Zawiodłam, zawiodłam się. Nieodwracalnie. Oczywiście jestem chrześcijanką w całkowitym i osobliwym dla mnie słowa tego znaczenia i nie wierzę w reinkarnację. Nie sam
temat stanowił dla mnie problem. Problem polegał na tym, że film był dla mnie za ciężki, dosłownie. Nie miałam problemu żeby zrozumieć intencję reżysera i wyciągnąć
odpowiednie wnioski. Po prostu za dużo ważył. Mój mózg zaczął się męczyć. Problematyka przedstawiony była przekoloryzowana. Niestety odstraszyło mnie to. Kocham kino o
tematykach banalnych zagrane w sposób bezprecedensowy. Tutaj temat, który jakże miał wielki potencjał, bo budzi tyle kontrowersji staje się kiczowatym banałem. I pisze tu o
ludziach, którzy jak myślę… szukają czegoś nieco więcej w kinie.
(Absolutnie piękne dialogi, wizualizacje no i postać Sonmi absolutnie rewelacyjna oczywiście pod względem gry aktorskiej)
To nie jest film o reinkarnacji (już w innych tematach było to powiedziane).
BTW Chrześcijaństwo nie będzie miało łatwo w najbliższych latach. Nauka zakwestionowała już istnienie duszy (choć różni szarlatani od OBE próbują jeszcze coś udowadniać) i powoli kwestionuje istnienie wolnej i niewolnej woli http://www.youtube.com/watch?v=C3V_fpEA5dk.
Słowa Sonmi . Wierzy, że po śmierci istnieje kolejna brama...
Wybacz, ale temat reinkarnacji na pewno został poruszony
To niema raczej nic wspólnego z reinkarnacją. Bardziej pasuje mi tuataj ta koncepcja:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wieczny_powrót
Choć nieco zmieniona.
"Jest to koncepcja zupełnie fizyczna, nie występuje w niej wędrówka dusz (reinkarnacja), ponieważ byty powracają wciąż w tych samych ciałach. Czas postrzegany jest jako cykliczny a nie prostoliniowy."
Pozdrawiam
Jesteś niewolnikiem systemu, nauki. Nie sądzisz, że pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć i jest tylko kwestią wiary. niczego więcej? O ile ją masz.
Możesz tak powiedzieć. Natomiast Twój interlokutor może odpowiedzieć - jesteś niewolniczką religii, Twój umysł został zamknięty na obiektywną wiedzę przez schematy. I moim zdaniem, Twój interlokutor miałby rację.
Niegdyś ludzie czcili błyskawice, bo były niezwykłe i niezrozumiałe. Dzisiaj już nikt ich nie czci. Dlaczego? Bo mądrzy ludzie z otwartymi głowami odkryli prawa fizyki i wyjaśnili, skąd się biorą, pomimo, że pewnie też ktoś wcześniej twierdził, że błyskawicy nie da się wyjaśnić, bo powstają na kowadle Wielkiego Boga.
na szczęście wiara jest kwestią osobistą i wierzymy z własnej nieprzymuszonej woli. wiara to nie inteligencja czy mądrość. a swoją drogą ja bym słowa Sonmi o tej bramie odczytała (dla siebie, tyle jest interpretacji ile osób interpretujących) jako bramy do raju, nieba. a liczności ról odegranych przez aktorów w tym filmie nie łączyłabym z reinkarnacją ;)
Nauka zakwestionowała istnienie duszy? Niby w jaki sposób są w stanie udowodnić, że jej nie ma? I że czym niby jesteśmy, kupą mięsa napędzaną przez... no właśnie, przez co wg nich? Nie pojmę, dlaczego naukowcy za wszelką cenę starają się znaleźć dowody na spłycenie ludzkiego istnienia i w ogóle życia. Tak naprawdę nie mają pojęcia, co się dzieje nad naszymi głowami, w nas i tuż obok nas. Ja wiem, że mamy duszę i coraz więcej ludzi będzie to wiedzieć. I tu chodzi o coś dużo więcej niż tylko chrześcijaństwo, które jest tylko przeinaczonym wycinkiem całości.
Nauce nie należy bezgranicznie ufać, samo to, że teorię ewolucji uznaje się za prawdę jedyną, a są DOWODY, że to kłamstwo.
