Po prawie 2 miesiącach ciężkiego zabierania się za ten film w końcu go
obejrzałem. Oczywiście w kinie i oczywiście w 3D. I co?
Ano nic. Fajne, ładne kolorki robią wrażenie przez pierwszą godzinę by
po tym czasie zwyczajnie nudzić. Trochę było przegięte z tymi kolorami
ale rozumiem, bajkowa (ale i śmiertelnie niebezpieczna) Pandora taka
miała być i za to chwała Cameronowi: Wymyślił świat całkowicie od
początku do końca. Genialne pomysły mieszają się jednak z mizerną
fabułą. Niby fajnie ogląda się przemianę "Złego Białego" w "Dobrego
Niebieskiego" ale cały czas krąży widmo Deja Vu. Taki "Ostatni Samuraj"
w kosmosie (Nie byle jakim kosmosie).
Niestety, takie filmy mają swoje minusy. Poprawna gra aktorska została
zepchnięta chyba na 4 plan przez technikę, efekty i 3D. Zamiast żywych
aktorów przez 3/4 filmu oglądamy postacie CGI wiec ciężko ocenia kunszt
poszczególnych gwiazd. Tu gdzie powinna być dobra fabuła mamy genialny
efekt 3D. I tak dalej, i tym podobnie... Widać że prawie cały film
został podporządkowany efektom
Techniczny kunszt filmu jest bardzo dobry, genialny wręcz i w końcu
"Transformers: Revenge of the Fallen" znalazł pogromcę w kwestiach
efektów, montażu itp. Jednak (moim skromnym zdaniem) Cameron po pobiciu
wszystkich możliwych rekordów (Btw co z tego? Nie to świadczy o dobrym
filmie!) powinien schować się gdzieś na następne 12 lat i po tym czasie
znów załamać wszystkich innych twórców swoim (jako takim) geniuszem.
Żeby z "Avatara" nie zrobił się taki "Matrix" czy "Terminator" których
następne częsci były efekciarskimi filmikami (Poza "Terminatorem: Dniem
sądu" który jest najlepszym filmem tego reżysera).

Ogólnie 7/10 - przerost formy (Efekty CGi i 3D) nad treścią (Infantylna
i taka sobie fabuła). Cieszę się że machina promocyjna i "spuszczanie
się" na film po premierze nie zadziała na mnie dzięki temu mogłem
obejrzeć film po pierwszej fali zachwytów, ohów, ahów i O Bożów...