.... i mam kompletnie gdzies, ze matolki, ktore nie rozumieja czegos na sile usiluja sciagnac
sztuke do swego poziomu.
Ludzie, blagam was, jesli nie rozumiecie (co zdarza sie kazdemu - to nie grzech), albo zapytajcie
kogos, komu sie podobalo dlaczego mu/jej sie podobalo albo todpuscie sobie pisanie, bo
powaznie robicie z siebie wtedy idiotow.
Nie wiedziec/nie rozumiec nie jest grzechem, ale wymadrzac sie, jesli sie nie rozumie jest czysta
glupota.
Nie zwracaj uwagi na te dwa wpisy powyżej. Obydwa te nicki trollują w wątkach o tym filmie - wystarczy przejrzeć to forum. Jeśli zajrzysz do ich profilów, zobaczysz, ze to znajomi.
Tu nie chodzi o podobanie się czy nie, ale o prostacką zabawę cudzym kosztem, bo wpisów merytorycznych jak na lekarstwo.
Twój wpis merytoryczny, że aż boli. owszem Lady trzy cycki została moją znajomą - przedwczoraj. O co chodzi - człowiek zakłada dość agresywny temat, w którym zawiera prośbę o proste pytanie. Zadaję je w dobrej wierze i nie dostaję odpowiedzi.
Czytając kilka tematów tu założonych dochodzę do wniosku, że problemem nie są "malkontenci", tylko fani tego filmu, którzy bardzo często nie potrafią wejść z tym pierwszymi w polemikę. Gubią się gdzieś po drodze i obrzucają rozmówców mniej lub bardziej wyszukanymi epitetami.
Jeżeli przeczytasz kilka tematów więcej zauważysz może, że "problem" znajdziesz i po jednej i po drugiej stronie sporu. Nawet używane epitety specjalnie się od siebie nie różnią. Miłośnicy i "niemiłośnicy" filmu należą najczęściej do tego samego gatunku zwanego, nieco na wyrost, człowiekiem rozumnym.
Bardzo łatwo przychodzi Ci autorytatywne stwierdzanie, że ktoś się myli, a Ty masz rację. Nie wiem, jak Ty, ale ja nie robiłem statystyk w tym temacie. Mam jednak wrażenie, że równie często widzę wypowiedzi, które mi się nie podobają po obu stronach. Nie mówię już o samej agresji słownej w dosłownym znaczeniu. Udowadnianie komuś, że jest głupi i płytki, bo film zrobił na nim wrażenie jest równie eleganckie, jak stwierdzanie, że ktoś komu film się nie podobał ma problemy ze zrozumieniem tego co ogląda.
mam na myśli agresję - wyzwiska, używanie szantażu, śledzenie ludzi na fejsbuku itp. itd. Nic mi łatwo nie przychodzi, raczej lubię jak ludzie się ze mną nie zgadzają, ale sensownie. Bo jeśli ktoś pisze, że Dostojewski, Lem, Balzac są grafomanami, a Atlas chmur jest wielki, to wybacz, ale ręce trochę opadają. Był tu też Pawełek, który podawał się za doktora i bredził potwornie, kompromitując się np. kuriozalną definicją "politycznej poprawności", ale w tym właśnie temacie wsparłeś go mocno. I w kilku innych też. Widzisz, ja tak chyba nie mam. Tzn. w dyskusjach przytrafiali mi się sojusznicy w jakimś konkretnym temacie, na temat konkretnego filmu, ale jeśli oprócz tego okazywali się głupcami, chamami albo idiotami - dawałem im to do zrozumienia.
Nie przypominam sobie, żebym wspierał Pawełka. Chyba pomyliłeś dwie różne dyskusje z całkiem innymi osobami.
Nie odnosiłem się tam w żaden sposób do wypowiedzi wspomnianego Pawełka tylko do nieakceptowalnych dla mnie słów założyciela tematu.
Ok literalnie go nie poparłeś - biję się w piersi. Ale to jest też szersze zjawisko - dość paradoksalne. Kto jest po naszej stronie w tym konkretnym temacie - nie ma znaczenia, że bredzi, ważne, że jest po naszej stronie barykady. paradoks jest głębszy zresztą - bo bywa tak, że w pewnych sprawach z kimś się nie zgadzasz mocno w jakichś fundamentaliach (jak ja z Markiem), ale zarazem czujesz, że jest to porządny człowiek. idzie mi o metody generalnie.
Tu się z Tobą zgadzam w zupełności. Zjawisko, o którym piszesz również dotyczy obydwu stron. Jest taka tendencja, że kogoś uznaje się za sojusznika, bo atakuje kogoś z kim się nie zgadzamy i się go nie tyka w związku z tym. Pewnie to dość naturalne. Ale historia pokazuje, że w bardziej fundamentalnych sprawach może mieć to opłakane skutki.
Ale Wy też atakujecie tylko tych, którzy dobrze oceniają film.
No bo się nie zgadzamy. Ale jeśli ktoś potrafi argumentować - jak Ty, Jokes, Kroko, to już jest ciekawie. W sporach o Django spotkałem bardzo ciekawego przeciwnika. Idzie o sposób argumentacji i brak fundamentalizmu - przecież założyciel tego tematu to typowy fundamentalista - zapytajcie, jeśli chcecie się dowiedzieć. No to pytam.
