Na pierwszą cześć poszedłem do kina z optymizmem i wielkimi nadziejami. Myślałem sobie : ,,Skoro wszyscy rozmawiają o tym filmie, to coś musi w nim być,,. Niestety, mój optymizm szybko prysnął, a zastąpiło go zażenowanie i smutek. Historia wyrwana z kontekstu, której nadano wielką pompatyczność i wzniosłość. Na kilometr wszystko zalatuje sztucznością , a więcej efektów 3D widziałem na drugiej części Kung Fu Pandy. Nie wiem, jaki element tego filmu powoduje aż taki zachwyt publiczności, ale co do pisania dwóch części naraz, a tym bardziej ich kręcenia coś wiem. Tak samo było w przypadku Piratów z Karaibów: Skrzyni Umarlaka i PzK: Na krańcu świata.Efekt był taki,ze większość oglądających uznała 2. cześć za gorsza od 1., a 3. za gorszą od 1.i 2. Panie Kamerun, kończ, wstydu oszczędź.
Kluczem i jednocześnie odpowiedzią do zagadki "co stanowi o magii/sukcesu Avatara?" to najlepszy w historii kina marketing. Żaden film nie był tak reklamowany, z takim rozmachem, w każdej części globu. Przez jeden dzień mogłeś i słyszałeś o nim w telewizji, radiu, gazetach. Ten kto był odpowiedzialny za reklamę Avatara powinien dostać jakąś nagrodę, poważnie.