Mnóstwo iście komiksowego wdzięku, ale w ostatecznym rozrachunku film Chabata ląduje w worku komedii zwyczajnych, których ostatnio pełno - czyli komedii, które są seriami gagów i niczym ponadto. Brakowało mu tempa i to bardzo. Mnie osobiście coś takiego męczy strasznie. W tym przypadku jednak - na szczęście - tylko trochę się wynudziłem, z pewnością się nie męcząc. A poza tym - wszystko tu jest jak należy.
P.S. Najlepszy dowcip jest na końcu, w trakcie end credits, jak Cezar i Ceplus chcą się dostać na imprezę...czemu tak późno? Wszyscy zdążyli już wyjść, oglądałem to sam...a potem jeszcze zmęczony własnym dowcipem Numerobis...było coś dalej?
Homar :)
Byl jeszcze niesamowity tekst z homarem. Obeliks wcina homara i mowi do siedzacego obok Egipcjanian - "Całkiem smaczna ta krewetka"
"Homar" - odpowiada Egipcjanin
"Obeliks" - rzecze na to wielku rudy wojownik z warkoczykami :)
Cos na zasadzie Kazimierz - Roman z "Rejsu".