Niewiele dziś ludziom potrzeba, by coś uznać za rewolucję. Gatunek widza, dla którego fabuła była najważniejsza chyba powoli wymiera, sądząc po zachwytach na temat tego filmu, bo Avatar to jedynie popis możliwości technicznych. Historia zaś jest schematyczna i do bólu przewidywalna. Zero emocji, brak wyrazistych postaci, nawet te koto-elfy mnie, prawdę mówiąc, nic a nic nie obchodziły. W dodatku film jest niemiłosiernie rozwleczony, chyba tylko po to, by móc jak najwięcej pokazać.
Najsłabszy z filmów Camerona, jak dla mnie. Do dzisiaj miałem go za jednego z nielicznych twórców potrafiących połączyć przepych na ekranie z ciekawym scenariuszem. Tym razem się niestety zachłysnął efektami.
Bardzo naciągane 7/10.
Ja uważam że przeciwnie, film nie jest pusty. O moim indywidualnym odczuciu na temat jego wartości, jeśli ktoś jest zainteresowany dzielę się w tym temacie:
http://www.filmweb.pl/topic/1291268/Eureka!+PRZES%C5%81ANIE+ca%C5%82ego+filmu+). html
Pozdrawiam
Owszem, jest przesłanie (inna sprawa, że można się spierać nad wartością dość łopatologicznego przekazywania widzowi "nie zadzieraj z przyrodą, bo się może wkurzyć i wziąć odwet", biorąc pod uwagę że film jest autorstwa człowieka, który tworzył kino rozrywkowe z najwyższej półki), ale nie o to mi chodzi. Mam na myśli środki, które zostały użyte, a wartość przesłania nie jest w stanie przesłonić tego, że fabuła została potraktowana jedynie jako pretekst. A zresztą, nawet najlepsze przesłanie nie byłoby w stanie przesłonić miałkości scenariusza i pojechania po wszystkich możliwych kalkach (źli/dobrzy/odkupienie). Film mnie po prostu nie porwał, a efekty przestały robić na mnie wrażenie po godzinie. Żadnego zaskoczenia, napięcia, zwrotu akcji... nawet koniec był strasznie przewidywalny.
Bynajmniej nie skreślam Avatara (patrz: ocena), ze smutkiem po prostu odbieram go jako koniec pewnej ery w filmie.
@ internal_exile
No co ty człowieku przesłanie tam jest bardzo mocne. Ja już w domu pomalowałem na niebiesko wszystkie sciany strach pomyśleć co zrobie jutro ;(
oczywiście nie jest to film "głęboki" chcociaż większość osób na forum nawet nie wie na czym ona polega i dlaczego ta głębia ma być lepsza od "prostoty", ale ja nie o tym
padały w filmie takie słowa "I SEE YOU" jak sądzisz w jakim znaczeniu - gdyż można sie w nich doszukać sporej wartości, jeśli się tylko chce
@ thengel
myślę ze to ukryta reklama obnizki cen na szkła kontaktowe...
Nie ?? No to juz nie wiem ;(
Ale Was wszystkich wzięło na to przesłanie... :) Przecież to nie kino moralnego niepokoju (brr...), gdzie przez 1,5 godziny zanudza się widza, po to by na koniec przyłożyć mu przesłaniem między oczy.
Od filmu oczekuję przede wszystkim tego, że mnie zainteresuje ciekawą historią, w której będą brać udział równie ciekawi bohaterowie i że reżyser poda to na ekran w dobry sposób. Tutaj zabrakło zarówno ciekawej historii, jak i bohaterów, z którymi czułoby się jakąś więź, albo którym by się kibicowało. Po prostu wszystko płaskie i bez wyrazu...