Faktycznie, ten gość w drogim garniturze i z MacBookiem jest na maxa przekonujący. Równie dobrze ja mogę napisać, że to jak postrzegasz internet to wynik Twoich poprzednich doświadczeń i rozmów z innymi ludźmi, a także budowy układu nerwowego bo tak naprawdę to coś takiego istnieje tylko w Twojej głowie i jakbyś miał inne doświadczenia, a także inną budowę neuronów to równie dobrze mógłby to być słoń albo statek kosmiczny. Bynajmniej nie jestem przeciwnikiem determinizmu, ale rzucane ad hoc teksty o tym" że nauka zakwestionowała istnienie duszy, czy też powiedzmy niematerialnej inteligencji" i "oszołomach" są zabawne", a nie poważna, a ten gość z filmiku to bardziej się do Amwaya nadaje, albo do scjentologów, niż do poważnego traktowania przez innego słuchacza niż jankes z hamburgerem w ręku.
Przeczytałeć chociaż cały post? Bo wytrażnie zaznaczyłam, że nie temat był dla mnie problemem. Heh....
To nie jest prosty film dla każdego. Sam twój wniosek, że jest o reinkarnacji udowadnia, że go nie zrozumiałaś.
Tak, a Ty pewnie pisales scenariusz do filmu? Bawi mnie filozoficzne dążenie i bagatelizowanie. Ten film nie ma złotej odpowiedzi i złotego klucza.
Jeżeli to jest dla Ciebie trudny film to zobacz sobie "gorzkie mleko" i mam nadzieję , że się zamklniesz. I pewnie tego nie wiesz, ale książka a ekranizacja często niosą ze sobą zawody. Więcej pokory. Ta konwersacja jest zakończona drogi bo. co:)
Na pewno wezmę rady od kogoś z HBC na avatarze, która gra w szmirach u Tima Burtona. Znam dużo ambitniejszych filmów, ale to nie znaczy, że ten taki nie jest.
Ja chciałbym tylko nadmienić, że głównym przesłaniem tego filmu nie jest wcale reinkarnacja. Jest to tylko dodatek, a to, że ci sami aktorzy grają różne role to zabieg reżyserów by film był ciekawszy i aktorzy mogli się popisać. Sam film opowiada o niezmiennej (ukazanej w różnych okresach historycznych) ludzkiej naturze, czyli o chciwości, egoizmie i żerowaniu na słabszych. Z drugiej strony mówi także o odwiecznym pragnieniu i walce o wolność ludzi zależnych, słabych i uciskanych( Atua, Sonmi, Cavendish, nawet Frobisher ). Są to tematy może mało oryginalne i wałkowane dość często lecz sami przyznajcie, że skoro film skłonił was do tak żywej dyskusji, a co więcej, wszystkich jego przesłań nie widać od razu, to chyba nie jest też płytki jak kałuża.
Ogarnia mnie smutek, że pewnych filmów nie zostawi się po prostu w spokoju.Jak widzisz dr Dick jedni interpretują film wedle ścisłej nauki, niektórzy widzą ewolucję człowieka
a ja reinkarnację. Martwi mnie tak mały brak tolerancji " Przesłaniem filmu nie było to, ale to" Nie jesteśmy w stanie wejść w głowę reżysera możemy tylko PRÓBOWAĆ
oceniać, interpretować i tak zwykle, po prostu znaleźć w filmie pierwiastek siebie. Niestety cała dyskusja potwierdza fakt, że przygoda z filmami zatraciła swoje znaczenie
i stała się zagadaniem i przepychanką dla "filmwebowców".
no ale, co może wiedzieć o filmach ta, która ma HBC na avatarze:). mało istotne...
Wachowscy by wyśmiali taką interpretację. Nie ty jedna myślisz, że to film o reinkarnacji, jednak różni użytkownicy tutaj wyprowadzają was z błędu, np. doktor Dick :)
Żeby stwierdzić, że film jest o reinkarnacji, trzeba znać prawa, rządzące reinkarnacją - nie po to, żeby w nią wierzyć, ale po to, żeby wiedzieć, o czym się mówi. W Atlasie to nie jest reinkarnacja, bo to, co jest, nie spełnia kryteriów, choćby brak systemu kary i nagrody. Period.
drDick, masz całkowitą rację. W książce też nie chodziło o reinkarnację, a właśnie o ludzką naturę.
