Dla tych, którzy twierdzą, że film jest o niczym, i jest nie wart funta kłaków:
http://geektyrant.com/storage/2011-post-images/cloud-atlas-infographic.png
Tak, wiem, że jest po angielsku i niektórzy się oburzą. Jednak może ułatwi nieco
zrozumienie "funkcjonowania" filmu, a na pewno daje klarowne spojrzenie na chronologię
poszczególnych rzeczywistości. Jeśli chodzi o wymienionych 5 wątków, uważam, że
pierwszy [karma] prawdopodobnie jest najmniej atrakcyjny dla zachodniego widza z
zupełnie zrozumiałego braku wiedzy na ten temat. Podobnie ostatni, który jak wnioskuję
odnosi się do reinkarnacji.
Jedno jest pewne, żeby zachwycać się kinem Wachowskich (mam tu też na myśli Matrixa)
dobrze jest chociaż odrobinę znać wschodnie filozofie.
Pozdrawiam wszystkich zachwyconych i zawiedzionych filmem! ;)
Jeżeli do zrozumienia filmu potrzebuje "nakładki" w postaci książki to znak,ze scenariusz został skopany.
Wielu wielu godzin dobrej książki nie da się przełożyć na półtorej godziny filmu, zawsze czegoś zabraknie. To film jest " nakładką ", nie książka.
Film ma 3 godziny...i do zrozumienia filmu,jak twierdzisz należałoby przeczytać książkę.
Co do poglądu,że się nie da to muszę się zgodzić. Właśnie tu się nie udało.
Zresztą kinematografia jest pełna takich nieudanych ekranizacji,książek zbyt złożonych i obszernych dla języka kina.
Muszę się przyznać, że czytałam książkę ale jeszcze nie oglądałam filmu. Miałam obawy , ale w swoim czasie obejżę. Zazwyczaj jest tak, że filmy nie są w stanie sprostać książkom, no może z małymi wyjątkami jak " Lot nad kukułczym gniazdem" "Ojciec chrzesty" czy nawet "Milczenie owiec" .Nie mniej jednak wychodzę z założenia, że najpierw trzeba przeczytać książkę, a potem obejżeć film. W razie zawodu można go potraktować jak ilustracje do książki ;) w filmach zazwyczaj jest wzmianka "... oparty na motywach powieści..." co sugeruje, że możemy się spodziewać wszystkiego.
I sprawia to,że wiedza nabyta razem z książką uzupełnia obraz filmowy.Nawet podświadomie.
Zawsze zaburza to odbiór i ocenę filmu.
Zresztą zawsze mam lekki dylemat co pierwsze.
I wybieram książkę...bo obraz filmowy upośledza wyobraźnie. Co do miejsc,wyglądu postaci i mnóstwa innych rzeczy)))
Tu muszę się zgodzić. Choć znam wyjątek. Po przeczytaniu "Starcia królów" (drugiej cz. po "Grze o tron ") wiedza nabyta nie była w stanie uzupełnić obrazu filmowego nawet podświadomie. Reżyser i scenarzysta puścili wodzę fantazji w takim stopniu, że byłam skłonna uwierzyć iż czytaliśmy różne książki ;)