Filmy bliźniaki, różnią się jedynie "niema aktorka/aktor, której/którego głosu nikt nie chce" oraz gatunkiem.
Ten zabawny i jednocześnie wzruszający film nie tylko przywołuje na myśl Bulwar zachodzącego słońca. Cały film jest ukłonem dla kina od Obywatela Kane'a po Cinema Paradiso. Nawet główny bohater Valentin nazywa się tak nie przez przypadek :) Momentami ta produkcja ociera się wręcz o arcydzieło. Nie spodziewałem się, że Michel Hazanavicius jest w stanie zrobić tak dobry film.
Mi najbardziej podobało się to, że był doskonale wystylizowany na tamte lata. Uwielbiam kino nieme i do tego filmu podchodziłem z dosyć dużą dozą sceptycyzmu. Zupełnie niepotrzebnie. Było tu wszystko co tak mnie urzeka w dziełach tamtego okresu. Gra aktorska, na tak wysokim poziomie o jakim nawet nie mógłbym marzyć w dzisiejszym skomercjalizowanym świecie. Cudo. A scena tańca (ostatnia) przypomniała mi pewien deszczowy wieczór, króry sam w pustym mieszkaniu spędziłem z Astairem i Crosbym na ekranie. Ehh, chciałbym żeby powstawało więcej takich perełek. Dla aktorów to byłoby naprawdę nielada wyzwanie. Dujardin i Bejo poradzili sobie celująco. ;-)