Wchodzę do kina. Zaraz się zacznie. Już się zaczyna. Lecę ponad lasami
Pandory. Staram się teraz zapomnieć o całym otaczającym mnie świecie.
Staram się zapomnieć o wszystkim, co do tej pory widziałem. Staram się
zapomnieć o zwiastunach i przypadkowo obejrzanych spotach. Staram się
zapomnieć, że kiedykolwiek obejrzałem jakikolwiek film. Staram się
zapomnieć o wszystkim, co na temat tego filmu czytałem. Staram się
zapomnieć o wszelkich recenzjach, opiniach, ocenach... Staram się
zapomnieć, że jestem w kinie, że będą jakieś efekty, że cokolwiek się
wydarzy.
Czas wyruszyć w nieznane, zanurzyć się w zupełnie innym świecie,
przestać istnieć. Staram się być częścią tego innego świata, być duchem,
który wczuwa się w role tych, których pokocha. Staram się przekonać
samego siebie, że wszystko co teraz zobaczę nie jest filmem, ani grą
aktorską, tylko rzeczywistością. Tak zaczynałem przygodę z AVATAR'em.
Otwieram oczy i budzę się w nowym świecie. Razem ze mną oczy otwiera
Jake. Widzimy kroplę wody... Tak, to dobry czas się obudzić.
I teraz dopiero zaczynam oglądać film. Bo tak ten film należy oglądać.
Trzeba się w nim zanurzyć i zapomnieć o wszystkim innym. Dopiero wtedy
jesteśmy w stanie zobaczyć coś więcej niż tylko trójwymiarowe obrazki.
To nie ma być tak, że siedzimy w kinie analizując efekty specjalne,
oceniając muzykę, zastanawiając się, czy ten aktor dobrze gra,
rozmyślając o trójwymiarowych modelach, wspominając Smerfy, sięgając
pamięcią do Pocahontas. Tak się filmów nie ogląda. :( Oglądanie filmu to
nie analizowanie go. To nie tak, to zupełnie nie tak! Takie podejście
jest puste i już lepiej w ogóle nie iść do kina.
Seans dobiegł końca. Otwieram oczy znów, lecz tym razem w ciele Na'vi.
Lecz co widzę? Widzę światło, widzę ludzi wokół mnie. Nagle słyszę szum,
rozmowy. Ludzie wstają z miejsc. Czy ja teraz śnię? Czy dopiero co
śniłem? Który świat jest prawdziwy? Przecież przed chwilą byłem na
Pandorze, byłem wśród Na'vi, rozmawiałem z Neytiri, przeżyłem staszną
bitwę, byłem świadkiem wielkich czynów. Czemu nagle znalazłem się w
kinie? Chcę tam wrócić, chcę zamknąć oczy i znów obudzić się na
Pandorze.
Ja się przed magią filmu nie broniłem. Pozwoliłem się wciągnąć i
uwierzyć w ten świat. Bo tak należy oglądać AVATAR'a. Wtedy dopiero
można dostrzec, jak bardzo jest on niepodobny do wszystkiego, co się do
tej pory widziało.
Popieram.
Dodam tylko, że dzisiaj znikam z forum Avatara na jakiś czas. Nie ma szans, by tutaj normalnie podyskutować o filmie, trzeba poczekać, aż się uspokoi i wszyscy "wielcy znawcy ambitnego kina" pójdą w cholerę, razem z trollami.
Pewnie. Wg Ciebie mam się zachwycać czymś co mi nie przypadło do gustu? Mamy demokrację-zapomniałeś?
Ten film to jarmark a nie sztuka.
Ci "wielcy znawcy..." wcale nimi nie są , gdyż ludzie którzy zdecydowanie preferują ambitne kino spod znaku Bergmana itp. nawet nie obejrzą Avatara . Nie mówiąc już o dyskutowaniu o nim .
To raczej trolle i poszukiwacze hype'a generują najwięcej śmieciowych postów .
