Film calkiem przyjemny, intrygujacy i interesujacy jako projekt artystyczny, ale nie moge jakos przestac miec wrazenie, ze mialem bardziej do czynienia z salatka warzywna niz daniem z gornej polki. Gdy podzielic czas filmu przez 6, wychodzi, ze kazdy z epizodow trwal srednio 28 minut, wydaje mi sie ze to zdecydowanie za malo na opowiedzenie danej historii. Mimo iz caly film trwal niemal trzuy godziny, mialem wrazenie ze zostal nieco uciety, w wiekszosci przypadkow ciezko bylo sie dopatrzec zwiazkow miedzy epizodami jakichkolwiek innych niz zaangazowani w nie aktorzy. Oczywiscie rozumiem watek roznorodnych postaw wobec niesprawiedliwosci swiata, kazdy bohater mial inne tlo i z inna niesprawiedliwoscia sie borykal, ale zostalo to w dziwny sposob zepchniete na dalszy plan, zeby na koniec filmu dowiedziec sie, ze mimo iz w latach 70tych Tom hanks zostal rozdzielony z Halle Berry, to w dalekiej przyszlosci i na innej planecie razem sie zestarzeja - czyzby kolejna przeciwnosc losu przezwyciezona przez milosc? nie mam zielonego pojecia, epizody byly zbyt krotkie i chaotyczne, zeby wyciagac z nich tak wzniosle wnioski.

Film byl bardzo "ksiazkowy" co zazwyczaj cenie w kinematografii, zwlaszcza plynacej z hollywoodu, jednak czy nie lepiej bylo wyciagnac 3-4 historie z ksiazki? mysle ze z pewnoscia mozna bylo odpuscic motyw wydawcy ksiazek, ewentualnie spisku w latach '70. Szkoda w sumie,film od poczatku zapowiadal sie niesamowicie, i z pewnoscia jest wyjatkowy, jednak w zadnym wypadku nie jest ani arcydzielem ani filmem bardzo dobrym.

(sorry za brak polskich liter / zastrzegam iz moje zdanie w dowolnej chwili moze ulec zmianie)