Okropnie sztuczne sekwencje akcj, aktorstwa (szczegolnie glowny bohater gra, jakby nie mial pojecia o aktorstwie) i nie pasujace do niczego wstawki taneczno-spiewane. Film niestety nie pokazuje niczego, co mogloby zainteresowac. Szkoda, ze wiekszosc uwaza inaczej, bo ja tego zrozumiec nie potrafie. Film wylaczylem (az) po 45 minutach...
Polecam tylko zagozalym fanom bollywodzkiego kina.
To tak jakbyś powiedział,że kino polskie niczym nie różni się od rosyjskiego.Przecież oba narody to Słowianie.
Ale oglada sie jak Bollywood ;) A polskie kino od rosyjskiego faktycznie niczym sie nie rozni - oba sa kiepskie :)
No przecież nie wszyscy muszą lubić to samo. Tobie nie spodobał się Athadu, a mnie na przykład Avatar. Każdy ma inne upodobania i tyle.
Athadu to rzeczywiście film dla wielbicieli tego typu kina. Nie każdy się odnajduje w konwencji kina tolly- czy bollywood. Wstawki "taneczno- śpiewane" mogą zachwycać lub irytować. Widocznie film nie dla Ciebie, za to zdecydowanie dla mnie. Pozdrawiam :)
Ja rowniez pozdrawiam i dziekuje za wypowiedz. Niestety, to kino jest dla mnie zenujace. Mam zupelnie inne upodobania, to fakt :)
Jak ktoś nie odróżnia kina polskiego od rosyjskiego to jak mógłby odróżnić Bollywood od kina telugu. To tak jakby nie odróżniać Rosjanina i Polaka, Ariów i Drawidów, i ciekawe czego jeszcze.
A myszkę Miki od Hansa Klossa odróżniasz?
każde kino jest dobre, ale i każde ma swoje wady i zalety, kino indyjskie w żaden sposób nie odstaje od tej oklepanej formułki, fakt, dla zupełnie zielonego w tym temacie może nie być różnicy między Tollywood a Bollywood, cóż...
co do filmu: jestem wielką fanką kinematografii indyjskiej, ale Athadu jak dla mnie jest kompletną klapą, nie znalazłam w tym filmie nic, co by do siebie jakkolwiek pasowało, na siłę wcisnęli ten wątek romantyczny
poza scenami akcji ten film jest... potwornie nudny