Od czasu do czasu czytam sobie wypowiedzi na forum i dochodze do wniosku, że zawsze znajdą się krytycy (mniej lub bardziej inteligentni), a także fani (jak powyżej w nawiasie). Wiele filmów już ogladałem, byłby bardzo ambitne, piękne, zrealizowane z rozmachem, niszowe, wiele niosących jakieś przesłanie. Najważniejsze jest dla mnie powyjściu z kina jedno - jeśli w środku gdzieś czuję, że jest mi lepiej niż przed seansem, rozglądam się po sali i widzę wielu usmiechnietych ludzi, podobnie jak ja, to wiem, że warto było obejrzeć dany film. Avatar jest cudowna rozrywką. Mocno patetyczna, opowiedziana z wielkim rozmachem historia w której znaleźć można jakieś niedociagnięcia, może nie ambitna, ale jakże użekająca normalnego, zmęczonego codziennością człowieka. Avatar zajmie u mnie prywatnie ważne miejsce, gdyż dzięki Camronowi przeniosłem się na te 160 minut w inny, lepszy i piękniejszy świat. Lepszy, bo nie monotonny, nie tak szary, lepszy bo pełen wyżych wartości(miałem tego nie pisać, ale lepszy bo nie widziałem tam jakiegokolwiek forum pełnego idiotów, wybaczcie). Tak więc dla mnie Avatar jest i bedzie wielki, tak, jak Wielka była dla mnie Mechaniczna Pomoarańcza, Ojciec Chrzestny, ale i Matrix, Mroczny Rycerz czy choćby Shrek.A to czy będzie w setce na filmwebie, onetcie czy gdziekolwiek indziej, albo zyska uznanie ...serio, gówno mnie to obchodzi. Bo to wasze zdanie, a ja mam swoje własne i każdy powinien je mieć, zamiast komentować słowa innych ludzi. Pozdrawiam i życzę w 2010 roku samych cudownych przeżyć filmowych nie tylko w multipleksach.