Zacznę od tego, że Avatar Jamesa Camerona to produkcja nastawiona w 100% tylko i wyłącznie na sukces kasowy. Nie przypadkiem premiera została zaplanowana na końcówkę roku, aby można było do świnki skarbonki podpiąć jeszcze dodatkową lokomotywę, jaką jest niewątpliwie oklejenie filmu zgrają oscarowych statuetek.
Czy Avatar zdominuje najbliższe Oscary?
Odpowiedź w zasadzie nie jest już w tym momencie istotna. Film po prostu zdemolował wszelkie rankingi kasowe wszechczasów. Wg szacunków na tę chwilę może zarobić nawet 6 mld USD i to tylko z samej dystrybucji kinowej, a co dopiero cała machina nośników wszelkiej maści, gadżetów i praw autorskich do kocich wizerunków, których nie można pomylić z niczym innym.
Wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje w kinach w naszym kraju. Istne oblężenie.
Imax oferuje rezerwacje nawet z 4 tygodniowym wyprzedzeniem, dostanie biletu na półtora tygodnia wcześniej graniczy z cudem. Miejsca są wypełnione do ostatniego.
Notabene podziwiam desperację człowieka, który decyduje się na wydanie 33 zł za miejsce Rząd 1 Miejsce 1..... To może świadczyć tylko o tym, jak skuteczną kampanię reklamową przeprowadził producent i że film, choć budzi skrajne opinie – cieszy się bardzo dużą popularnością. Jest już nawet grupa uzależnionych, padają rekordy 10, 15 projekcji. Nawet tutaj ktoś pisał, że przebiegał z Sali do Sali :) Masakra.
Co do samego filmu, to jak wspomniałem budzi on skrajne emocje i podzielił widzów na dwa obozy. Trudno powiedzieć, który jest bardziej liczebny, i choć wydaje się, że więcej jest zwolenników, a dyskusja przybiera już formy dywagacji na temat wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy - nie zmienia to faktu, że film już w pierwszych tygodniach stał się zjawiskiem na miarę wystrzelenia pierwszego człowieka w kosmos. O tym się po prostu mówi.
Nie chcę się tutaj odnosić do oceny samego filmu – to uważam za kwestię gustu, a o gustach się nie dyskutuje, a już na pewno nie na forum w necie. Wracam do zamysłu, dla którego ten wątek został założony. A mianowicie wrażeń z projekcji 3D.
Jestem po sensie w IMAX Sadyba w Wawie i co? I nic...
Nie wypadłem z fotela, nie uszkodziłem oparcia, a najwięcej co mogę powiedzieć, to to, że bolała mnie dupa do siedzenia 3 godziny w jednym miejscu. Oczywiście moje nastawienie było 100% na rozrywkę, nie miałem żadnych oczekiwań, co do ambitnych treści.
Potwierdzam, że film jest wyświetlany na powierzchni jakiejś 4/5 ekranu i szczerze mówiąc nie wiem dlaczego? Ktoś wspominał, że w Poznaniu jest na całym. Więc albo jest mniejszy ekran w poznańskim Imaxie, albo zmniejszenie to zabieg celowy, żeby film mógł obejrzeć ten wspomniany desperat z miejsca R1M1.
Jakość obrazu.
Zdecydowanie nie zgadzam się z opiniami, że Avatar stanowi milowy krok w technologii 3D.
Komuś się chyba pomyliło, bo może chciał napisać o milowym kroku w technice animacji komputerowych, bo na pewno nie o 3D. Od tej strony film jest przeciętny, żeby nie powiedzieć słaby. Za chwilę pewnie usłyszę, że apeluję o „jarmarczne efekty”, ale nie obrażę się, bo właśnie uważam, że technika 3D dla takich właśnie jarmarcznych efektów została stworzona. Tego po tym filmie oczekiwałem. Zapowiedzi, że Avatar został specjalnie stworzony dla 3D jest zwykłym naciąganiem.
Oczywiście nie mogę nie dostrzec, że obraz Camerona posiada trójwymiarową głębię, która z pewnością dokłada się do klimatu tego filmu, ale zdecydowanie nie jest czymś, co powala na kolana. Powiem więcej, wady technologii 3D nie są w Avatarze wystarczająco rekompensowane efektami 3D, żeby budzić jakiekolwiek nadmierne emocje.
Momentami wręcz zdejmowałem okulary i obraz nie tracąc ostrości nabierał więcej kolorów, przechodząc z tej mdłej niebiesko bladej poświaty rodem z sal operacyjnych poddawanych odkażeniu po zabiegu.