Nie do końca masz rację...wystarczy z uwagą przypatrzeć się treści tematu,aby przy odrobinie dobrej woli zrozumieć za co autor spotyka się z krytyką.
Warto też spojrzeć na moją odpowiedź na post otwierający i pytanie,które w nim padło.
Brak odpowiedzi w zestawieniu z treścią czy poglądami deklarowanymi przez Karim,dobitnie świadczy o poważnym rozminięciu)
Ależ przyjrzałem jej się. Nawet przy braku odrobiny dobrej woli uważałbym, że autor zasłużył sobie na krytykę. Nie tylko z powodu przypisywania sobie jakiegoś wyższego poziomu zrozumienia (czego zresztą w żaden sposób nie uzasadnia). Ale ta wypowiedź jest też zwykłym generalizowaniem. Nie odnosiłem się do niej. Bo też i niespecjalnie jest co tu komentować.
Mój post był reakcją na wypowiedź I_am_Providence, który również generalizuje.
Na wstępie napiszę, że bardzo urzekł mnie styl wypowiedzi...ktoś inny oceni go jako zdradzający "wrażliwość" na sztukę,natomiast ja tego nie zrobię.
Z dwóch powodów.Pierwszym jest taki ,że lekko zaniżyłbym narzucony poziom dyskusji.Drugi,że z doświadczenie wiem,że pewne typy osobowości są bardzo drażliwe,na punkcie formy,same się do tego wymogu jak widać nie stosując.
Za to mam do ciebie pytanie. Używasz dwóch pojęć równoważnie...rozumieć i podobać się.
A więc sprowokowany treścią postu zapytam co ci się spodobało i co zrozumiałeś z filmu?
Chętnie odniosę się do wypowiedzi Karim: nie rozumieć i mędrkować to głupota. Taka myśl nasunęła mi się po obejrzeniu "Atlasu chmur". Rodzeństwo Wachowskich wraz z Tykwerem stworzyło film, który nie jest filmem akcji, thrillerem czy historycznym obrazem rzeczywistości. Zawiera w sobie bardzo poważny, moralizatorski ton, który związany jest z najważniejszym dla nas- ludzi tematem, a więc naszym istnieniem, jego sensem i dziedzictwem. Ja rozumiem, jest to film oparty na powieści (której nie czytałem), ale koniec końców autorzy próbują przekonać widza do swojego punktu widzenia, z którym mocno się nie zgadzam. Oparty bowiem jest na zbiegach okoliczności w życiu bohaterów i, co kluczowe - wewnętrznym przekonaniu, a nie na wiedzy naukowej, rzeczywistym stanie rzeczy. I bardzo nie spodobała mi się fraza "nasze życie nie należy do nas". To tylko woda na młyn dla mistycznego, mityzującego kierunku rozwoju naszej kultury i cywilizacji, której przedstawiciele cały czas w większości żyją z przekonaniem o ogromnej, metafizycznej wadze ludzkiego życia. Jednak gra aktorska na mistrzowskim poziomie, akcja rozgrywająca się w różnych epokach i bardzo ciekawe przedstawienie rozwoju ludzkości w odległej przyszłości czynią z filmu z pewnością dzieło wysokiej sztuki filmowej i dowodzą nieprzeciętnego umysłu autorów.
Do wypowiedzi Karim odnosisz sie w złym miejscu.Tutaj odniosłeś sie do mojej wypowiedzi....
A tak na marginesie....nie zauważyłeś,że właśnie z tego jak to piszesz poważnego i moralizatorskiego tonu pozwalam sobie,inni użytkownicy fw i duża część krytyków dworować.To właśnie za to ten film ma u nas tak niskie noty.Za powierzchowność i nadęcie.
Za odkrywanie, że" ziemia jest okrągła w dobie fizyki kwantowej".
I jedno pytanie...co jest takiego nieprzeciętnego i nadzwyczajnego w aktorach tej klasy,że tak piejesz z zachwytu,ze potrafią wcielić się w postacie z różnych epok?Przecież nie dzieje się to w teatrze o chwilowym przygaszeniu świateł.To chyba rzecz normalna.A żadna z tych ról,osobno, nie ma charakteru wybitności czy ponadczasowości)
no chociażby dialekt jakim posługują się ludzie z wioski z Hanksem na czele, poza tym po prostu stają na wysokości zadania. Zgadzam się- nie żyjemy w czasach przed odkryciem struktury DNA, żeby takie farmazony serwować jako oświeconą ideologię. To też bolączka (dla mnie bardzo poważna) dzisiejszego świata- wszystkie Biblie, Taroty, homeopatia, karma, księgi Mormona- wydaje się jakoby fundamentami na ten film (oprócz książki) był takowy miks filozoficzno/ przesądny...
Rozumienie rozumieniem, dokładnie takie tematu omawiam na moim seminarium dyplomowym (między innymi postapokaliptyczna wizja świata) ale ten film to dno. Zawiodłem się na całej linii. Jest tak na siłę 'wzniosły' że aż się go nie da oglądać. To tylko moja opinia, możecię ją szanować, lub nie