Film mi sie podobal ("hejterzy" nie musicie tu sie wypowiadac - z gory dziekuje)
Mam jednak troche problem ze zrozumieniem, byl tu temat tego typu, ale kazdy
zaczal mowic off top.
Bardzo mi sie spodobala wypowiedz mmm_kuzba ,
mam nadzieje, ze to nie jakis wielki forumowy grzech ja tu przekopiowac:
"...To moja minirecenzja filmu, a właściwie opis - może pomoże?
"Atlas Chmur" to film niezwykły, który pokazuje, jak wybory pojedynczych ludzi mają wpływ na
przyszłość ludzkości, według słów Adama Ewinga wypowiedzianych do teścia pod koniec
filmu: krople pozornie są małe, ale tworzą ocean. Gdyby Adam Ewing nie ocalił przed
wyrzuceniem za burtę zbiegłego niewolnika Autuy, jego dziennik z podróży nie zostałby wydany,
a on sam umarłby na statku. Jego dziennik umocnił nadzieję na lepsze jutro Roberta
Frobishera, żyjącego 70 lat później w nędzy muzyka. Jego listy do znajomego Rufusa Sixmitha,
pełne nadziei na lepsze jutro, umocniły determinację Luisy Rey, dziennikarki, która w latach 70.
XX wieku wpadła na trop afery z elektrownią atomową w tle. Sąsiad Luisy, Javier Gomez, opisał
jej walkę o poznanie prawdy, a ta książka z kolei umacniała nadzieję 65.-letniego Timothiego
Cavendisha, którego podstępny brat zamknął w 2012 roku w domu starców. Po spektakularnej
ucieczce Cavedish napisał książkę, na podstawie które ktoś nakręcił film. Ten film dodał
otuchy Sonmi, kelnerce żyjącej w XXII wieku, w świecie, w którym zanikły normy bioetyczne, a
ludzie tolerują klonowanie i jedzenie ludzkiej biomasy. Sonmi po męczeńskiej śmierci stała
się natchnieniniem dla Meronym i Zachariasza jeszcze, jeszcze później... Sześć historii
rozgrywa się naprzemiennie, dlatego nie jest to film dla każdego odbiorcy. Wymaga uważnego
oglądania, nawet kilkakrotnego. Uczy jednak,że nie warto się w życiu poddawać..."
Chce sie upewnic, ze co do kilku rzeczy.
Czy historia Fabrykantki zdarzyla sie przed tym jak zyl Zachary?
Dlaczego poddanie sie i smierc Fabrykantki moze cokolwiek zmienic,
w tym swiecie, ktory poszedl tak daleko w inna strone?
To na razie, jak cos mi sie przypomni to napisze.
Pozdrawiam chcacych pomoc.
Probuje przegladac forum by dowiedziec sie czegos wiecej o filmie, punkcie widzenia odbiorcy, ale kazda dyskusja konczy sie podobnie, zwolennicy i przeciwnicy kloca sie i obrzucaja blotem, a o filmie tylko troche :(
Znalazlam troche odpowiedzi tu:
http://www.filmweb.pl/film/Atlas+chmur-2012-580801/discussion/jedno+pytanie,2069 804
Generalnie wszystko się zgadza, chociaż widzenie we wszystkim "przekazywania nadziei na lepsze jutro" jest już problematyczne. Wpływ poszczególnych wątków na siebie niewątpliwie był, ale bardziej konkretny niż przedstawia to cytat powyżej. Przykładowo to przejście: "Sąsiad Luisy, Javier Gomez, opisał
jej walkę o poznanie prawdy, a ta książka z kolei umacniała nadzieję 65.-letniego Timothiego Cavendisha". Żadna walka o poznanie prawdy i żadne umocnienie nadziei. Być może tak nawet było, ale nie możemy tego wiedzieć. Znamy za to fakty: Gdyby nie napisana książka Javiera nie popełniłby on zabójstwa, książka nie zyskała by rozgłosu, bandziory nie chcieliby od jej wydawcy kasy, ten nie prosiłby o nią brata, a brat nie wysłałby go do zakładu. Nie uciekłby z niego i nie napisał o tym książki. Nie zdarzyłby się więc ciąg wydarzeń, faktów. Tak bym na to patrzył. Pozdrawiam.
