Niestety nie tylko ładne zdjęcia i dobrzy aktorzy wpływają na jakoś filmu. Co prawda można dostrzec także ciekawą symbolikę, zostały też poruszone niektóre ponadczasowe kwestie moralno-społeczne, które mimo całej tej pięknej otoczki i rozmachu, z jakim zostały zaprezentowane, nie zdołały zrobić na mnie szczególnego wrażenia. Do tego podsumowanie prawie 3-godzinnego filmu patetyczną muzyką i podniosłymi scenami, nasyconymi jakże mądrymi prawdami życiowymi. Wybaczcie, ale nie imponuje mi wszystko, co kolorowe i widowiskowe... Oczywiście zaraz znajdzie się ktoś, kto zasugeruje, że nie zrozumiałam filmu, ale wybaczcie tym razem chyba będę nieprzejednana.
Zgadzam się z Tobą, dopiero co wróciłem z seansu w kinie i musze przyznać, że jestem niesamowicie zawiedziony tym filmem, liczyłem na coś więcej widząc tą obsade. Siedziałem i czekałem kiedy się wreszcie skończy, albo kiedy nastąpi jakiś zwrot akcji który połączy historie ukazane w filmie w jakąś spójną całość. Niestety przeliczyłem się, strasznie nudny film, bez jakiegoś konkretnego przesłania. A co do kolegi wyżej vacuum0401, to nie rozumiem co ma znaczyć Twoja odpowiedź, każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii.
Dokładnie spodziewałem się czegoś ciekawego, a tu klops. Poszarpana akcja, brak spójności fabuły. W drugiej godzinie zacząłem ostro ziewać i tak mi zostało do końca filmu. I te charakteryzacje miejscami budzące śmiech na sali (dosłownie) zwłaszcza H.Granta.
Ja mam z tym filmem sytuacje podobną do ,,Avatara". Wszyscy mnie przekonują, ,,Idź, to jest najlepszy film na świecie". Poszedłem, i muszę stwierdzić, że film nie ma ,,tego czegoś". Brak spójności, wątków nie łączy nic poza aktorami. Jedyne ciekawe wątki, to ten z wydawcą i historia po upadku ludzkości. Przez te 3 rzeczy film dostaje ode mnie ,,tylko" 8. A mógł być faktycznie najlepszy.
przez te dwa wątki które jak dla mnie też są totalnie puste i bezwartościowe i za aktorów dajesz filmowi 8??? i to 8 jak rozumiem to jest słaba ocena w Twoim mniemaniu?
Czytaj uważnie. Napisałem ,,tylko" 8 specjalnie w cudzysłowie. Oceniam tak film za bardzo dobre wykonanie, ciekawy pomysł, dobre aktorstwo i właśnie te dwa wątki które mi się podobały. To moja subiektywna ocena, bo gdybym każdy film oceniał obiektywnie to wstawiałbym tylko 10 i 1.
Więc oceniasz film czy aktorstwo? Film to głównie fabuła, bo czymże jest film bez fabuły? Wszystko inne jest nieistotne jeśli historia jest słaba choćby tam zagrali Al Pacino z Anthonym Hopkinsem. Czyli z Twojej oceny wynika że na ocenę efektów wizualnych, aktorstwo i temu podobne poświęcasz, aż 8 punktów, a przesłanie jakie niesie ze sobą film jest dla Ciebie mniej istotne (jak wnioskuje z Twojej oceny) bo przeznaczasz na nie 2 punkty których filmowi nie przyznałeś.
A czym byłby film bez aktorstwa? Jakoś nie widzę tu wielkiego przesłania, interpretacji ludzkiego żywota, czy czego tam chcesz. Nie wierzę że wybory moich poprzednich wcieleń mają na mnie wpływ, ponieważ nie wierzę, że miałem poprzednie wcielenia.
