Wizualnie szczyt, fabularnie mielizna. Nowatorstwo nie nadąża za historią, a Cameron zamiast dojrzałej opowieści serwuje widzowi przedszkole. Po około godzinie pojawiają się pierwsze zerknięcia na zegarek, a po całej salwie podwodnych ujęć człowiek już jest po prostu zmęczony.