" Gdyby nie napisana książka Javiera nie popełniłby on zabójstwa, książka nie zyskała by rozgłosu"
Jak ma się książka Javiera do zabójstwa popełnionego przez Dermota? Gdzie jest pokazany związek bo jakoś nie mogę sobie przypomnieć?
No przecież mały Javier to późniejszy Dermot (pseudonim pisarski), jago książka to ta która się nie sprzedawała, a potem zaczęła.
A gdzie to jest powiedziane? Przecież to zupełnie inna anatomia twarzy. Hanks w życiu nie wygląda tak jak ten mały mógłby wyglądać.
He he he, rozbawiłeś mnie, myślisz że przy doborze aktorów robi się komputerowe symulacje jak będzie wyglądał młody aktor w przyszłości i szuka się takich osób by go zagrać? Oczywiście nie jest to powiedziane wprost, jak mało co w tym filmie, ale wynika dosyć wyraźnie z całości akcji. Kto uważnie ogląda od razu się połapie. Jeśli tego nie widzisz, to ja ci tego nie udowodnię.
no ale dla mnie to taka różnica jakby z małego murzyniątka wyrósł chińczyk. tez sądziłem że to on, ale raz że nie jest to nigdzie powiedziane, a dwa ze fizycznie mi nie pasował.
poza tym nawet jego koledzy zbiry się posługują imieniem Dermot
OK, proponuję zapytać innych jak to widzą i ewentualnie zweryfikować lub też nie swoje oceny. Ale jeśli to nie on, to jaką widzisz zależność (w sensie przyczyna-->skutek) między rzeczywistością 1973 a 2012?
Trzy sprawy.
Po pierwsze ( nie chce mi się sprawdzać, ale na chwilę obecną ) wydaje mi sie, że mały Javier to Amerykanin, zaś Dermot jest Brytyjczykiem, który zresztą posługuje sie w mowie londyńskim cockney.
Po drugie. Dermot nie wygląda mi na mężczyznę lat ok 52 - 55, a tyle mieć by powinien, gdybyś miał rację.
Po trzecie, nigdy nie uwierzę, że z inteligentnego i wrażliwego " urwisa z błyskiem w oku " wyrósł pełnokrwisty przestępca o kulturze diabła tasmańskiego stojący na czele rodzinnego gangu.
Zresztą uważam, że już sam argument o "niekonsekwencji wyglądu" w filmie, w którym ten aspekt jest wręcz dopieszczany, załatwia Twoje podejrzenia "odmownie". Ale... fajnie kombinowałeś ;-)
Po pierwsze nie ja kombinowałem tylko odnosiłem się do (dość powszechnej jak poczytać komentarze) opinii cytowanej w pierwszym poście tego tematu. Dla mnie osobiście nie jest to pewne, choć prawdopodobne.
Po drugie Javier nie wygląda mi na wiek 13-16 lat, raczej 10-12.
Po trzecie właśnie niekonsekwencje wyglądu są w tym filmie powszechne jak w żadnym innym, bo jak inaczej nazwać granie kilku ról przez tego samego aktora? Wyraźnie widać, że daną rolę może zagrać każdy, a każdy z osobna może być kimś, kto wpływa na życie innych. Nie liczą się "twarze", liczą się czyny (decyzje) przypadkowych osób.
Po czwarte można wierzyć lub nie co mogło wyrosnąć a co nie z tej czy innej osoby, ja wolę nie opierać się na wierzeniach, ale twardej logice. A ta podpowiada mi na podstawie scenariusza, że Dermot mógł spokojnie być Javierem.
Ponawiam pytanie: jeśli przyjąć, że Dermot to nie Javier, a ich książki nie są tą samą książką, jak powiązać obie rzeczywistości czasowe?
