Avatar to modelowy przykład biznesowego podejścia Hollywood, oznaczającego upadek kina głównego nurtu jako sztuki. Wziąć coś starego i sprawdzonego, odgrzać i podać raz jeszcze w nowym opakowaniu - to model postępowania w jakim amerykańskie rekiny biznesu filmowego i nie tylko, lubują się najbardziej. Cameron zdolnym reżyserem jest, nikt temu nie zaprzecza, ale od reżysera tego formatu można by oczekiwać kapkę więcej kreatywności.
Tymczasem dostajemy odgrzaną wersję "Pocahontas" i "Tańczącego z wilkami" - historie proste, przewidywalne i oklepane - w bardzo smacznym sosie. Gdyby tylko można było zjeść sam sos, odstawiając zbutwiałe mięso. Niestety w kinie to niemożliwe. Mimo to, dla milionów ludzi, film ten stanie się zapewne świetnym dodatkiem do popcornu chrupanego w sali kinowej.
no i lipa kolego;) szykuj się już na krucjaty "moherowych kamerunów" bo jak sama ocena wskazuje to wybitne dzieło, bijące na łeb wszystkie filmy które posiadasz w ulubionych;)
niestety nic na to nie poradzimy że to kino typowe dla "mlaskaczy", którzy zaślepieni fajerwerkami nie przyjmują żadnych racji.
jednak cieszę się że są jeszcze kinomaniacy szukający czegoś więcej niż ładnie skrojonych helicośtamkopterków";)
pozdrawiam
Idąc tym tokiem rozumowania okaże się, że "Tańczący z wilkami" to tylko "zbutwiałe mięso", nawet bez tego dobrego sosu. W końcu historia też odtwórcza, prosta i przewidywalna. Ergo - Tańczący jest kaszaną dużo większą niźli Avatar, filmem dla milionów umysłowych prostaków, którzy kasę na bilet musieli ukraść, a na popcorn już im nawet nie starczyło.
Swoją drogą fascynująca jest podatność ludzi na magię liczb, zwłaszcza tych stojących obok znaczka dolara. Pod pewnymi względami bardzo do Avatara podobna historia opowiedziana w D9, która oprócz tego była kolejną iteracją o wiele częściej eksploatowanego niż pocahontasowy motywu "zabili go i uciekł", była przez te miliony chrupaczy popcornu uznawana za głęboką i ambitną, bo kosztowała "OMG! tylko 30 milionów szok!". I wszystko było OK.
Patrząc w taki sposób w jaki patrzy założyciel tematu, to cała twórczość camerona to wtórna kiszka. Tytanic to kolejny film katastroficzny z przydługim wątkiem romantycznym, terminator to taki film gdzie dwóch kolesi gania się w kółko, prawdziwe kłamstwa to znowuż nudna szpiegowska komedia, bez żadnego przesłania. Nie wspominając o abyss które eksploatuje starożytny wręcz wątek podmorskiej cywilizacji. No i nie zapominajmy o aliens, który przez sam fakt bycie sequelem jest wtórny do bólu. Także panowie, jak po tak wtórnym, pozbawionym pomysłów reżyserze można było się spodziewać czegokolwiek odkrywczego?
Zeby nie bylo, potrafie rozpoznac jak ktos pisze z nerwem i ironia:) Ale! To juz nie ironia, tylko absurd, by sprowadzac Terminatora do ganiania sie dwoch kolesi w kolko, Glebi jako tytulu eksploatujacego watek podwodnej cywilizacji, a tym bardziej Aliens do miana zwyklego sequela. Jako ze autor powyzszego postu swiadomie sprowadza te filmy do minimum, nie ma sensu mu tlumaczyc, na czym polegala ich swiezosc, innowacyjnosc itd. a nawet kult niektorych - a mowiac o kulcie po ostatnie mam tu mysli zaawansowane technolgie, jakich Cameron zawsze uzywal, a przede wszystkim mowie o historiach, postaciach, dialogach. Nawet Prawdzie klamstwa sa do obrony w tej kwestii.
Jedyne, co sie nie broni, i co nie brzmi jak ironia, to opinia o Titanicu, z ktora sie zgadzam:P plus - opinia autora calego tematu o Avatarze, niestety. Moge przyjac zaklad z kimkolwiek, ze
nikt nigdy nie bedzie cytowal z niego kwestii, ani nie wspominal scen, ani postaci, jak to ma miejsce w przypadku Terminatorow, Aliens, itd. To, co bedziemy pamietac, to niebiescy obcy cudownie animowani. Na tym polega pustka Avatara.
