Auta 2

Cars 2
2011
6,6 68 tys. ocen
6,6 10 1 68012
5,8 22 krytyków
Auta 2
powrót do forum filmu Auta 2

AUTANAZJA

ocenił(a) film na 3

Na początku było słowo. A potem powstało niebo, ziemia, rumianek, koszatniczki, Cyganie i animacja. I jakiś czas później urodziłem się ja – miłośnik kreskówek oraz ruchomych obrazków maści wszelakiej, które to ukształtowały mą chorą psychikę i do tej pory od czasu do czasu zdarza się im ją popieścić. Raz są to absurdalnie śmieszne seriale w stylu South Parku, czasem surrealistyczne, choć atrakcyjne wizualnie bizzare-animations pokroju „Rango”, a co pewien czas trafia się jakiś rodzynek - perełka, która nakreśla górną granicę jakościową i którą przekroczyć mogą jedynie godni jej następcy. Odkąd animacja 3D nabrała pełnometrażowych rozmiarów – to jest od 1995 roku i pierwszego „Toy Story” – królem wśród tego rodzaju filmów zostało studio Pixar, co roku zgarniające zasłużonego Oscara za swą wesołą i wielce kunsztowną twórczość. Wszystkie ich obrazy zawsze były co najmniej bardzo dobre, a kilka z nich otarło się nawet o czysty geniusz. Pewnie, kilka razy zdarzyło im się wypuścić jakieś słabsze ogniwo, ale przecież każda potwora znajdzie swego amatora, więc nawet mocno średnie „Auta” z 2006 roku zgarnęły tysiące wiernych im serduszek (wraz z zawartością ich portfeli). Ale co ja gadam – przecież „Carsy” to, o dziwo, jedna z najbardziej dochodowych disneyowskich serii! Pewniakiem był więc fakt, że prędzej, czy później powstanie długo wyczekiwany przez fanów sequel, a sumki na kontach twórców podrosną o kilka tłustych cyfr. Kolejny rok, kolejny hicior, kolejna prestiżowa nagroda za najlepszą animację… czyż nie tak?



PIXARMAGEDDON

Zapowiadam teraz oficjalnie, że jeśli jakimś cudem „Auta 2” dostaną Oscara w jakiejkolwiek kategorii, przestaję się przejmować ową hollywoodzką „wyrocznią” i będę ją traktował jedynie jako komercyjną ciekawostkę (kto myślał, że napiszę coś w stylu „jeśli dostaną Oscara, zgolę się na łyso” ten huncwot i naiwniak!). Po pierwsze – konkurencja w postaci prześwietnego „Rango” oraz równie wspaniałej „Kung Fu Pandy 2” jest konkurencją groźną, na światowym poziomie i nie dającą szans marnym animacyjnym płotkom. Po drugie – poprzez pojęcie „płotka” mam na myśli twory pokroju drugiej części „Aut”, które powstały prawdopodobnie tylko dlatego, że reżyserowi zabrało złotych płytek do wykładania łazienki w willi na Majorce i postanowił odbić sobie na nas trochę mamony. Mówię to z olbrzymim smutkiem, ale niestety, musiało to kiedyś nastąpić – Pixar stworzył gniota. Już pierwsze „Carsy” raziły infantylnością i marnie wykreowanymi postaciami, których natłok na ekranie tłumaczyć można tylko ilością zabawek, jakie dało się na ich podstawie wyprodukować, ale historia z morałem mogła się jeszcze w jakiś tam sposób komuś spodobać. W jej kontynuacji (a raczej pewnego rodzaju spin-offie, gdyż głównym bohaterem tym razem zostaje irytujący Złomek) naprawdę mało co trzyma się kupy – za to w dużym stopniu przybiera jej kształt.



UNBEARABLE PAIN

Gdy w pierwszych recenzjach tego filmu wyczytałem, że Pixar nie podołał i wypuścił półprodukt, nie wierzyłem własnym oczom. „Król dał ciała? Nie może być!”. Musiałem osobiście wybrać się do kina i na własnej skórze przekonać się, co oznacza ból i cierpienie. Oj tak, za niedowierzanie się płaci. W moim wypadku było to siedemnaście złotych i dwie godziny z życiorysu, które od totalnego zmarnowania uratowała jedynie krótkometrażówka z Toy Story puszczona przed „daniem głównym”. Nie była może tak zabawna i oryginalna jak jej starsze siostry, ale dla fanów Chudego i Buzza (czyli mnie!) to i tak gratka warta poświęcenia. A chwilę później… rozpętało się piekło. Kurczę, naprawdę wydawało mi się, że te wszystkie krytyczne recenzje związane są z jakimiś wyimaginowanymi uprzedzeniami, zbytnią powagą w podejściu do tematu i nie wiadomo czym jeszcze, ale jedno mogę Wam zapewnić – nie były one w żadnym stopniu przesadzone. Tak chaotycznego i męczącego seansu nie przeżyłem od czasu „Udręczonych” (a minęły już dwa lata od tamtej pory). Po raz pierwszy od bardzo dawna miałem szczerą chęć opuszczenia sali, zwrócenia się na północ i biegnięcia przed siebie tak długo, aż zaczną krwawić mi stopy. Dlaczego? Zacznijmy klasycznie – od samego początku…



