I w tym wypadku "prawie" nie oznacza tego jak to, że Polska reprezentacja narodowa jest jak PRAWIE hiszpańska. Prawie oznacza prawie. W mojej ocenie zabrakło temu filmowi do arcydzieła drobnego kroczku polegającego na wyraźnym zespoleniu losów wszystkich bohaterów i pokazaniu tego o co miało w nim chodzić - czyli wpływu przeszłych pokoleń na teraźniejsze i przyszłe. Może oszołomiony rozmachem i zaskoczony tym, jak ten film jest niezwykły nie zdążyłem zrozumieć tych wszystkich losów. Np czym był ten "wielki wybuch" i czy spowodowała to wojna rebeliantów i jednomyślnych. Po prostu brakuje mi tego połączenia. Jedyna scena to jak Hanks z dalekiej przyszłości śni i pojawiają się wszystkie wątki. Czytelne, a jednocześnie wzruszające i wbijające w fotel zespolenie tych wątków i pokazanie tego w jaki sposób wpływamy na przyszłość, to "coś" co było np w Foreście Gumpie spowodowało by, że film byłby arcydziełem, a ja dałbym mu najwyższą notę 10/10. Tym nie mniej jest to film wybitny, jeden z lepszych w ciągu ostatnich paru lat, o ile nie najlepszy. Kiedy producenci bawią się formą jest to zawsze ryzyko i taki film może być totalną klapą albo czymś wielkim. Tu mamy ten drugi przypadek. Akcja się kompletnie nie nudzi, jest bardzo wartka. Odwzorowanie przeszłości na najwyższym poziomie. Scen z przyszłości nie powstydziłby się żaden wysokobudżetowy film akcji S-F. Efekty specjalne na najwyższym poziomie. Najbardziej jednak na uwagę zasługuje genialna rola Toma Hanksa i wielu innych aktorów. Rola każdego, powtarzam każdego aktora i aktorki w tym filmie to małe arcydzieła sztuki. Do filmu warto wracać, warto go smakować i myślę, że za każdym razem odkryje się coś innego. Nie można przejść koło niego obojętnie i na pewno zapada w pamięć. Ma piękne przesłanie, że każdy z nas może się odważyć na coś dobrego, zapadł mi w pamięć dialog z filmu gdzie jeden z bohaterów chce jechać na północ i wstąpić do Unii, aby ocalić czarnych niewolników i odwodzi go od tego ojciec. Brzmi to mniej więcej tak: "Twoje działanie jest śmieszne, nic nie zrobisz to tylko kropla w oceanie". Odpowiedź - "Ocean przecież składa się z kropel"...
Zgadzam się w stu procentach. Ten film na pewno zasługuje na uznanie. Jego zaplecze filozoficzne jest jednym z największych atutów, obok znakomitej gry aktorskiej i zaskakującej barwności. Wiele różnych światów, wielu bohaterów - jedna prawda.
Może zabrakło faktycznie tego ostatniego pstryknięcia palcami, tej Bożej iskierki, jednak i bez niej Atlas Chmur ogląda się bardzo dobrze i bez poczucia intelektualnej miałkości. Przy całym ciężarze tematu film jest przyjazny w odbiorze, lekki, często zabawny, wizjonerski.