Zauważyłem ostatnio pewną tendencję, że jeśli film stara się przekazać pewne idee, albo
dotyka tematyki filozoficznej (np. trylogia Matrix, Źródło, Atlas Chmur), to zawsze w
komentarzach pojawi się grupa filmwebowców, którzy stwierdzą krótko - 'pseudo-intelektualna
papka' czy też 'pseudo-filozoficzny bełkot', itp. Ja rozumiem, że film ma prawo się nie podobać,
ale taki komentarz jest niczym więcej jak encyklopedycznym resentymentalizmem - nie został
zrozumiany i jest to marna próba zachowania twarzy. Zupełnie nie rozumiem takiego zabiegu,
wszak nie widzę nic dziwnego, że ktoś nie rozumie bądź nie dostrzega o czym dany film tak
naprawdę jest. Nie jest to kwestia braków intelektualnych, niejednokrotnie do pełnego
zrozumienia danej pozycji jest potrzebny adekwatny background, a przecież nie każdy musi
podzielać te same zainteresowania. Także może zamiast epatować zajebistością i próbować
sztucznie wynieść się ponad film i jego przekaz, proponuję najpierw poszukać w sieci dobrej
jego analizy i przeczytać o tym, czego się nie wiedziało, nie rozumiało, bądź zwyczajnie nie
dostrzegało...
Wydaje mi się, że do zrozumienia takiego filmu (podobnie jak Matrixa) potrzebna jest chociaż minimalna wiedza wiedza z zakresu parapsychologii, ezoteryki i tematów z tym związanych.
Może i tak, ale żeby ten film się podobał nie trzeba wiedzieć absolutnie niczego. Atlas Chmur nawet pozbawiony wszelkiego przesłania wciąż jest filmem wykonanym na najwyższym poziomie, który po prostu świetnie się ogląda. Tym bardziej nie rozumiem negatywnych opinii.
nie mogę się nie zgodzić, chociaż Atlasu nie widziałam... jeszcze
Niestety często filmy nieco bardziej skomplikowane niż spot reklamowy są okrzykiwane papką, bełkotem i miernotą.
ale "adekwatny background"? litości, czy rzeczywiście polski jest tak ubogim językiem? z reszty wypowiedzi wnioskuję, że chyba nie :)
A z drugiej strony mamy konformistów którym film się podoba, no bo przecież wszystkim się podoba, a jak powiesz inaczej to znaczy żeś nieuk i nie rozumiesz dobrego kina ;)
To jest właśnie problem. Ogólne tendencje w Polsce widać we wszystkim: w modzie (męskie szaliki dodające intelektu, okulary kujonki, buty emu, kaloszki we wzorki itp.), w polityce (Żydzi są trendy, PO to jedyna właściwa ścieżka, katolicy morda w kubeł - akurat jestem niewierząca, ale tendencję dostrzegam, brzozy były pancerne, a polscy piloci nie umieją sterować samolotami i nie znają jezyków), w obyczajowości (nie wolno zwolnić geja, bo homofobia, wiec redukując etat zwalnia się hetero, żeby nie było smrodu, nie wolno karać katów PRLu, bo to dziadkowie i należy im się szacunek, nie wolno degradować w firmie kobiet nawet jak zasługują, bo szowinizm i tak dalej). Podobnie jest z kinem. Jeśli ktoś powie, że coś jest super to trzeba się tego trzymać, żeby nie zostać uznanym za nierozumiejącego nic tłuka. Jeśli coś się podoba większości to trzeba się temu tyle przyglądać aż się spodoba, żeby nie posądzono o brak gustu. Jakaś kompletna paranoja.
Mógłbym się długo jeszcze nad tym rozwodzić. Moim zdaniem wszystko zaczyna się na górze, a dalej mass media służą jako narzędzie do lansowania odpowiednich trendów, zachowań, postaw. Nie musimy myśleć, bo ktoś już myśli za nas.
Gdyby to był facebook to zalajkowałbym to.
W 100% się z Tobą zgadzam! - całkowicie oddałeś to co od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie!
Bardzo trafne spostrzeżenia. Niestety, ale tak często bywa. Oczywiście nie jest to reguła, ale akurat w przypadku tego filmu i na tym forum występuje to bardzo często.
Wszędzie znajdzie się banda pseudo-krytyków filmowych, którzy wchodzą na tę stronę, tylko po to, żeby sobie ponarzekać i pełni satysfakcji obniżyć średnią filmu, tylko dlatego że są zbyt ograniczeni, żeby chociaż spróbować pomyśleć.
To dość prosta bajka, nie wiem co tu jest do rozumienia. Po prostu jedni mają "inny stopień" wrażliwości, inaczej postrzegają niektóre sprawy, więc nie można ich w żaden sposób szufladkować. Gdybym miał określić ten film jednym słowem, to nie użyłbym nigdzie słowa "filozoficzny", ale raczej poetycki. Przemyślenia wypowiadane tutaj przez głównych bohaterów były proste, dlatego, że ludzie wypowiadający je byli prości. Nie głupi, tylko prości. Nie trudzili się na wymyślanie filozoficznych sentencji, tylko mówili o oczywistych rzeczach. Opowiadali o wszystkim, tak jak to po prostu widzieli bądź domyślali się. Oczywiście ktoś może się pokusić o stwierdzenie, że takie sentencje trafiają przede wszystkim do młodych, indoktrynowanych ludzi, którym "new age'owski bełkot" wydaje się niesamowity, skłaniający do myślenia, a tak naprawdę taki nie jest. Z artyzmem to bywa tak, że zwykle strona zewnętrzna zachwyca, a treść albo banalna, albo bzdet (Jak dla kogo. Można widzieć artyzm w pustej kartce papieru).
Atlas chmur na pewno nie jest "typowym" filmem (tak zręcznej "montażerii" kalejdoskopu postaci, żeby to jeszcze było spójne i emocjonujące nigdy nie było, albo i była, ale nie chce mi się brnąć 100 filmów wstecz).