JĘZYK REDNECKI

Tym razem, zamiast bezpośrednio kontynuować przygody Zygzaka McQueena, postanowiono skupić się na jego średnio rozgarniętym przyjacielu, Złomku, który zdecydował się towarzyszyć mu w jego światowym wyścigowym tournee, odwiedzając przy okazji kluczowe miasta i stolice na całym globie. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że pewien agent Jej Królewskiej Mości, Sean McMission, omyłkowo wziął go za amerykańskiego super agenta i wprowadził do niebezpiecznego świata walki ze złem i występkiem. Sęk w tym, że Złomek, który Sam Sobie Mości, nie jest w żadnym wypadku bohaterem godnym swojego własnego pełnoprawnego obrazu. Jako postać drugoplanowa był ok, ale w roli pierwszoplanowej sprawia wrażenie ryby wyjętej z wody i nijak nie pasuje do mrocznego kryminału, do jakiego - zgodnie ze słowami reżysera - aspirują „Auta 2”. Jego stylistyka wypowiedzi, mająca niejako naśladować wiejski dialekt, jest po prostu cholernie chaotyczna i chyba naprawdę trzeba być dzieciakiem z ADHD w węglowodanowym transie, żeby wyłapać każdy jeden tekst i przetłumaczyć go sobie na polski. Ale to zaledwie czubek góry lodowej, przez którą ten film jest praktycznie nieoglądalny.



El very größe equivoco

Otóż, jak już wcześniej wspomniałem, Złomek podróżuje po całym świecie, po drodze napotykając tubylców, którzy zgodnie ze swoją narodowością, rozmawiają z określonym dla siebie akcentem. Mamy tu więc auta niemieckie, włoskie, rosyjskie, japońskie, francuskie i wiele innych, które co drugie polskie słowo wpychają jakiś odpowiednik ze swojego rodzimego słownika. Dlatego nie zdziwcie się, gdy nagle usłyszycie, że włoski bolid „nabrał mozarelli i jest gotów do corse automobilistiche”, a niemiecki samochód ma „das eine kleine problemen”. Czy to naprawdę aż tak przeszkadza? Uwierzcie mi, że tak – połowy dialogów człowiek po prostu nie jest w stanie wyłapać, bo nie dość, że są one skomplikowane, to do tego nagrano je niewyraźne, speedują jak pokręcone i bardzo często zagłuszane są przez pozostałe efekty dźwiękowe. Dzieci pokochają nieustanną akcję dziejącą się na ekranie, ale jeśli jesteś dorosłym i szukasz jakiegoś sensu w przedstawionej historii, lepiej przygotuj się na srogie rozczarowanie. Chyba, że udasz się na wersję anglojęzyczną – fragmenty w tym języku, które znalazłem w internecie, wydają się o wiele bardziej zrozumiałe i logiczne. Cóż, najwidoczniej polski dubbing nie zawsze musi dodawać uroku.



SEX AND VIOLENCE! WELL… ONLY VIOLENCE.

