W sumie spodziewałam się jakiegoś lekkiego science fiction,czegoś w stylu avatara.
Już pierwsze minuty pokazały że nie mogłam bardziej się mylić,złapałam się
za głowę gdy na początku przewijało się po 20 sekund różnych wątków.
Nie przepadałam nigdy za filmami gdzie przeplatały się historie bohaterów z różnych epok np."The Fountains" jednak "Atlas Chmur" wywarł na mnie wrażenie.
Przede wszystkim uniwersalizmem i przemyśleniem.Zachwyciło mnie to,że każdy z aktorów wystąpił po kilka razy w najróżniejszych charakteryzacjach co utrudniło ich rozpoznanie.
Tak jak na początku seansu pomyślałam "nie wytrzymam tego do końca" tak na koniec stwierdziłam "piękny i mądry film".
Szczególnie do gustu przypadł mi wątek Somni i młodego muzyka.
Bardzo wspólczuje z powodu że film zmiażdżył Twój umysł,niestety tak już zostanie.A może on już był zmiażdżony przed filmem na co może wskazywać utrudnienie rozpoznania aktorów w róznych charakteryzacjach.
Nie bądź śmieszny, sugerując, że ktoś jest głupi, bo nie rozpoznał wszystkich aktorów. Naprawdę od razu zobaczyłeś w Jocaście Halle Berry? Ja to odkryłem po filmie. W połowie seansu, w dodatku tylko po głosie, rozpoznałem Jima Broadbenta w tym starym kompozytorze, a Tom Hanks w roli truciciela podróżnika też nie był łatwym orzechem do zgryzienia.
Jasne ze od razu rozpoznalem wszystkich aktorow,moze poza dwoma ktorych rozpoznalem po okolo 30 minutach a mianowicia Will Smith i Lucy Liu.
Zgadzam się z Tobą. Film miażdży, jest niesamowity. Podobał Ci się wątek Sonmi... mnie też, a zwłaszcza kracja Sturgess'a jako Hae Joo. Ta charakteryzacja sprawiła, że Sturgess stał się jeszcze bardziej sympatyczny. Sonmi też jest przeurocza.
Ale nie było by tego efektu gdyby nie muzyka. Wstyd się przyznać, ale gdy dzisiaj słuchałem soundtrack do "Atlasu..." siedząc na ławce na pasażu w Carrefourze, z reklamówką pełną bułek, i zastanawiając się nad tym filmem, a w słuchawkach zaczęło się "All Boundaries Are Conventions" po prostu poryczałem się i musiałem udawać, że przecieram oczy :(
Nigdy nie słyszałem tak pięknego utwóru. Nigdy i nigdzie!
Tak w ogóle to polecam książkę. Jestem w połowie. Jest trochę inna. Rozdział o Sonmi bardzo zmieniony. I już widzę, że jeśli nie ocenię jej na 10/10 to 9/10 ma na bank :D