....tej oklepanej przejaskrawionej baśni komputerowej. Avatar był do obejrzenia na RAZ dla samych efektów i tego efektu 3D. Sama fabuła prosta, oklepana jak budowa cepa i mega przewidywalna. Zero zaskoczenia. Trudno uwierzyć, że to ten sam reżyser od Terminatorów i Obcych.
A gdzie w AVATAR 2 mamy ekspedycje wyruszającą, by znaleźć starożytną, zaginiona cywilizację, która miała bliskie spotkanie z falą morską? Mam rozumieć, że Na'vi na Pandorze odnajdą JESZCZE BARDZIEJ prymitywne plemię od nich samych? I tam będzie taki fajny kryształ, który wszystkich utrzymuję przy życiu, wokół którego latają mordy dawnych władców? Okeeeeej... Sporo na temat drugiej części wiesz.
Król Lew? Jeszcze lepiej. Jake będzie miał syna, a Tom wstanie z grobu i z zazdrości zabiję brata. Natomiast syn Jake'a uda się na wygnanie, po czym porozmawia z Duchem Ojca (biorąc pod uwagę "niezwykłość" Pandory TO jest akurat całkiem możliwe) i wróci do "Na'visjkiej Zmiemi" by wygnać swego stryja! Król Lew jak malowany XD.
A zaskoczenie i skomplikowana złożona fabuła to jedyne wyznaczniki dobrego filmu? Mimo przewidywalności i prostoty scenariusza Avatar zrobił na mnie duże wrażenie. Przede wszystkim wywołał silne emocje związane m. in. z pięknem przedstawionego świata. A także z historią, która mimo, że oklepana, to poruszająca.
I nie ma co zniechęcać ludzi do filmu ponad dwa lata przed jego premierą. ;) Ja wierzę w Camerona. A pierwszą częścią mnie nie zawiódł.