Nie wiem czego oczekiwali przeciwnicy Avatara, ale jak dla mnie ta nowa wersja "Pocahontas" zakończona happy endem jast świetną rozrywką na zimowy wieczór. Piękny obrazek, logiczny scenariusz - słowem wszystko na wysokim poziomie.
Nie bardzo rozumiem Twój komentarz. To nie dramat psychologiczny z drugim i trzecim dnem ale bardzo piekny, ciepły film który na ponad dwie godziny zabiera nas z nudnej i szarej rzeczwistości w magiczne miejsce. I nie planuję doszukiwać się w nim głębi Rowu Mariańskiego bo nie o to w tym chodzi.