Ok. Autor widmo rozwiązuje zagadkę. Tylko jaką? Nie zamierzał do niczego dochodzić, a odkrył prawdę całkowicie przypadkiem, zastanawiając się przy okazji nad tym co się
stało jego koledze po fachu. Brakuje tu w zasadzie głębszej fabuły uzasadniającej śledztwo a także drastyczne kroki, podjęte w celu ukrycia prawdy.
Myśląc o fabule filmu dochodzę do wniosku, że początek i koniec filmu są dobre, jednak główny wątek został przedstawiony bez polotu
nie rozumiesz typowej maniery Polańskiego:
1.zwykły, szary człowiek
2.wplątuje się w sytuację której nie rozumie, która go przerasta
3.ale nie wie o tym od razu
4.powoli, lecz nieubłagalnie na szyi bohatera zaciska się pętla
bohater nigdy nie miał zamiaru bawić się w detektywa. nie jest detektywem. jest biografem, który ma pracę do wykonania.
śledztwa nie ma co uzasadniać, bo bohater nie prowadzi go z żadną intencją - po prostu sytuacja sama go ogarnia, a postępuje dziwnie, bo jest zwykłym człowiekiem, sprawy go przerastają.
motywacja dla ukrywania obecności służb przewija się cały czas w tle, poza tym każdy, kto ma zielone pojęcie o polityce międzynarodowej - tzn chociaż czyta gazety i ogląda tv - wie jakie to ma znaczenie.
żeby to zrozumieć nie trzeba hamerykańskiego patosu i żenujących przemówień - które muszą wyjaśnić wprost fabułę , i to kto jest dobry a kto zły. takie wyjaśnienia wprost są dla ubogich umysłem braci w USA. tutaj są niepotrzebne.
Właśnie w tym rzecz, że nie widać, żeby go przerastała. Świetnie sobie radzi, doprowadza do rozwiązania zagadki. Tylko jakiej zagadki? Czy odkrycie, że żona jest szpiegiem jest takie zdumiewające w porównaniu z potencjalnym szpiegostwem członka władzy? Gdyby to jeszcze było zaskakujące...