pisałeś, że ładne ale okreonie puste my pokazujemy, że nie koniecznie
co do tych słów - w nasza cywliwizacja pędzi, wszędzie się spieszymy, życie przecieka między palcami, byle szybciej osiągnąć cel, ale często zapominamy co jest tym celem
a czasami warto się zatrzymać i "popatrzeć" na osoby które kochamy, zobaczyć co jeszcze sprawia im radość, a co zasmuca, dzięki temu na nowo je odkryjemy, dzięki temu na nowo pokochamy - I see you - takim jakim jesteś w tej chwili, że jesteś ze mną - bo może być za późno i gdy w końcu się obejrzysz obok będzie ktoś zupełnie obcy
jeśli to jest dla ciebie "puste" to kiedyś bedziesz sam
Chcesz mi powiedzieć, że dowiedziałeś się tego dopiero z tego Avatara, czy że on jest tak odkrywczy? Temat bardzo często pojawia się w filmach (a jeszcze częściej w literaturze), w dodatku znacznie lepiej i mniej nachalnie podany, w dodatku Carpe Diem jest znacznie starsze, niż kino.
zasada by traktować innych jak idiotów by samemu czuć się lepiej jak widze ciągle w modzie :/
Czy coś takiego powiedziałem, że jest on odkrywczy i że dopiero tam to znalazłem?
liczę tylko na to, że może część dzieciaków to zaciekawi, gdyż oni tej twojej literatury nie czytają
i jest to dowodem na to, że nie wszystko co proste i pozornie banalne jest "puste"
Gdzie się dopatrzyłeś takiego traktowania z mojej strony? Zarzucasz mi, że nie wiem co jest w życiu ważne, wyciągając jeszcze wniosek że przez takie podejście będę sam, no to stwierdzam po prostu, że nie potrzebuję Avatara, żeby wiedzieć na czym świat stoi. Poza tym, myślę że to jest nadinterpretacja z Twojej strony. Takich treści można by doszukać się w co drugim filmie.
W każdym razie, mój point był taki, że jeśli jeszcze ktoś tego nie wie, to na pewno nie będzie rozkładał fabuły Avatara na części pierwsze, by się dokopać do ukrytego znaczenia, tylko raczej pójdzie na to, co będzie następne w repertuarze.
gdzie? - w pierwszym zdaniu poprzedniego posta
nie zarzucam, że nie wiesz - pojawiło stwierdzenie "jeśli"
może to i moja nadinterpetacja, ale te słowa padały w dość ważnych momnetach dla bohaterów filmu i nie brzmiały jak zwykłe "cześć" i już słyszałem dzieciaki, które się nad tym zastanawiały o co chodziło
moja naditerpretacja jest tym samym co twoje lekceważenie tego - każdy widzi to co chce
wielu nie wie, bo nie ma ich kto tego nauczyć - rodzice w pracy, atomówki robią za rodzeństwo, ale skoro zafascynowała ich postać filmowa to może ich też zastanowić co mówiła i dlaczego
Trochę niefortunnie mi się napisało, ale na pewno nie chodziło mi o obrażanie kogokolwiek. Sorry. Ale też się nie ma co napinać.
To nie chodzi o to, że lekceważę te treści, po prostu uważam że ich w tym filmie nie ma. A nawet jeśli gdzieś tam się pojawiły, to raczej jako efekt uboczny użycia przez scenarzystę najróżniejszych możliwych pomysłów, najczęściej niezbyt oryginalnych. Przecież na dobrą sprawę elfy w każdej historii są tymi żyjącymi w harmonii z naturą i z innymi, czasami nawet z ludźmi. Nie ma w tym filmie żadnej oryginalności, ani odkrywczych treści.