Mocno przywiązałeś się do tej koncepcji. Mnie wydaje się ona, jeśli nie absurdalna, to na pewno mało prawdopodobna, ale nie mam zamiaru Cie drażnić swoim sceptycyzmem - odpadam z dyskusji. Jeśli wg Ciebie z nastolatka o latynoskiej urodzie i amerykańskiej tożsamości może wyrosnąć blady gość, który mówi, jak rodowity dżemojad i ewidentnie nim właśnie jest, a ponadto ten Angol używa nazwiska, które JEST RÓWNIEŻ NAZWISKIEM JEGO TRZECH RODZONYCH BRACI (to tyle jak idzie o pseudonim literacki ), to dalej próbuj "powiązać rzeczywistości czasowe" na własna odpowiedzialność. Ja w ogóle nie widzę potrzeby ich wiązania, ale może nie czuje tego filmu w "Twój sposób".
ps. Mam wrażenie, że chodzi Ci o to, że Javier pozuje na fana filmów kryminalnych oraz znawcę mechanizmów powstawania scenariuszy do takich filmów. To w Twoich czyni z niego kandydata na przyszłego autora powieści "W ryja". Chyba, że przeoczyłem jakieś inne przesłanki. Ta jednak wydaje mi sie za słaba. Jeśli jednak twierdzisz, że prezentowana przez Ciebie teoria jest "dość powszechna", to nie wykluczam, że być może to ja nie mam racji...
Ojej, wcale nie jestem do niej przywiązany, napisałem przecież że nie jest ona dla mnie pewna a jedynie prawdopodobna. W ogóle nie biorę pod uwagę żadnych upodobań młodego Javiera ani żadnych podobnych szczegółów, myślę że nie o to chodzi w tym filmie. Jakby chcieć go tak analizować można znaleźć mnóstwo rzeczy które by do siebie nie pasowały. "Mój sposób" odbierania tego filmu opiera się na tym co nawet w opisie jest oczywiste, że "w filmie śledzimy losy postaci z różnych epok i zakątków świata, których najbardziej błahe decyzje i czyny mają daleko idący wpływ na teraźniejszość, przyszłość, a nawet przeszłość naszej planety." Efekt motyla czy teoria chaosu jest tu zbyt widoczna by jej nie brać pod uwagę. Jeśli masz inne zdanie nie biorące pod uwagę zależności pomiędzy przedstawionymi rzeczywistościami, to naprawdę chętnie bym jej posłuchał, bo to byłoby dla mnie coś nowego jeśli chodzi o ten film.
No więc trochę poggoglowałem Atlas Chmur na stronach angielskich. Nie zamieszczam linków, ale łatwo sam do nich dotrzesz.
Otóż, w żadnej notce bio Dermota "Kasteta" Hogginsa nie ma najmniejszej sugestii, że jest to Javier Gomez. I vice versa.
Utożsamiłeś tych ludzi niejako "przy okazji", ponieważ najpierw utożsamiłeś RĘKOPIS JAVIERA GOMEZA ( ""Half-Lives: The First Luisa Rey Mystery,"), którą wydawca Cavendish jedynie przeglądał z WYDANĄ JUŻ PO-WIEŚ-CIĄ "W RYJA" ( Knockout Sandwich) DERMOTA HOGGINSA. Ot, i cała tajemnica !
Manuskrypt musiał jednak zrobić na edytorze wielkie wrażenie i w ten czy inny sposób zapłodnić jego wyobraźnię, być może nawet obudzić chęć spisania swoich losów, które z kolei po zekranizowaniu...itp, itd. Masz swoje "powiązanie rzeczywistości czasowej" ! Zostawmy już biednego Kasteta w angieleskim więzieniu, a jego siostrzeńców ( nie braci, jak źle zinterpretowałem fakt noszenia przez nich tego samego nazwiska Hoggins) na brudnej londyńskiej ulicy.
