"Avatar: Istota wody" to jakaś cholerna rozkoszna frustracja. Z jednej strony film zalicza delikatną wtopę w rozmemłanej fabule, ale broni się m.in. specyficznym, technologicznym podejściem do aktorstwa, w którym czuć kunszt doświadczenia niektórych aktorów. Jednak co najistotniejsze, "Istota wody" polega na kreśleniu historii warstwą wizualną, która jest turbo-zachwycająca, jawi się jako epokowe osiągnięcie w kinematografii pod względem zastosowanych w filmie technologii i immersji takiego dzieła przez widza. Naprawdę, moi drodzy, nie da się ocenić w pełni obiektywnie "Istoty wody"; Cameron wiedział co robi, i jak to robi. Wiedział, że nie zadowoli wszystkich odbiorców, więc postawił na połączenie potężnego bodźca graficznego z najbardziej zaawansowanym silnikiem graficznym i oprawą, któremu wtóruje cudowna muzyka z typowo akcyjniakową fabułą, w której nie brakuje jednak nutki dramaturgii jednostki jak i społeczności.