Niestety. Druga odsłona nie przekonała mnie tak jak i pierwsza. Nic mnie w tym filmie nie zainteresowało. Ani prywatna wojna pułkownika Milesa, ani dramatyczne losy rodziny Sully'ego, ani biadolenie nad losem natury. Było za to sporo rzeczy, które zwyczajnie mnie irytowały. Fatalna nadekspresja (być może to jakieś wrodzone - po prostu nie znoszę aktorów grających za dużo twarzą) niczym brak kontroli nad tym co robi twarz. Nadmierny patos - czy naprawdę nie da się o ważnych sprawach trochę prościej, czy musi być łzawo, tanio? Muzyka, która czasem w ogóle jest od czapy. Czy ktoś zwrócił w ogóle na to uwagę? Choćby scena polowania na tulkuna (samicę z młodym) - przecież to ma być w założeniu dość dramatyczna scena a podkład muzyczny jest niczym z przygodówki Indiana Jones i to w momencie kiedy wyrusza on na przygodę. Etniczne wstawki fajne ale za dużo, patos po raz kolejny.
Nuda - sorki, ale ja się zwyczajnie nudziłem i nie - nie z powodu braku akcji tylko dlatego, że po raz kolejny dostałem zapychacz. Film tak naprawdę mógłby trwać 1,5 godziny ale reżyser wydłużył go o wprowadzenie w "nowy" świat. Celowo w cudzysłowie bo tak naprawdę już to widzieliśmy, kalka z poprzedniego filmu. I co teraz? W każdym kolejnym filmie będziemy się przenosić w inne rejony? Może pod ziemię - jak fajowo będą wyglądać neonowe, podświetlane stworki w nieoświetlonych tunelach...
Fabuła jest płytka. Wszystko jest bezlitośnie przewidywalne. Tutaj jednak nie będę się czepiać. Jest oczywiste, że to film dla dzieci od lat ośmiu do dwunastu więc nie będę się wytrząsać nad niskim poziomem scenariusza. Sądzę jednak, że również dzieciakom należy się coś więcej niż ruchome, kolorowe obrazki. Powiem tak - wybrałem się na ten film, bo miałem nadzieję, że część pierwsza może była niezbędna, była wprowadzeniem w świat Pandory a narracja przyspieszy trochę w kolejnej odsłonie a tu powtórka z rozrywki.
Lukier. O rany - jakie to jest przesłodzone. I to już od pierwszych sekund. Dlaczego nie można pokazać w ramach wprowadzenia normalnej rodziny z dziećmi? Czy to musi być matka patrząca na dzieci z taką miłością, że zaczyna przypominać kiczowate postaci umęczonych świętych z obrazków? Te półprzymknięte powieki, lekko rozwarte usta, ojciec z kolei patrzy z dumą jakby to był nie tylko pierwszy ale i ostatni raz kiedy jest mu dane je zobaczyć. Wszystko jest tak przerysowane tak jak kolory są przejaskrawione. Po seansie zaczynają się mdłości i niestety ja musiałem zwymiotować. Wymiotowałem równość, wolność, braterstwo, miłość do natury, patos, bohaterstwo, poświęcenie, lukier, naiwność, rodzinność...
Jedyne co zapamiętam z tego seansu to Paykan. Trochę dziwnie, bo sporo w nim krytykowanych przeze mnie cech ale jednak wydaje się najuczciwiej napisaną postacią. Jedyną, z którą można by poczuć jakąkolwiek wieź, która wzbudza jakiekolwiek zainteresowanie. Cała reszta to tylko wizerunki na okładki zeszytów dla gimnazjalistek.
Ach - i jeszcze Pająk - nie widziałem w ostatniej dekadzie gorszego aktora. Ja nawet nie powiedziałbym, że on jest drewniany. On się starał i chyba tym bardziej było widać jak potężnie mu nie wyszło. Błąd w castingu to jedno ale na koniec reżyser chyba rozumie co wyszło po cięciu, i że to się kompletnie nie nadaje do niczego, odstaje do reszty, jest błędem, crapem, niszczy i tak cienką tkankę filmu? Tragedia. Przyszłości temu chłopaczkowi nie wróżę chyba, że jest dzieckiem kogoś kto bierze udział w tym wszystkim to będzie się to poniżenie ciągnęło dalej.
Oczywiście to wszystko to moje nic nie znaczące, osobiste wrażenia po seansie. Nie chcę innym psuć zabawy więc daję 5. Tak po środku, bezpiecznie. Nie zawyżę ani nie zaniżę oceny. Widzę, że większości film się jednak podoba. I fajnie - ja nie mam z tym problemu bo trafiam też na filmy, na których dobrze się bawię więc dla każdego coś się znajdzie. To jak z disco polo - bardzo nie lubię ale nie uważam, że nie należy tego grać. Skoro tyle ludzi się przy tym bawi to kimże jestem, żeby protestować. Najważniejsze jest, żeby ludzie dobrze się bawili, prawda? Nie każdy seans musi mieć podwójne dno i zmuszać do myślenia - zgadzam się absolutnie, ale w tym odmóżdżającym seansie nie znalazłem niemal niczego co zatrzymało mnie na dłużej a przyjemności z oglądania tak po prostu, dla walorów wizualnych również nie zaznałem bo zwyczajnie mi się nie podobało.