Pod względem graficznym i dźwiękowym film powala.
Cały świat przedstawiony oczarowuje swoim pięknem. Również gra aktorska jest bardzo dobra. Niestety na tym kończą się dobre strony tej produkcji. Fabuła niesamowicie przewidywalna, często brak logiki, a podczas oglądania niektórych scen ma się wrażenie że produkcja zapomniała o niektórych postaciach. Również wątek główny nie posiada w sobie szczypty logiki i smaku, jest zwyczajnie żałosny.
Wiele osób może się ze mną nie zgodzić, ale proszę wziąć pod uwagę ile czasu czekaliśmy na kolejną część, a nadal nie dostaliśmy żadnej ciekawej fabuły.
Film ten był ciekawym widowiskiem wizualnym i porównywalnie do (za przeproszeniem) chłamu który od jakiegoś czasu w kinach wychodzi, jest dobry. Jednak sam w sobie niczego nie reprezentuje, poza niesamowitymi efektami wizualnymi.
Np. zniknięcie turkusowych, gdy najechali na statek. Nagle tylko rodzinka sama walczyła, a drugiego plemienia ani widu ani słychu, nawet swojej córki nie uratowali xD
Jake kazał się im nie wtrącać bo to sprawy osobiste to raz. Po drugie rasa ta ma mało doświadczenia w walce z ludźmi i ogień z dymem mogły ich bardzo zniechęcić. Po trzecie statek zatonął więc mogli uznać, że wszyscy zginęli. Przecież to wszystko jest oczywiste i jestem zaskoczony, że ktoś potrzebuje dodatkowych wyjaśnień. Statek otoczony ogniem i dymem tonie a w środku mamy finałową walkę i to jest ważne.
Dość często spotykana opinia, do której ja się przychylam. Oglądało się dobrze i mimo 3h seansu nie czułem się znużony, niemniej fabularnie nie jest to historyjka wysokich lotów. Nie zaskakuje, nie intryguje, rozwiązania fabularne nie dają satysfakcji.
Niektórzy jednak - do których się nie zaliczam tym razem - kładą nacisk na warstwę wizualną. I tak, była zabawa, 3h nie zostały zmarnowane, ale gdy będę wspominał ten film i opowiadał komuś o czym on był, to zachwytu w moim głosie nie będzie. Powiedziałbym nawet, że niektóre wątki, zachowania bohaterów, motywy były z lekka żenujące.
Pod względem montażowym rozczarowała mnie też finałowa bitwa. Widzimy nacierających ludzi morza, atakującego wieloryba, indywidualne potyczki przedstawicieli rodziny Sully'ego. I nagle zostają tylko ci ostatni, wieloryb znika, tak jak i armia zielonych Na’vi. A potem Sully i jego rodzina gubią się i toną w niekończących się korytarzach stateczku, który aż tak ogromny nie był. Wcześniej świetnie radzili sobie pod wodą, teraz nagle tracący orientację. Ja też ją straciłem, ten chaos nie wydawał mi się być kontrolowany.
I mimo długości filmu co jakiś czas miałem wrażenie, że doszło do jakiegoś montażowego cięcia, jakby jakiś wątek został urwany, niedopowiedziany.
Także infantylność tej opowieści nie może plasować tej historii w gronie arcydzieł światowej kinematografii.