Nie wiem czy ma to znaczenie ale wydaje mi sie ze pokazanie gwiazd nie bylo przypadkowe w filmie, wydaje mi sie ze pomijajac watek reinkarnacji, ludzkich wyborow, wolnosci, natury chcialem podkreslic ze bohater o imieniu Zachariasz (nawiazujac do biblijnego ojca Jana Chrzciciela, przepowiedziana mu byla wielkosc), de facto ktores z wcielen innych bohaterow odbywa podroz karmiczna z ktorej dochodzi do oswiecenia i zaczyna pojmowac. Podwazyl swoja (nie)wiedze o swiecie, religii w Sonmi, swoj strach i kuszenia G. by na koncu odleciec do gwiazd o czym marzyl chyba kazdy na ziemskim padole i zamieszkac w swoim niebie. Imie Zachariasz nie bylo moim zdaniem przypadkowe.
Interpretacja jest przecież dowolna, sama nie pomyślałam o reinkarnacji, ale rzeczywiście, sam fakt przeistaczania się jednej postaci w drugą owy wątek poruszał (''znamię'' komety, które widniało na ciele każdego z bohaterów oraz przejawianie cech, powiedzmy, ''dziedzicznych'' bohaterów jest w pewien sposób powiązane z tym tematem)... Jeśli jednak chodzi o zamierzone przesłanie postu, to również się zawiodłam....
Nie wiem, o czym jest film, ale wiem o czym jest książka. Albo inaczej mam swoją wersję książki. I na pewno nie jest ona o reinkarnacji. Dla mnie to historia o czasie. Ale widzę, że Wachowscy w różnych rolach obsadzili tych samych aktorów. To oczywiście narzuca pewną interpretację. Szkoda, bo metempsychoza, reinkarnacja to tylko element tej historii, ale nie jest to temat główny. Nieważne, polecam książki Mitchella. Bardzo. Tym bardziej, że sporo czasu poświęciłem by Mitchell w Polsce był czytany i to od momentu ukazania się jego pierwszej powieści w Polsce (sen_numer_9). Nie udało się, to wciąż pisarz mało znany, ale cieszę się, że powoli to się zmienia. Oby tak dalej. Mam tylko nadzieję, że Wachowscy nie zniszczyli tego, co w książce jest najważniejsze. Ale i tak się cieszę, że film powstał. obym po seansie nie żałował.
Polecam tekst o D. Mitchellu na iOlecko(kropka)Com
W związku z tym filmem liczyłam na dużo więcej niż dostałam. Co nie znaczy, że film jest zły, jest w porządku, ale nie rozumiem tych wszystkich zachwytów nad nim.
Liczyłam na ten film, przez miesiąc dumałam nad trailerem, tak bardzo wierzyłam, że w końcu zobaczę coś wspaniałego...
No, ale okłamywać siebie nie będziemy jak widać :)
Wiesz "ignorantia " ja tez odniosłem wrażenie że to film o reinkarnacji, ale pewnie zaraz mądrale typu "Flashback_ " będą mi udowadniać jaki to jestem płytki. Nie przejmuj się nimi, każdy ma prawo interpretować ten film "po swojemu" Ps. rozbawił mnie ten post powyżej, jakoby uczeniu udowodnili brak duszy - bardzo dobry kawał, uśmiałem się! (choć co u niektórych osób uczeni powinni udowodnić brak mózgu :)
Oczywiście. Zdaje mi się, że chyba ten film jest dla wszechwiedzących i zwolenników książki. Kim musiałaby być moja babcia albo Twój dziadek żeby zobaczyć taki film. Film rozumiem dla wrodzonej inteligencji heh, zabawne. Miło, że są osoby z dystansem takie jak Ty. Pozdrawiam cieplo
Jak już wspominasz o mnie, to po obejrzeniu tego filmu naprawdę nie rozumiem, jak można pomyśleć, że jest o reinkarnacji. Są to na pozór niepowiązane ze sobą historię i sam film ma bardzo proste przesłanie - jak na zwiastunie "everything is connected".
