem dla umysłu, który po prostu może zapomnieć o walorach np 6 filmu puszczanego np o 2 w nocy :)... Dlatego powtarzam można się bawić w różnego rodzaju nagrody ale to nie są wyznaczniki dla najlepszych filmów!!!!
A co nimi jest? Tymi wyznacznikami? całkowita subiektywność ocen? Czy jednak są Twoim zdaniem jakieś kryteria?
Tylko i wyłącznie osobista ocena. Jeśli ty "Jos-Fw" oglądasz rocznie powiedzmy z 10 filmów danego roku to wystawiasz im subiektywną ocenę nie patrząc na gust i zdanie innych. Jeśli coś ci się podobało i oceniłeś dany film najwyżej i uznałeś sam dla siebie, że to właśnie jest twój film roku to taki właśnie film otrzymuje od ciebie certyfikat "Najlepszy film roku". Jeśli akurat twój film trafi do grona nominowanych i wygra to jesteś usatysfakcjonowany podwójnie. Ale zauważ, że sąsiad obok może również ogląda tyle samo filmów co ty a nawet może więcej i jego zdaniem filmem roku jest obraz, którego nie ma w gronie nominowanych a nawet nie miał szans według komisji na taka nominację. Dodatkowo ocenił twój najlepszy film np. na ocenę średnią bo nie podobało mu się to czy tamto.... Filmem roku mógłby zostać tylko i wyłącznie obraz na który wszyscy zgodnie by zagłosowali a tak naprawdę trudno było by uzbierać 80% osób głosujących na dany film. Widać to na każdych forach na każdy film, który zdobędzie "Oscara" są za i przeciw i zawsze tak będzie co oznacza, że nigdy nie wyznaczymy 100% film roku. Osobiście dla siebie to tak ale dla ogółu nie ma szans
Przecież człowiek, niestety, musi się kierować jakimiś rekomendacjami. Oscar jest jedną z nich - oczywiście wątpliwą. Z jednej strony jest to gust uśredniony, z drugiej gust środowiska filmowego, uwikłanego w gierki, marketingi itp. Na tym, chyba, polega fenomen "Artysty", filmu słabiutkiego - ktoś go dobrze opakował i sprzedał i pojawia się moda. Ale sam sobie sterem być nie możesz, czymś w wyborze filmów kierować się musisz.
Ja kieruje się samym oglądaniem po obejrzeniu filmu oceniam go sobie i układam za i przeciw. Na koniec roku mam listę filmów które oglądałem w danym roku i z pośród nich wybieram sobie ten, który przypadł mi najbardziej do gustu, ten który uważam za film roku takowym jest :). Każda impreza ma swoich czcigodnych "komisarzy", którzy decydują o tym co jest dobre a co nie. Ja nie zabraniam komuś decydować ale uznałem, że kierowanie się galami takimi jak "Oscary" jest mało rozsądne.
Zgadzam się z tobą pod każdym względem. W dzisiejszych czasach niestety na ekranie w kółko ogląda się e same twarze, ktoś kto zgarnie Oscara ma monopol na kolejne filmy głównie dla tego że staje się sławny. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich ludzi kina ale coraz częściej tak to działa. Jeszcze kilka lat temu twórcy filmów starali się, że się tak wyrażę trzymać poziom teraz wytwórnie za wszelką cenę próbują przyciągnąć widza np; dynamicznym zwiastunem, efektami specjalnymi a przede wszystkim rozpoznawalnymi aktorami, po prostu zleży im na zarobieniu dużych pieniędzy. Boli mnie, że na prawdę dobre filmy przechodzą bez echa gdy reklamuje się po 1000 razy jakieś szmiry :
"a u mnie w pracy ludzie po 40 minutach wychodzili z kina"
Podejrzewam, że sprzątasz miejski szalet ;) Kolegom od mopa się nie podobało, powiadasz? :) Rozumiem, kiepski poziom dialogów. U Łebkowskiej jest z tym lepiej.
Przypomnę, że nagrody za najlepszy film roku dała mu też grupka stworzona przez "brytyjski sen" i "francuski sen"... Jak się czepiać nagród, to do końca, co? Jako ciekawostkę dodam, że jest to raptem drugi w historii film, który dostał nagrody za film roku od Akademii filmowych aż trzech krajów. Pierwszym był "Pianista".