Nie poleciłabym komuś, komu się nie chce wysilać szarych komórek. Społeczeństwo niestety
strasznie nam się rozleniwiło i docenia już tylko banały(nie wszyscy oczywiście). Utarło się już, że
kino zabija wyobraźnie i odmóżdża. "Atlas chmur" jest niezwykle zawiły i zmusza do myślenia.
Komu się nie chce... trudno, raczej mu się nie spodoba.
ok, spox wiem o co ci chodzi ale mi ten brak nie przeszkadzał. Dla mnie rożne epoki były tylko dekoracjami, ładnymi i ciekawymi ale jednak tylko dekoracjami przygotowanymi dla postaci.
Z drugiej strony to chyba dobrze świadczy o twórcach skoro stworzyli świat który chciałbyś jeszcze bardziej eksplorować.
No tak, dlatego nie orzekłem, że "film jest zły, bo miał mało rozwinięte wątki poboczne" czy coś w tym stylu. Napisałem tylko czego mi w nim brakowało, a to, że Ty uważasz inaczej jest w tym wypadku jak najbardziej normalne, po prostu każdy ma inne podejście i oczekuje od kina czegoś innego, ja tylko napisałem co ja bym chętnie w tym filmie obejrzał. :)
nie ma problemu, każdy może mieć swoje zdanie (jeśli potrafi je sensownie wyartykułować :-). Twój komentarz mnie zainteresował i chciałem się dowiedzieć więcej o co ci chodzi. Dowiedziałem się, dzięki. pzdr
ten film nie jest szczególnie skomplikowany, ani poplątany. wszystkie wątki są skonstruowane w taki sposób, że zazębiają się stopniowo, a na koniec nie ma żadnych niedopowiedzeń. i w tym tkwi geniusz filmu ;] jak dla mnie ogólnym przesłaniem jest (jak to często w filmach bywa) dążenie do wolności. pięknie ukazuje to... chyba każdy wątek. samobójstwo, śmierć dla idei, wyzwolenie się spod wpływu silniejszego, złego człowieka i pójście swoją własną drogą, ucieczka z domu starców... wolność ;]
Dokładnie... O tym właśnie jest film... To jest to, co spaja wszystkich bohaterów. Nieśmiertelne dążenie do niezależności od innych ludzi oraz ciągła walka o sprawiedliwość i własne szczęście. Nie jest to zbyt głęboko zakopane w samym filmie. Jak dla mnie przesłanie to jest aż nadto widoczne, ale cóż... Wachowscy to nie Bergman.
Na marginesie czy zauważyliście różnice w kunszcie reżyserskim między Wachowskimi a Tykwerem? Ten ostatni kręcił epizody dziejące się w XX wieku i obecnie. Uważam, że widać wyraźną różnicę między tymi trzema a pozostałymi nakręconymi przez Wachowskich. Oczywiście na korzyść Tykwera.
Obok mnie w kinie siedziała kretynka, która najpierw nie mogła przeżyć, że trafiło jej się kiepskie miejsce, a potem o każdą scenę pytała swojego chłopaka, nic nie rozumiała i na końcu wydała opinię iż film jest beznadziejny. Ręce mi opadły.