Co do ostatniego zdania, myślę że to jednak pobożne życzenia. Spróbuj zapytać za rok takiego dzieciaka, czy w ogóle pamięta ten film.
film stworzył dorosły facet, który swoje przeżył, miał pewne wizje, marzenia, do czegoś dążył coś osiągną i zarzucasz mu że stworzył coś całkowicie pustego tylko dlatego, że jest to co przekazał jest dla ciebie oczywiste i dotarłeś do tego wcześniej i innymi drogami...
by coś było dobre nie musi być odkrywcze czy orginalne
zamiast ocenić film przez pryzmat jego twórcy to wolisz ocenić go przez pryzmat jego widzów
gdybyś stwierdził, że film ma proste, może nawet banalne przesłania, ale większość widzów nawet tego nie jest wstanie dostrzec to bym się zgodził, ale nie mogę się zgodzić że film jest "okropnie pusty"
Nie, on nic nie przekazał i prawdopodobnie nic nie chciał przekazać. Z tego co wiem, to nie miał być film filozoficzny, a Ty chyba próbujesz taki z niego robić. Doszukałeś się, jako jeden z nielicznych, treści, które są w większości filmów, nawet w Titanicu - tyle że najczęściej podane w lepszy sposób. Film jest po prostu pusty i bezduszny, jak ktoś inny tutaj go trafnie określił. Jesteśmy zarzuceni efektami specjalnymi, bo teraz jest taki trend, że tworzy się widowiska komputerowe, a nie filmy, jak jeszcze jakiś czas temu. Tylko nie rozumiem, czemu Cameron mu się poddał.
wybacz, ale skoro odrzucasz rzecz oczywistą, że twórca chciał coś przekazać w swojej pracy, a robi to każdy nawet ten mierny, to dyskwalifikujesz się jako dyskutant.
Z jednej strony piszesz, że nie rozumiesz Camerona a z drugiej swierdzasz z całą pewnością czego nie chciał - gdzie konsekwencja, a może się mylisz.
Bo mylisz się na pewno w tym, że na wszystkich zadziały te efekty komputerowe.
z mojej strony nie widzę sensu dalszej rozmowy
Jeśli zaczniemy wszystkie filmy analizować w szkolny sposób pod kątem, "co twórca miał na myśli", to mogą wyjść bardzo ciekawe rzeczy, nawet takie które ich twórcom przez myśl nie przeszły - i każdą dyskusję można wykończyć w ten sposób. Nie każdy też jest moralizatorem. Jedni niechcący zawierają wielkie myśli, inni zaś starają się za wszelką cenę nam podsunąć je pod nos, żebyśmy uwierzyli że są naprawdę wielkie. Ale nawet ewentualna obecność takiej myśli, jak jest w tym wypadku, jeszcze nie świadczy o jej wartości, czy o głębi filmu.
Z mojej strony również może być EOT.
Ja miałem taki przypadek jeśli chodzi o postać Neytiri. Była taka, z którą poczułem jakąś więź i zależało mi, żeby z nią wszystko się skończyło. Jest to po prostu przekazane w bardzo prosty sposób i tyle. ;)
Nie twierdzę wcale że wszyscy tak to odebrali, w końcu to moja subiektywna ocena. Jednak z tego co tu czytam, zachwyty nad treścią filmu stanowią może jakieś 5%.
Mi się wydaje,że prawie wszystkim podobają się efekty specjalne.I ten film wszystkim podoba się pod tym względem.
Moim zdaniem fabuła tego filmu jest dość prosta,jednak dobrze się Go ogląda.
Bo proste nie znaczy złe. Film jest ciekawie zrealizowany, efekty specjalne na pewno podnoszą walory wizualne ale są dodatkiem do reszty elementów składowych filmu.
Ale prosta to nie znaczy banalna i przewidywalna. Taka niestety jest w tym przypadku. Przyznajcie, że w tym filmie porywa świat a nie historia jaką opowiada.
Nie przyznaje się bo historia w Avatarze jest naprawdę dobra. efekty wizualne do dodatek do całości - przynajmniej dla mnie. Nie będę pisał dlaczego podobała mi się opowieść bo zaraz znajdzie się geniusz który stwierdzi że jest niska, płytka itp.