To moja ostatnia wypowiedź w tej dyskusji. Na temat mojego odbioru filmu na razie nie wypowiem się w sposób wyczerpujący . Może to zrobię, a może wcale, ale najpewniej nie w tym wątku. Powiem tylko, że czytam wiele wypowiedzi na ten temat i rozbieżności postrzegania tego obrazu są tak skrajne - od kompletnego niezrozumienia i niedocenienia, poprzez jawne i irytujące nadinterpretacje, aż po ubóstwienie ( na miarę ubóstwienia śmiertelnego klona Sonmi przez współplemieńców Zacha ) w myśl zasady "Santo Subito!". Dlatego żadna nowa interpretacja zarówno faktów, jak i przesłań oraz odczytania symboliki, nie wniesie nic nowego.
W każdym razie dla mnie z całą pewnością nie jest to film o "efekcie motyla", gdzie małe wydarzenie na zasadzie "kuli śnieżnej" przeradza się w Wydarzenie Wielkie. To film o ŁAŃCUCHU INSPIRACJI, o czerpaniu siły i nadziei z dorobku życia innych ludzi, ŚWIADECTWA ICH HEROIZMU, GENIUSZU PONADCZASOWYCH POGLĄDÓW I IDEI ORAZ ZWYKŁEJ DOBROCI, tak bardzo deficytowej w każej człowieczej epoce. A wszystko na przestrzeni lat. Gdzie tu mowa o przysłowiowym (!) "trzepocie skrzydeł na jednej półkuli"?! Książka, film, pamiętnik, rękopis, manifest polityczny, deklaracja czy inne akty twórcze niosące ze sobą ładunek humanitaryzmu - to nie żadne "drobne wydarzenia", to nie żadne "proste, codzienne decyzje", a kamienie milowe ludzkiej kultury, jej markery, jej - jeśli wybaczysz prymitywną metaforę - przydrożne stacje paliwowe, bez których każda Podróż będzie tylko przejażdżką. Tej Kultury, która zawsze napędzała i napędzać będzie cywilizację, gdyż każdy krok na drodze tego procesu jest poprzedzony bodźcem w formie INSPIRACJI właśnie...
Przyznaję, że ciekawa interpretacja. Przekazywanie inspiracji, hmm.... Masz rację, że utożsamiłem obie książki, ciekawy jestem skąd wziąłeś tytuł rękopisu Javiera i informację, że Cavendish ją jedynie przeglądał (tzn. jej nie wydał). W filmie takich info nie ma, więc pewnie z książki, na podstawie której zrobiono Atlas?
Strona tytułowa rękopis małego Javiera, którego tytuł podałem jest doskonale widoczny w scenie, kiedy Cavendish jedzie pociągiem po swa "wielka przygodę" - mówi wówczas o przemożnym uczuciu deja vu, potem mówi już tylko o Ursuli, swej wielkiej miłości sprzed lat. Nawet jeśli ja wydał, to logika i chronologia wydarzeń wrzeszczy - nie mówi : wrzeszczy!- że musiało to być szmat czasu po tym, jak zamknięto (bo chyba, do cholery zamknięto?! ) Dermota. Książki, co z żalem przyznaję, nie czytałem. Ale nie ma takiej opcji, bym tego nie skorygował a najbliższym czasie. Wiem, jednak, że bardzo różni sie ona pod wieloma względami z filmem i chce się z tym zmierzyć. Poza tym, pisałem wyraźnie, że temat googlowałem. Jeśli ma sie trochę oleju w głowie, nie jest to aż takie głupie źródło informacji. Pozdrawiam.
Faktycznie przemknął mi niezauważenie ten kadr z okładką rękopisu. To jest czysty konkret i jako jedyny mnie przekonuje, właśnie takiego czegoś szukałem by potwierdzić lub obalić tezę o współ-tożsamości Javiera i Dermota. Dzięki za namiary. Mam nadzieję, że aluzja o oleju w głowie nie jest przytykiem w moją stronę, Ty szukałeś odpowiedzi w google (i chwała Ci za to), ja szukam jej tutaj w dyskusji, także z Tobą.
