Sprawny. Dobrze zrobiony. Konkretna muzyka. Scenariusz bez zarzutu. Odpowiednie zakończenie. Polecam.
Czy Ty musisz oglądać to co ja oglądam?:) Scenariusz ma dziury, inaczej historia byłaby bardziej przekonująca, ale zakończenie intrygujące i prowokujące.
Myślę, iż wersja polegająca na tym, że obydwoje mamy dobry gust, jest do zaakceptowania. Nie oglądasz przypadkiem teraz "Blue Valentine"? :)
Zarzuć jakąś "dziurą", zastanowię się.
Poza tym, to dałam 7, a z mojego komentarza wynika, że film powinien być wyżej przeze mnie oceniony, prawda? Poddałam się uczuciu, iż mogło być jeszcze lepiej, coś można było "podrasować". Ale przyznać trzeba Polańskiemu, że nawet siedząc na szanownym tyłku w domu w Szwajcarii, potrafi kręcić interesujące filmy.
Nie, ale mam ten film w kolejce do obejrzenie ;)
Co do Polańskiego to film wydał mi się zbyt niedopracowany. Widz prowadzony jest przez historię niezgrabnie, cały czas, a nawet po seansie ma się uczucie niedosytu. Film pretenduje do miana thrillera politycznego z niezwykle ważnym przesłaniem, że za tym którym wierzymy, którzy są liderami wielkich państw, może stać ktoś inny, a z pozoru ktoś wielki to tylko marionetka. Tylko, że całokształt wyszedł bardziej jak film o teorii spiskowej. Do tego w roli "ubezwłasnowolnionego" byłego premiera Wlk. Brytanii obsadzenie Pierce'a Brosnana wypadło dla mnie groteskowo.
Tak szczerze powiedziawszy zastanawiam się czy Polański czasami w filmie nie wyśmiewa ludzi wierzących w teorie spiskowe? To by tłumaczyło zgrzyty w scenariuszu. Oraz to, że nie wiemy czy Ruth Lang była agentką, bo jaki jest na to dowód? Tylko taki, że poprzedni autor widmo tak twierdzi, ale na jakiej podstawie? Jak do tego doszedł? Pozostaje jedynie trop Pual'a Emmetta. Ale czy Paul Emmett był agentem CIA ? Tego też nie wiemy, główny bohater wywnioskował to po tym jak trafił na jakąś ze stron internetowych wklepując jego nazwisko w... google (sic!). A Richard Rycart? Gorliwie przytakuje głównemu bohaterowi, gdy ten opowiada o agentach CIA, bo chce wyciągnąć od niego jak najwięcej sensacyjnych informacji (obojętne czy prawdziwych czy fałszywych) by jeszcze bardziej pogrążyć w oczach opinii publicznej byłego premiera.
Ja również miałam odczucie, że jak na Polańskiego, to jest to raczej nie ta liga. Film wydał mi się daleki od kina europejskiego, pomimo brytyjskich aktorów, polskiego reżysera itd. Kurcze, musiałabym przeczytać jakiś zacny artykuł lub wywiad z Polańskim, dotyczący tego obrazu, może byłoby łatwiej. Dla mnie, albo chodzi o klimat (mniam!), albo o zajęcie się tematyką na topie (terroryzm). Twój trzeci akapit zachęciłby mnie do obejrzenia, gdybym jeszcze tego nie zrobiła, gdyż albowiem uwielbiam takie gdybanie nad poszczególnymi elementami scenariusza (jeśli ma wystarczający sens). Dla mnie, w tym przypadku, nie są to niedociągnięcia. Widz jest zostawiony samemu sobie. Ostatnim filmem, który by mnie pod tym względem porządnie nakręcił był "Mr. Nobody" - nie ogarniam go do teraz i to jest piękne:)
Hm, tylko właśnie jest pytanie, co Polański chciał osiągnąć i pokazać. Wielu ludzi zachwyca się tym filmem jako "genialnym thrillerem politycznym", ale jak na genialny thriller polityczny ma zbyt wiele dziur i absurdalnych rozwiązań fabularnych. Tak więc zgrzyty fabularne są przy podchodzeniu do "Autora Widmo" na serio. Tylko pytanie co Polański chciał przekazać? Może kiedy stało się jasne, że nie będzie miał pełnej kontroli nad filmem ze względu internowanie, zdecydował się na formę z przymrużeniem oka. Ale to tylko moje nic nie wnoszące spekulacje.
Mam podobnie, lubię rozkładać film na czynniki pierwsze, i zastanawiać się jaka kryła się myśl w pokręconym umyśle twórcy. "Mr. Nobody" na pewno do takich filmów się zalicza, nie wiem czy oglądałaś "Magnolię"? Trochę przypomina Pana Nikogo, także pokręcony film z interesującymi rozwiązaniami, które można albo kochać, albo nienawidzić :)