P.S. Filmowi ocenę podnosi też muzyka, która, jak na to nie patrzeć, jest jego ważnym aspektem
Myśle że mnie nie rozumiesz, ja wcale nie uważam że ten film miał dobrą fabułę, również jak Ty nie widze tu wielkiego przesłania pragnę Ci tylko uzmysłowić że dajesz filmowi, który ma słabą fabułę 8( czyli jak dla mnie wysoką ocenę). Jak mnie się nie podoba film to daje mu coś z zakresu 0-5 ,a nie 8
Ale mi się podobał film, tylko uważam, że wiele rzeczybyło w nim zbędnych i niespójnych. Szczególnie nie podbał mi się wątek klonów w Nowym Seulu, ale nie aż tak bardzo, żeby zepsuć cały film. Wątki Adama Ewinga i Luisy Rey nie przeszkadzały, wątek Roberta Frobishera daje nawet na plus, pozstałe elementy, wymienione w moich poprzednich wypowiedziach są bardzo dobre, i właśnie dlatego oceniam film na 8. Nie podoba mi się też pseudofilozoficzna
otoczka, ale to nie wina filmu, tylko ludzi, którzy tak, a nie inaczej go interpretują.
Każdy wątek jest połączony nie tylko aktorami. Główna postać każdego wątku pozostawia coś z czym zapoznaje się następna i to inspiruje ją do pedojmowania pewnych decyzji.
Oczywiście, wiele rzeczy powtarza się w tym filmie. Np. Dom starców w którym przebywa Cavendish to dom Ayrsa. Ale chodziło mi bardziej o coś co łączyłoby wszystkich bohaterów ze znamieniem. Ale nie to co pozostawiają, tylko bardziej jakaś cecha, fragment historii, powtarzająca się scena, dialog.
Ale to jest bardzo ważne powiązanie poszczególnych wątków. Następna osoba dostrzega podobieństwo sytuacji i to ma wpływ na jej działanie. Przykład: Ewing zaprzyjaźnia się z dr Goose, któremu chodzi tak naprawdę o zniszczenie go i przejęcie dorobku. Analogiczna sytuacja jest w relacji Frobisher - Ayrs.
Przyznam, że wolę takie luźne związki niż powtórzenie bardzo tej samej historii w sześciu różnych sceneriach.
Nie chodzi mi o powtarzanie tej samej historii, tylko o jakąś jedną scenę/dialog/rekwizyt który pojawiłby się we wszystkich wątkach.
Proponuję przeczytać książkę wtedy ujrzycie filmy w innej perspektywie i bardziej go zrozumiecie, choć na początku dzieła pana Mitchella Davida jest trudny język i trzeba się połapać o co chodzi ja zaczęłam tydzień temu czytać i pojąć sens tej książki, a potem filmu, na którym byłam we wtorek, zrozumiałam dzięki pięknie okazanemu światu Mitchella całe arcydzieło jest idealne tylko trzeba się wryć w tą ekranizację i książkę, trzeba się zastanowić, a po pierwsze oglądać uważnie oraz czytać. Każde słowo, zdanie przeanalizować tak jak to gdy ktoś powie ci coś niezrozumiałego. Film sam w sobie ma urok, choć nie dorównuje książce to i tak jest świetny: muzyka, aktorzy, zdjęcia wszystko piękne, idealne daje do zrozumienia, na prawdę bo mówi nam o tym co jest ważne.
więc można by stwierdzić że film jest skierowany jedynie do osób które czytały książkę, reszcie muszą wystarczyć jedynie obsada, muzyka i zdjęcia? Ja oceniam fabułę, fabuła była dla mnie nie zrozumiała wiec atlas dostaje 2
Słyszałam, że książka jest świetna, sama chętnie w najbliższym czasie po nią sięgnę. Ale film powinien bronić się sam w sobie i być ciekawy dla wszystkich widzów, nie tylko tych, którzy wcześniej zapoznali się z lekturą
Dokładnie do tego zmierzam. Na przykład filmy na podstawie prozy S.Kinga - Lśnienie czy Misery, nie muszą powoływać się na świetność książki, żeby ktoś je docenił.
jaki sens robić film dla szerokiej widowni, jeli nie można go zrozumieć bez przeczytania książki i jeszcze trzeba "Każde słowo, zdanie przeanalizować tak jak to gdy ktoś powie ci coś niezrozumiałego" ???? to wtedy trzeba się za jakiś underground zabrać dla zapaleńców, tym bardziej, że twórcy filmu wcale się nie afiszowali z tym, że to książka jest tu najważniejsza.