Jeszcze a propos interpretacji o przekazywaniu inspiracji za pomocą wytworów kultury takich jak tekst (pamiętnik, listy, książka) czy film. Z pewnością jest w tym wiele racji, były one narzędziami, przez które pewne wartości ich autorów wpływały na odbiorców tych dzieł. Nie przeciwstawiałbym jednak tej interpretacji tzw. efektowi motyla. A to dlatego, że te dzieła (oraz zawarte w nich wartości) były skutkiem i zarazem przyczyną podjętych przez nich decyzji. Przykładowo humanizm notariusza przejawił się w uratowaniu przez niego niewolnika i został on zawarty w pamiętniku, ale też gdyby nie ten chwalebny czyn pamiętnik ów by w ogóle nie powstał (zostałby otruty przez swojego lekarza). Źródłem więc tych narzędzi przekazu są nie tylko ponadczasowe idee, ale też konkretne decyzje i czyny. Same idee niewyrażone w czynach nie miałyby siły przebicia, byłyby nieprzekonujące i nieprzekazywalne. Natomiast wraz z czynami sprawiają, że mogą być przekazywane i wpływają na postawy i decyzje ich odbiorców. To również efekt motyla, tyle że - powiedzmy - uduchowiony. Dla mnie to właściwie to samo.
Na koniec - również pozdrawiam :)
Przytyk o "oleju w głowie" absolutnie nie dotyczył Ciebie. Zarzuty o czyjejś głupocie, jeśli ja dostrzegam formułuje bezpośrednio - bez pośrednictwa aluzji. Chodziło mi o powszechne w niektórych kręgach deprecjonowanie sieci jako źródła wiedzy.
Poza tym : inaczej rozumiemy "efekt motyla". Ja bardziej przez pryzmat przypadkowości, Ty zakładasz w tej teorii konsekwencje świadomych czynów. Kwestia jest "stykowa", sporna, ale tego sporu nie będę tu kontynuował - bez urazy : deklarowałem moja wstrzemięźliwość juz wcześniej.
Dobranoc.
"Czy historia Fabrykantki zdarzyla sie przed tym jak zyl Zachary?"
Chciałoby sie pogratulować ominięcia dość istotnej informacji,że w świecie Zacharego,Somni był czczona jako bóstwo)
.
Hej! Dziekuje, za wszelkie wypowiedzi :)
Marekgda.pl, oczywiscie zauwazylam Somni jako Boginie, ale z tego poplatania jakie czulam po filmie,
nie bylam pewna, czy... to ta sama Somni :) Przyznaje, ze troche sie zawachalam, po dyskusji ze znajomym, ktory usilowal mnie przekonac, ze historia Somni zdarzyla sie na samym koncu, bardzo odleglym od innych,
nie pasowalo mi to wlasnie, przez Boginei :)
Z braku czasu nie mialam kiedy napisac, ze dokopalam sie sensownych odpowiedzi na moje pytania, watek:
*Zawód... jako adptacja ssie
*wszystko podano nam na tacy
*czym jest Atlas
uuu ła ła, takie pytanie? polecam obejrzeć jeszcze raz film, albo sięgnąć po książkę. O chronologii już wiesz.
