ja filmy po prostu oglądam. Pewnie mało co zrozumiałem, ale...
z mojej strony to były świetnie spędzone prawie 3 godziny...
Film bardzo kojarzył mi się z filmem "Źródło".
Chyba dobrze że nie z "Matrixem" ;) - chociaż brakuje mi filmu który byłby taką petardą jak on wówczas...
Avatar był pustą kolorową wydmuszką, z kolei Incepcja miała być czymś tak wspaniałym że stał się dla mnie jednym z większych filmowych rozczarowań (Wyspa tajemnic było o niebo lepsza!).
Cóż - zawsze mogło by być lepiej, ale na tle ciągłych remaków i wizualnych popier-cenzura-dułek (nie wiedziałem że to jest wulgaryzm ;)) to bardzo fajny rodzynek. Przynajmniej dla mnie. Kłócić się z nikim nie zamierzam :)
Głosząc herezje, że "Atlas..." Ci się podoba wywołujesz burzę. Lepiej tego nie rób, bo będziesz posądzony o myślenie. A to przecież wzbronione.
Co do "Incepcji" to dla mnie też jest to wielkie rozczarowanie. Z kolei "Wyspa tajemnic" to niesamowita rzecz. "Avatar" taki sobie, choć fajne efekty specjalne. I tyle. Polecam książkę Mitchella – miło się czyta, gładko wchodzi i mniej jest przeskoków fabularnych (motyw z Zachariaszem to raptem jeden zamknięty rozdział) :D