Przez denerwujące dialogi, których translator powinien dostać jednostronny bilet na Syberię, bardzo szybko zgubiłem wątek i nie miałem pojęcia o co właściwie biega w tym całym rozgardiaszu. Tutaj ktoś strzela, tam ktoś dokonuje dywersji, a jeszcze inny gość porywa tego tamtego i robi mu brzydkie kuku na karoserii. Owszem, ambicje i chęci na stworzenie prawdziwego kina akcji były, ale czy aby na pewno pasuje to do konwencji sympatycznych, ścigających się ze sobą samochodzików? Niektórzy rodzice pieklili się, że film ukazuje brutalne śmierci i egzekucje sympatycznych bohaterów, co jest niby trochę naciągane, ale niejednokrotnie miałem wrażenie, że gdybym był dzieckiem, zapewne odczuwałbym dyskomfort, gdy nikczemny Profesor Z ukatrupiał w swym laboratorium jednego z tajnych agentów. Całe szczęście, że ukazana przemoc nie ma nic wspólnego ze szczególnym realizmem i najmłodsi widzowie skupią się raczej na migoczących kolorkach oraz zabawnych postaciach, których nagła śmierć raczej nie spędzi nikomu snu z powiek. Ale tak – strona graficzna filmu stoi na bardzo wyśrubowanym poziomie i ma się wrażenie, że twórcy skupili się głównie na grafice, przymykając oko na mierny scenariusz. No i jeszcze muzyka! Ścieżka dźwiękowa jest świetna, a składają się na nią kawałki takich zespołów jak Weezer, czy Robbie Williams! Co jak co, ale akurat w tej kwestii jest grubo!



FINAL WARNING

„Auta” z 2006 roku miały wiele wad, ale udało się je przykryć moralizatorskim płaszczykiem, czyli przypowieścią o tym, że nieładnie jest dążyć do sukcesu za wszelką cenę i trzeba czasem przystopować, by powąchać kwiatki w gronie wiernych przyjaciół. „Dwójka”, wyraźnie zainspirowana mini-serialem „Złomka bujdy na resorach”, nie ma już takiej mocy napędowej i nawet napompowanie jej pro-ekologicznymi hasłami nie pozwoliło jej wybić się z zamulonego dna realizatorskiego partactwa. Gdybym oglądał film po angielsku, zapewne ocena byłaby nieco wyższa, ale z tak skopanym polskim dubbingiem i chaotyczną fabułą, męczarnia w kinie była nieunikniona. Niestety, nawet „ale urwał” wykrzyczane przez rdzawego głównego bohatera pod koniec filmu nie mogło go w żaden sposób uratować. Zapowiada się „były niedoszły” kandydat na animacyjnego Oscara 2011 roku…

A Wam serdecznie radzę - unikać jak ognia!
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------


+ animacja, muzyka, gościnny występ Papa-Mobile :D

- polskie dialogi (przez które filmu nie da się oglądać), marna fabuła z przesłaniem pro-eko, nijakie postaci, skok na naszą kasę

Ocena: 30/100
===============
http://cinemacabra.blog.onet.pl/

Pawlik

Czyli ogólnie rzecz biorąc przesłanie pro ekologiczne jest zawsze na minus, co jest z wami ludzie !!!? Ostatnio happy feet z proekologicznym przesłaniem Oscara jednak dostał !
Kung Fu Panda też jest strasznie efekciarskim i naładowanym fajerwerkami filmem z fabułą która rwie do przodu niczym Mcqueen z serii Aut.
W KP 2 też jest masa przemocy i śmierć .
Te dwa filmy wydają się być bardzo podobne do siebie, są nastawione na komercyjną popcornową widownie - ale pewnie po Pixsarze ludzie się dużo spodziewali, to też tym większy zawód gdy Pixar wypuszcza animację którą mogłaby bez problemu zrobić Dreamworks czy Sony.
Szkoda liczyłam że jednak Auta dostaną w końcu Oscara jednak śliczna animacja i muzyka to za mało :(:(
Sony błagam nie spier.... Hppy Feet 2

ocenił(a) film na 3
Raditz

Nie zawsze przesłanie pro-eko jest na minus, bo np. Żółwik Sammy był całkowicie nastawiony na ten temat (Happy Feet zresztą też), a oba okazały się naprawdę świetną rozrywką!
KP2 jest mega efekciarska (i fajnie), ale mamy tam o wiele ciekawsze postaci (każda z nich ma swoją interesującą historię z przeszłości i przez to - jak wiemy chociażby z Sekretów Potężnej Piątki - każda z nich ze swoją charyzmą nadaje się na głównego bohatera i nie powinna irytować tak bardzo jak Złomek).
Główną bolączką Aut jest nie "pro-ekologiczna fabuła", ale jej szablonowość i chaotyczność, związana z marnym głównym protagonistą - oraz BEZNADZIEJNYM dubbingiem, przez którego ledwo wytrzymałem do końca seansu. A chodzę do kina ok. 2 razy w tygodniu i nigdy mi się to nie zdarzyło (no, poza "Udręczonymi" gdzie czułem się wielce tytułowo :P)...
pzdr.

ocenił(a) film na 10
Pawlik

Nawet mi się nie chciało tych wypocin do końca czytać.... jak masz coś z głową to idź proszę do lekarza, a nie obrzucaj błotem świetny film.