Twierdzę więc, że ogromny potencjał został w tym filmie zmarnowany. Choćby strzelanie z łuku, czy obrona przed bestiami za pomocą pochodni – całkowicie płaskie wrażenia. Więc pod tym względem film Camerona nie jest niczym nowym w porównaniu z pocztówka 3D z lat 80 tych.
Muzyka i dźwięk.
Jestem ZAWIEDZIONY. Pomijam już miałczenie wypalonego jak dla mnie Jamesa Hornera,
którego nie ratuje nawet Leona Lewis w napisach końcowych, ale dźwięk.... Słabiutko....
Porównuję do ostatniej mojej wizyty w IMAX na filmie Pod taflą oceanu – to po prostu przepaść. Rzężenie podczas bitwy przypominało jakąś wielką pierdziawę rodem z marketu. Dźwięk na całości ścieżki przesterowany. Brak głębi, scena płaska, wydobywająca się z jednego punktu na ekranie.
Niestety jak widać moja ocena zmierza w dół, więc żeby nie było, że tylko krytyka,
to powiem, że chętnie bym obejrzał ten film bez 3D z obrazem HD. Niewątpliwie Cameronowi udało się stworzyć oryginalny świat, w którym zainteresowałoby mnie więcej szczegółów i kolorów. Sama fabuła, co cóż, nie jest to coś co powoduje, że zapomnisz o tym, że nie zjadłeś śniadania. Film momentami bardzo mi się dłużył, choć nie brakował też fajnych i przemyślanych scen.
Jestem pod wrażeniem tego ile pracy trzeba było poświęcić, żeby to stworzyć. Ruch postaci, scenografia, zdjęcia. Naprawdę fachowa robota. W tym kierunku najprawdopodobniej będzie się przemieszczać kino, bo jak widać – można na tym nieźle zarobić. Ale czy ja chcę takie kino? Na to każdy widz musi sobie odpowiedzieć już sam.
Reasumując – projekcja 3D zdecydowanie poniżej moich oczekiwań.
Sam film oceniłbym 8/10, ale tylko za rozmach efektów specjalnych, bez tego - 7/10.
"...Avatar Jamesa Camerona to produkcja nastawiona w 100% tylko i wyłącznie na sukces kasowy..." czyli uważasz, że film nie ma nic wspólnego z użeczywistnieniem pomysłu i marzeń Camerona sprzed ponad 10 lat i czekał tylko po to by napchać kabzę... Niestety nie mogę się zgodzić - faktem jest, że film który miał tyle kosztować nie powinien przynieść klapy, gdyż byłaby to śmierć branżowa, ale na pewno nie powstał TYLKO dla kasy
pewnie masz rację, nie będę polemizował, bo nie chodziło mi o to co legło u podstaw pomysłu, tylko raczej o to co jest efektem końcowym, w tym formuła dystrybucji. Można dopisywać wielu znaczeń temu filmowi, ale dla mnie jest on tylko i wyłącznie rozrywką opartą na niezbyt wydumanej fabule. Siłą filmu są efekty komputerowe, więc art doznań bym się nie doszukiwał.
ja w zasadzie do Twojej opinii o filmie nic nie mam - sam napisałeś "subiektywna"
po prostu nie zgadzam się na to jedno określe :D
inaczej by było gdybyś napisał, że dzieło wytwórni takie i siakiej jest nastawiona na kasę i to by była prawda - jest to przedsiębiorstwo które ma zarabiać, a Cameron tworzył coś więcej niż tylko sprzedawalny produkt
jestem w stanie się z Tobą zgodzić. mimo, że sam dałem 6/10 to mam podobne zdanie. mi niestety nie spodobała się proporcja między fabułą, a efektami. od początku film widać, że nie liczy się historia, a same fajerwerki. a to trochę boli, bo skoro cameron siedział 10 czy 15 lat, to mógł wymyślić coś ponad nowoczesną wersję pocahontas.
Obejrzyj go w Dolby3D, to jest jego naturalny format. Do Imaxa musiał być dodatkowo przetwarzany (= strata jakości)
D3D daje obraz i ostry, i 3D, i nie zmienia kolorów.
Ja absolutnie nie podzielam opinni twórcy tematu. Nie chodzi o żadną reklamę itp. Zauważ że wiele osób które na filmie były są podekscytowane nie tylko samymi efektami i 3d ale przeważnie baśniową, wpicką opowieścią, tym że film trzyma w napieciu, wywołuje łzy, wzrusza, jednym słowem prawdziwy deszczyk emocji. Sama reklama by tego nie wywołała. gdyby był przereklamowany, przeciwnie byłoby - ludzie doceniliby 3d ale nie taki olbryzmi wpływ na emocje. To całkowicie ci umnkęło.
Poza tym 3d w filmie jest zniewalające, podobnie jak całokształt efektów specjalnych. Wizualnie film jest arcydziełem.