Serio, pierwszy Avatar mnie wgniótł w ziemię, gdy byłem w kinie 3d. Latające ptaszki wychodziły z ekranu, Jake mi sypał na twarz ziemię podczas biegania, a sekwencje biegania po drzewach dawały mi niesamowitą immersję. Oczywiście było tego zdecydowanie więcej.
W drugiej części przecież mamy ciągle wodę - jak wodę można wrzucić w trójwymiar, by robiło to wrażenie? Chyba musiałem mieć trefne okulary, bo nic poza ekran nie wychodziło - nie było tego efektu wow. W samej wodzie również nie było żadnego piękna. Duża rybka i nic poza tym. To już programy przyrodnicze mają więcej wdzięku.