Miło przeczytać od czasu do czasu coś takiego:) Zgadzam się oczywiście z Tobą. Poszedłbym nawet dalej i powiedziałbym, że jeśli chodzi o czystą rozrywkę (a Avatar NICZYM innym nie jest) to stawiam głupie jak but Transformersy wyżej niż film Camerona. Dlaczego? Bo wizualnie to właśnie film Baya trzymał mnie "za jaja" przez te dwie godziny i spowodował opad szczeny;P A fabularnie i "przesłaniowo"? No coż... W takich wypadkach nadal wolę sięgnąć po "12 gniewnych ludzi" czy "Skazanych na Shawshank". No, ale jak napisałeś... Dziś ludziom niewiele potrzeba, żeby uznać coś za rewolucję.
Transformers trzymają za co nieco ? Zwłaszcza w dwójce jest niesamowicie prawda ? Dwu godzinny trailer powiązanych ze sobą scen tak by się jako tako kleiło reszta to rozpierducha na cały ekran i prostacki humor w wykonaniu dwóch identycznych debili.
hahaha^^ Dooookładnie! Prostacki humor, efetky specjalne nie udające "dodatku" tylko będące faktyczną osią filmu i denna fabuła to to czego oczekuję od blockbustera, który był zapowiadany jako nic innego tylko... No własnie, bezmyślna rozpierducha:) Za to Avatar? No coż... Zapowiadany jako rewolucja nie wywiązał się z obietnic. Fabuła płytka, przekaz łopatologiczny tak samo jak w Transformers. Szukasz ambitnego blockbustera? Dark Knight i District 9 czekają... A wracając do tematu... Zapowiadana "bitwa bitew" nadal blednie przy bitwie na polach Pallenoru. (która to powstała dobrych kilka lat temu;]) Więc dziękuję za Avatara... Fajny film, ale nic zachwycającego.
I to chyba główny problem z Avatarem. Sporo się przed premie mówiło o tym czy o tamtym, ludzie się nastawili na... cholera chyba do końca niektórzy sami nie wiedzą na co a w kinie zaserwowano im dobrze skrojoną choć prostą historię od odkrywaniu swojej natury, powrotu do korzeni - wiecie o co chodzi - i co teraz ?
Łatwiej jest coś takiego skrytykować - bo przecież jak tego nie zrobię wyjdę na "debila" któremu podobają się tylko efekty specjalne i komputerowe dodatki, po za tym och i ach w fabule też nie było więc trzeba obsmarować.
Tu nie chodzi o obśmiewanie. Fani robią po prostu arcydzieło, którym nie jest. Na dodatek ludzie nie oczekiwali nie wiadomo czego od tak. Ktoś chyba nam to obiecywał. Wielką rewolucje. Dostaliśmy niezły film ze świetnymi efektami i wspaniale wykreowanym światem. Tyle.
Nie wiem czego oczekiwali - sam przezornie "odciąłem się" od wszystkich newsów związanych z filmem - To czy film jest rewolucyjny czy nie oceni historia. Wielkie filmy same się obronią.
Ojej, a antyfani robią gniota, którym nie jest. Nie popłacz się teraz tylko. Powód oczekiwania ludzi to kolejna wesoła kwestia, ale nie chce mi się wyprowadzać cię z błędu, poza tym można się pośmiać, jak się co niektórzy napinają, nie mając o sprawie pojęcia:)
Tak jeszcze do odpowiedzi na, wydaje mi się, mój post.
"Łatwiej jest coś takiego skrytykować - bo przecież jak tego nie zrobię wyjdę na "debila" któremu podobają się tylko efekty specjalne i komputerowe dodatki, po za tym och i ach w fabule też nie było więc trzeba obsmarować."- Em... I nie bardzo rozumiem... Niby w jaki sposób jest to odpowiedź na to co napisałem? Chyba lekko się zapędziłeś:) W końcu sam napisałem, że bardziej podobał mi się film nastawiony TYLKO na efekty specjalne (no i Megan Fox^^) więc co ma piernik do wiatraka?
To nie było bezpośrednio do ciebie.
Megan ? - mówiąca słodkim głosikiem i waląca urocze minki Megan ? - twój wybór.
