Żałuję trochę wydania pieniędzy za bilet. To film zdecydowanie do oglądania w TVN w superkinie albo online. Ziewałam kilka razy, ludzie wychodzili z kina, chodzili sobie po popcorn. Mimo że Ubisoft brał udział w tworzeniu filmu, jest tam namieszane, np. obcinanie palców asaynów w XV wieku czy artefakt, który w grach miał ochronić ludzkość przed zagląda (przebiegunowanie Ziemi), tu zawiera niewolniczą kwintesencję ludzkiego DNA. Cały film jest zrobiony po omacku, praktycznie nic w nim nie ma. Rozpoczęte wątki nie są wyjaśnione. Chwile mające budować napięcie są nudne. Z gier pojawia się kilka motywów, jak uciekanie po dachach czy skoki wiary. Fabuła, wiadomo, z grami nie nic wspólnego - jest stworzona na nowo. Powinni zekranizować historię jakiegoś prawdziwego asasyna, wypadłoby to lepiej. Dlatego wyszło, jak wyszło. Humor praktycznie zerowy. Muzyka momentami jest "murzyńskim rapem", a resztę filmu dudni. Fassbender zagrał słabo, zresztą nie miał się w czym wykazać, ot kolejny klon Neo. Było trochę głupot, np. brak zabezpieczenia ogólnoświatowego zebrania czy setki templariuszy uciekających w popłochu przed jednym asasynem, w dobie karabinów i snajperek. A kiedy nie mieli pomysłu na rozwinięcie fabuły, zapychali to latającym orłem. Plus w filmie to tylko animus, ciekawszy niż w grach, który faktycznie może nauczyć ruchów przodków. 4.5/10 maksymalna ocena z mojej strony.