Z drugiej strony ludzie którzy potrafią sensownie , powtarzam >sensownie< krytykować film , wiedzą o nim nieraz więcej , niż bezmyślni fanboje typu "zepchnijmy Ojca Chrzestnego".
10/10 wspaniale to ujales; niech kazdy kto krytykuje ten film wyryje sobie Twoje slowa na scianie!!! Brawo sam bym tego lepiej nie ujal; RE-WE-LA-CJA!!!
Dokładnie, zgadzam się z Tobą w stu procentach Strasznie denerwują mnie
ludzie rozkładający Avatara na czynniki pierwsze i analizujący, czy to jest
najlepszy film w historii kina. Czy może drugi za Ojcem Chrzestnym? Czy
może w ogóle nie powinien być w Top10?
Ja tak samo jak Ty podszedłem do oglądania i pewnie jeszcze raz się wybiorę
do kina, żeby znowu zagłebić się w świat Pandory. Najważnejsze jest
przeżycie tego filmu na swój sposób. I według mnie, nie było wcześniej
takiego dzieła, które dostarczyłoby, aż tylu pozytywnych emocji. Katharsis,
które się czuje po seansie jest niesamowite. Mają rację wszyscy Ci, którzy
mówią, że ten obraz zrewolucjonizuje kino. Bo to już nie tylko obraz, tylko
dużo, dużo więcej. Pozdrawiam
Żeby nie było ktoś zaraz wspomni o tym że popadamy w samozachwyt.A tak w ogóle to się z tobą zgadzam, właśnie tak się filmy powinno oglądać.Według mnie jeżeli człowiek wstaje rano z niedosytem, ponieważ chciałby ponownie znaleźć się w tym świecie to ten film już przestaje być filmem w ogólnie rozumianym przez wszystkich znaczeniu, staję się on przeżyciem, którego nie zapomnimy, które wyryje w pamięci trwały ślad."Pewni ludzie" przyczepiają się do ekologicznych przesłań w filmie, zapewne są to albo jacyś zadymiarze internetowi(internetowy dres) lu jawni ignoranci bez zdolności do logicznego myślenia.
Wiedziałem, że żaden anty fan nie napisze tutaj swojego posta, lecz teraz może się to zmienić.
Zaprawdę ciężki przypadek, podlegający ścisłej obserwacji.
Przed chwilą widziałem na smog.pl jak kobieta monstrualnych rozmiarów maluje się na wzór Neytri = niedługo normą będzie niebieski smerf na ulicy z łukiem na plecach. Eh... dziecinada...
zgadzam się w 100% z autorem, tak trzeba oglądać nie tylko ten film ale wszystkie, ty masz wejść w skórę bohatera, jak tego nie potrafisz nie zrozumiesz filmu, naszczęście, ja każdy film, tak oglądam, i dlatego nawet szmira taka jak 2012 mi się podobała.
Oraz zgadzam się z chyba 4 postem ravensecond, też znikam stąd.
chcecie inteligentnej rozmowy o plusach i minusach filmu?
http://www.filmweb.pl/topic/1290922/do+antyfan%C3%B3w.html#3744628
zapraszam, jest już podobne forum ale już się pojawiło dużo trollowych wypowiedzi...
Bardzo profesjonalna wypowiedź LUKER87, gratuluję także aktywności w tematach dotyczących AVATAR'a.
Tak się składa że nie ma niczego Tylko Czarnego i Tylko Białego. Pański opis mógłby pasować praktycznie do Każdego filmu/ksiązki/audio zmieniając jedynie lokalizacje, kwestja wyobraźni. Nie napisał bym tutaj nic gdyby nie ten jakże słodki pean na jakże przeciętny film i moja osobista uraza, jaką żywię do tego obrazu. Film 3d owszem dostarcza niesamowitego bodźca, a Avatar niczym innym się nie broni.
Zbyt piekne słowa Luker87, niczym sponsorowany orgazm.