MEGA SPOILER. A czemu śmierć Sonmi może coś zmienić? Nawiążę jeszcze do tego co zacytowałaś "...Sonmi, kelnerce żyjącej w XXII wieku, w świecie, w którym zanikły normy bioetyczne, a ludzie tolerują klonowanie i jedzenie ludzkiej biomasy. Sonmi po męczeńskiej śmierci stała się natchnieniniem...". Zanikły normy bioetyczne dlatego bo tworzy się klony? Czy sąd niby taki wniosek, bo nie wiem skąd wytrzaśnięto to o normach bioetycznych? Tworzy się klony jako wysoko wyspecjalizowane organizmy, których świadomość jest ograniczona i ich wiedza obejmuje jedynie zagadnienia związane z wykonywaną pracą. Ludzie w większości uważają ich za narzędzia/zwierzęta (co widać na filmie), które są pomocne w podtrzymywaniu funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa po wojnie nuklearnej. Ludzie nie tolerują jedzenia ludzkiej biomasy. Z filmu to może za bardzo nie wynika, ale ludzie nie wiedzą co dzieje się z fabrykantami. Nie wiedzą że zjadają biomasę po nich. O tym wie bardzo nieliczna grupka ludzi pracującej dla korporacji zajmującej się "utylizacają" fabrykantów, plus ludzie należący do władzy oraz partyzanci. Władza jest tak sprawowana, że ludzie nie uwierzyliby w ten fakt, nawet jeśli taki news wyciekłby do opinii publicznej bez wiarygodnych źródeł. A wiarygodne źródła są eliminowane zanim zdążą nabroić. Cała historia Sonmi to jest prowokacja władzy. Partyzanci to grupka buntowników, która wierzy, że może coś zmienić i temu walczą o uwolnienie tej fabrykantki. A ona wie jeszcze mniej niż oni, przynajmniej do czasu egzekucji. Ale ludzie sprawujący władzę (Jednomyślność) wie o wszystkim i pozwala jej uciec, zdobyć wiedzę i wygłosić przemówienie. Później dokonują manipulacji i wszystko przeinaczają w treść o przekazie "wyzwolone fabrykanty sieją zdradziecką propagandę, głoszą kłamstwa i chcą się przyczynić do osłabienia i tak ciężkiej sytuacji państwa, przez co są niebezpieczni i należy ich jeszcze bardziej kontrolować oraz nie należy im wierzyć w ani jedno słowo". Następnym razem zwróć baczną uwagę na wypowiadane kwestie w trakcie gdy Archiwista przesłuchuje Sonmi. Wracając do postawionego pytania o to co jej śmierć może zmienić. Jej uniesienie (to że zdobyła samoświadomość i wiedzę), poświęcenie, przemowa, przesłuchanie i śmierć jednak zostały dostrzeżone przez publikę. Zasiały nutkę zwątpienia chociażby w Archiwiście, który uwierzył w jej wersję historii. To są w zasadzie 2 zdania. Jedno z pierwszych i jedno z ostatnich w trakcie ich konwersacji o tym że jej wersja prawdy jest jedyną prawdą a pozostałe to kłamstwa i że jedna osoba już uwierzyła w jej wersję wydarzeń. ;) A poza tym, nie jest to powiedziane bezpośrednio, nawet w książce, ale myślę że to właśnie jej wystąpienie wywołało z czasem pogorszenie nastrojów w społeczeństwie Nea So Copros. Ludzie uznali Sonmi za piewczynię prawdy i wyzwolicielkę umysłów, możliwe że mędrczynię, filozofkę, a nawet proroczkę (dziwnie to brzmi w wersji żeńskiej). To doprowadziło do rebelii, a z czasem do wojny wyniszczającej ludzką populację, co zostało ostatecznie nazwane Upadkiem. Cywilizacja została niemal zgładzona, wiedza stała się ograniczona, ciężko dostępna i ogólnie ciężka do rozszyfrowania dla pozostałej przy życiu garstki ludzi. To wszystko doprowadziło do powrotu barbarzyństwa i życia jak za czasów średniowiecznych. Co oglądamy w wątku o Zachariaszu i Meronym, gdzie Sonmi jest już uznawana za kogoś pokroju naszego Jezusa i jest symbolem nadziei i czynów niemożliwych. Jest przedmiotem kultu i synonimem cudów i elementem zabobonów. A co strasznie oburza niektóre persony oglądające film. ;)
No. Mam nadzieję że wyjaśniłem wszelkie wątpliwości związane z Sonmi. Mam nadzieję, że nikt się mnie nie czepnie o to, że wyłożyłem kawę na ławę i zrobiłem to w sposób obrażający myślenie oraz że moja wypowiedź jest jeszcze bardziej infantylna niż film. ;)