za to, że twórcy nie wykazali się inwencją twórczą, tylko pojechali po bandzie z tymi nawiązaniami do oryginału. Dostajemy w sumie czystą powtórkę. Może nie jest ona aż tak bardzo skopiowana jak w przypadku "Omena", ale niestety za bardzo. Gra aktorska dość nierówna. Sophia Bush końcówkę zagrała zbyt czerstwo, a Sean Bean co prawda udźwignął swoją rolę, lecz Rutger Hauer był lepszy. Polecam tylko tym, którzy nie widzieli jeszcze pierwowzoru. Choć w takim przypadku bardziej bym chciał sięgnąć wpierw po film Harmona.