Negative, brnac glebiej tokiem Twojego rozumowania, cale kino jest tak naprawde wtorne, bo przeciez zawsze mamy glownego bohatera, a conajmniej podmiot, jest jakis temat ktory rozwija sie lub nie, a jak juz uplynie ta godzina albo 2 historia konczy sie happy endem lub nie... :) nie sadze zeby autor tematu mial to na mysli. Wspomnial o tym co chyba nieuchronne, o tym ze film zmienia swoja pierwotna definicje i przestaje uczyc, sklaniac do refleksji, rozwijac wyobraznie, bo wszystko mamy podane jest na tacy. Widz nie musi robic NIC, poza wpychaniem w siebie popkornu, a to dzieki tym wielkim-malym rezyserom/biznesmenom (Cameron, Spilberg, Jackson, Lucas, Emmerich itp.) dla ktorych film ma bawic, zachwycac najnowszymi technikami i co najwazniejsze, byc dla wszystkich ($).
A Ty w D9 widzisz tylko motyw "zabili go i uciekł", czy tak z zasady bajdurzysz, żeby bronić statusu "Avatara"?
Nie bronię statusu Avatara, bo go jeszcze nie widziałem. Głupota jest za to uniwersalna.
D9 jest cały zbudowany na szkielecie "zabili go i uciekł", a symbolika i "głębia" jest podana równie subtelnie co, z tego co widzę, motyw winy białego człowieka i ekologii w Avatarze. W czym problem?
W zasadzie zwykle nie wypowiadam się na temat takich filmów w myśl zasady "nie w twoim guście - nie krytykuj gustu innych" ale zdumiała mnie tak wysoka ocena na Filmwebie (9.39). To by oznaczało, że film jest lepszy od całej masy tzw. arcydzieł kinematografii, tylko z uwagi na walory wizualne bo przecież nie oryginalność scenariusza. Chyba, że dla współczesnego widza liczą się tylko te walory wizualne, a to przepraszam... to może ja pójdę ... kotlet mi się przypala...
Spokojnie, za kilka tygodni/miesiecy zaczna oceniac Ci ktorzy film zobacza w cieple domowego ogniska. A przeciez wiadomo ze Imax 3D z ekranem nawet najlepszego komputera sie nie rowna, ergo - ocena spadnie. I unormuje sie tak an poziomie 7 - 7.5 wg mnie.
Ja sama dalam 10 po wczorajszym seansie ... no zapiera dech w piersiach. Ale ja generalnie lubie ladne filmy i oceniam je wysoko - taki zawyzacz filmwebowej sredniej ze mnie.
Juz wielu mowilo - ocena ludu sie nie kierowac. Jesli za rok o tej porze Avatar bedzie pierwszy na liscie, wciaz ze srednia ponad 9 - zacznij sie martwic o wymarlych koneserow kina.
Pozdrawiam.
dlatego mamy kino 'artystyczne' (pseudointelektualne) oraz typowo rozrywkowe..
z jednej strony można przyjąć Avatara jako kino rozrywkowe, ale tak jak piszesz, po Cameronie można by czegoś lepszego się spodziewać (choć kolejne jego filmy lecą na łeb na szyję) - ale, ja tego filmu jeszcze nie widziałam.. jestem sceptycznie nastawiona od początku więc sądzę, że mój 'zawód' będzie mniejszy ;)
poza tym - czy tego chcesz czy nie, ludzie pod każdą szerokością geograficzną pragną tego samego: sprawiedliwości, prawdziwej miłości, wolności itd. proste historie przemawiają do mas.. kwestia jest tylko opakowania i jeden film jasno wyłoży kawę na ławę z całą łopatologią i patetycznością, a inny subtelnie zawoaluje te treści i poleje sosem egzystencjalnych rozważań.. co kto woli.. jeden woli Armageddon a drugi Deep Impact - oba o tym samym.
Ja powiem tylko tak. Bardzo współczuję osobom, którzy mają taki defekt oglądania filmów jak zamrai, a z góry na przyszłe prowokacje typu:
"aa bo Ty g*wno z filmów widziałeś. Dla ciebie super film to Hannah Montana itd., natomiast nie znasz sztuki prawdziwego kina, bla bla bla"
nie będę odpowiadał (nawet nie zamierzam tego wątku obserwować).
Nic do Was nie mam, sami psujecie sobie film. Ale uwaga... to tylko moje zdanie :)
Cieszę się natomiast, że potrafię pooglądać film i wyjść zadowolonym z kina, zamiast doszukiwać się smaczków i śmietanki w całym.
Życzę by kiedyś stworzyli taki film, który będzie na miarę Waszych oczekiwań.
Pozdrawiam,
Adam