wow ,no niby taki geniusz jedzie tu po ignorantia i bazin1 a nie rozumie ja można pomyśleć ze to film o reinkarnacji ,może dla tego ze w rożnych historiach grają ci sami aktorzy i do tego pojawia się motyw gwiazdy na ciele który jest pokazywany z takim przybliżeniem że naprawdę trudno na to wpaść
Ignorantia tak to już jest jak ktoś nie ogladał filmu tylko czytał książkę albo tylko widział zapowiedz a później jedzie jedzie po ludziach bo odkrył inna interpretację i nowe przesłanie hehehe pozdrawiam
Już widziałam ten film, rozmowa z ignorantią była 5 dni temu. Nie rozumiem jak można pomyśleć, że jest to film o reinkarnacji. Przesłania w zasadzie nie trzeba interpretować, bo jest tam wiele, czasem niestety wydumanych cytatów, które jasno pokazują, o czym mówi ten film. To, o czym piszesz to już jest nadinterpretacja.
Reinkarnacja? Hm, ciekawe spostrzeżenie, ale w tym filmie akurat jej nie było. To, że ci sami aktorzy grają różne postaci nie oznacza, że mamy tutaj zjawisko reinkarnacji. Wg. mnie, reżyserzy po prostu chcieli pokazać, że wszystkie te postaci są ze sobą jakoś powiązane.
Film jest dla ciebie ciężki? Naprawdę? W takim razie powinnaś sięgnąć po książkę i od razu będzie widać, która forma przekazu jest trudniejsza do zrozumienia. W moim odczuciu reżyserzy strasznie uprościli film. Jestem pewna, że specjalnie to zrobili, gdyby się trafili ludzie, co nie czytali książki. Fabuła jest prowadzona bardzo wartko, cały czas coś się dzieje, a pod koniec akcja wylewa się aż z ekranu. Żeby połączyć wszystkich 6 historii w jedną całość, to nie lada wyczyn, a im się to udało.
Film opowiada o tym, jacy są ludzie, jak wygląda system, w jakim żyjemy i/lub jak może wyglądać w przyszłości. Opowiada o jednostkach, które próbują się uwolnić od tego systemu. Krócej mówiąc, film jest o tym, jak nasz świat wygląda, a wielu ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy.
Nie wiem czy ma to znaczenie ale wydaje mi sie ze pokazanie gwiazd nie bylo przypadkowe w filmie, wydaje mi sie ze pomijajac watek reinkarnacji, ludzkich wyborow, wolnosci, natury chcialem podkreslic ze bohater o imieniu Zachariasz (nawiazujac do biblijnego ojca Jana Chrzciciela, przepowiedziana mu byla wielkosc), de facto ktores z wcielen innych bohaterow odbywa podroz karmiczna z ktorej dochodzi do oswiecenia i zaczyna pojmowac. Podwazyl swoja (nie)wiedze o swiecie, religii w Sonmi, swoj strach i kuszenia G. by na koncu odleciec do gwiazd o czym marzyl chyba kazdy na ziemskim padole i zamieszkac w swoim niebie. Imie Zachariasz nie bylo moim zdaniem przypadkowe.
No i dlatego własnie film był dla ciebie ciężki ;) masz jeszcze bardzo zablokowana świadomość i nie ma co wykluczać ze czyni to chrześcijaństwo, którego się nie wypierasz jak ładnie to ujelas. ;) ale zapewniam cię ze Wachowscy wyjątkowo dali dużo ułatwień dzięki którym film tak naprawdę do trudnych nie należy. Matrix jest już dużo bardziej skomplikowany. Ok narazie tyle ... One Love
Kolejny znawca się znalazł. człowieku błagam. film był przesadzony to czyniło go ciężkim , dosłownie ciężkim rozumiesz to?. . to nie był trudny film , nawet nie miałam nad czym się zastanawiać, kompletny brak spójności . no gniot.
Wystarczyło mieć focus na znamieniu by wiedzieć jakie reinkarnacje miała "główna dusza" reszta sama łatwo się przyswajała. Ale ok rozumiem twoje fanaberie. Nie wykluczam, że film należy do kategorii "rusz trybami" to fakt. Pozdrawiam ;)