StreetSamurai chyba sam nie wie do kogo pisze. Może do siebie? ;) Ja osobiście nigdy nie oczekuje cudów. Wybieram się na seans sceptycznie nastawiony do promujących dany film haseł. Nie oczekiwałem wielkiej głębi. Bawiłem się nieźle i film mi się podobał. Nie mogę go jednak ocenić wyżej niż 7/10 mimo że oderwał mnie od rzeczywistości. Dobre rozrywkowe kino.
mi się ten film nie podobał także w sferze wizualnej. bo przecież, na boga, czemu ta nieszczęsna Pandora jest tak łudząco podobna do Ziemi? jak się doda koniom jeszcze jedną parę nóg, a ludzi wydłuży i pomaluje na niebiesko to moim zdaniem manifestuje się brak wyobraźni. jedyny pomysł jaki mnie urzekł to fluorescencyjne rośliny.
przerażają mnie peany na cześć tego przepięknego i megamądrego 'dzieła'.
Może najpierw pomyśl,zanim coś napiszesz ...
Jak wyobrażasz sobie życie człowieka na planecie do tego nieprzygotowanej?
Pandora musi przypominać ziemię bo tylko na bliźniaczo podobnej planecie możliwe jest istnienie życia.
internal_exile, ja myślę że po części masz rację, ale myślę też że nie innego po trailerze nie można było się spodziewać. Chodziło o bardzo dobrą rozrywkę, zaczarowanie widza na 2 godziny i nic więcej - żadnych wyrazistych z psychologicznego punktu widzenia postaci.
Nie mogę znaleźć mojego posta, którego napisałem jako receptę by się nie rozczarować. WYchodzę zaraz więc nie mam czasu od podstaw tego napisać. :) Jak wrócę Ci napiszę, bo chodzi o to że można się nie rozczarować nawet przereklamowanym obrazem, jeśli się podejmie pewne środki.
Przede wszystkim rozczarowałem się głównie Cameronem, nie samym filmem. Akurat produkcji jadących na efektach specjalnych ostatnimi czasy nie brakuje - a przy Terminatorze 4, to fabuła Avatara i tak sprawia wrażenie bardzo błyskotliwej, tyle że stworzonej od niechcenia. Boję się, że teraz nam będą zasuwać coraz więcej takich filmów.
Niemniej jednak, chętnie przeczytam. Coś czuję, że na przyszłość się może przydać ;)
"napisałem jako receptę by się nie rozczarować" oO!
To teraz powinny być instrukcje jak oglądać filmy?! Eee... Podziękuję chyba i postoję z boku.
internal_exile zdecydowanie się z Toba zgadzam! Ten film to niewiarygodny przerost formy nad treścią, aż zal bierze że to Cameron-trudno. Czasy sie zmieniają. A widz dla którego fabuła jest najważniejsza dalej istnieje, niestety komercja wymusza większośc takich filmów w kinie-i o ile nie moze mnie zadziwić boxoffice tego filmu bo jego budrzet martekingowy robi swoje, to jestem zszokowany wysokością oceny dla tak prostego filmu jak kij od szczotki!? (masakra).
dla zwykłych POPCORN-O-ŻERCÓW ten film to arcydzieło.
Bez obaw. Za kilka lat (najwyżej), gdy szał minie, już nikt nie będzie się bał być zwyzywanym za kilka cierpkich słów o Avatarze, do kin wkroczy nowe pokolenie widzów, a w branży pojawią się nowi krytycy, którym nie posmarowano z okazji premiery tego filmu, oni wszyscy zjedzą to "dzieło" żywcem bez oglądania się na fakt "jak to mogło wyglądać w kinie".
Btw ja dałem 8/10 - tyle ile każdemu filmowi na którym się całkiem dobrze bawiłem, niezbyt odkrywczemu, ale nadrabiającym tym i owym.
Witaj w klubie rozczarowanych Cameronem i jego gniotovatarem. Cameron w tym filmie to 20%, reszta to panowie w drogich garniturach z kieszeniami wypchanymi kasą.