Nie wiem dlaczego, ale po seansie przez kilka dni chodziłem jakiś "przybity"
Czy też mieliście takie odczucia?
Myślę że nie w tym rzecz. Trafiają do mnie filmy ambitne, z treścią. Niestety Avatar to tylko efekciarstwo.
Może to że wróciłeś do szarej rzeczywistości i utopijny świat widziany okularami 3d nagle zniknął.
może właśnie dlatego!
w twojej podświadomości rozgrywa się konflikt bo spodobał ci się film
efekciarski a równocześnie uważasz się za osobę której podobają sie filmy
ambitne. musisz teraz szybko obejrzeć parę ambitnych filmów żeby przytłumić
wrażenia powavatarowe ;-)
A właśnie że w tym rzecz, spodobał Ci się film i kreowany w nim świat mimo że według Twojej osoby ten film nie jest ambitny, a jednak sam przyznajesz że przez niego chodzisz na opak. To że film jest wg. niektórych nie ambitny, to znaczy że nie może być dobry?
Czy ambitnym filmem można nazwac tylko film, który jest niezrozumiały,
trudny i nudny?? Film ambitny musi miec przekaz i zainteresowac widza
przynajmniej takie jest moje zdanie i uważam, że Avatar należy do filmów z
wyższej półki - ambitnych. A tym, którym się on nie podoba współczuję.
Ne powiedziałem że mi się Avatar nie podoba. Podoba mi się lecz bardziej lubię inne gatunki. Ale nazwanie go ambitnym? No nie wiem....
Miałem takie odczucie. Około 10 dni trwało. Po drugim seansie już było ok, bo tylko wieczorem byłem jakiś "struty".
polecam relanium... przy efekcie odwrontym wiagrę i wyposzczoną partnerkę..
nie kużwa nie najtiri ...zwykłą kobiete...wszytko trzeba tłumaczyć
Cóż, są tacy, którzy twierdzą,że ten efekciarski produkt jest jakimś przełomowym i epokowym dziełem w historii X Muzy. A mnie się wydaje, że Avatar nie jest żadnym nowym etapem, bo technika 3D jest obecna na ekranach już od dobrych paru lat. W tym filmie zresztą nie robi ona aż takiego wrażenia jak chociażby na Zemeckisowym Baewulfie. W Avatarze mogą robić wrażenie jedynie umiejętności speców od efektów (np perfekcyjna mimika twarzy ufoków). Raz jeszcze powtórzę, to nie jest żaden nowy etap ani rewolucja, na miarę chociażby filmików braci Lumiere. Tam ludzie uciekali z kina w strachu przed pędzącą lokomotywą, tutaj co najwyżej mają zaburzenia błędnika i zawroty głowy. Słowem Avatar to typowy pop-burger czy jak kto woli „karma dla psów”. Ciekawych źródła ostatniego epitetu odsyłam do sławetnego skądinąd eksperymentu pana Pawłowa, który zgłębiał empirycznie reakcje rzeczonych stworzeń na silne bodźce zewnętrzne. Dokładnie taką samą terapię serwuje Cameron widzom, którzy wychodzą z seansu oszołomieni,oślinieni, nierzadko hamując odruch wymiotny.
A zatem dziwne wrażenia jakie są pochodną seansu nie są wcale takie dziwne.
Żebyś ty chociaż debilu wiedział czego dotyczył rzeczony eksperyment, to jeszcze może być jakąś wiarygodność mógł zachować. Pawłow jełopie nie zgłębiał reakcji na bodźce zewnętrzne, tylko badał wywoływanie odruchów zastępując bodźce pierwotne obojętnymi. I żaden jego pies nie wychodził z laboratorium oszołomiony ani olśniony, co najwyżej głodny kiedy po bodźcu obojętnym nie podano obiadu. Tak więc jeśli koniecznie z tego eksperymentu chcesz mieć analogie, to pisz o ludziach którzy nie muszą obejrzeć filmu 10 raz żeby im stanął, teraz wystarczy im popatrzeć na nazwisko Camerona na plakacie, żeby wywołać ten odruch.
może i racja, skojarzenie z eksperymentem Pawłowa zbyt niedorobione, nie zamierzam na siłę jednak udowadniać analogii, chodziło mi raczej o jakieś, może i odległe, skojarzenie. Psy wychodziły głodne, widzowie czuja oskomę na więcej i więcej.
Dwie przyczyny są ku temu: po pierwsze, tej "karmy dla psów" ostatnio cholernie brakowało w sklepach (czy może raczej w kinach) więc jak już się pokazała, to się na nią rzucili. Pamiętasz PRL?
Po drugie, ten film jest dopracowany BARDZO dokładnie, wraz z tzw. psychotechniką wzmacniająca efekty. W ścieżce dźwiękowej każda nutka została przepracowana i przeliczona. Nie zdziwiłbym się, gdybym się dowiedział że konsultowali soundtrack z The Monroe Institute (jak ktoś nie wie co to, google pokaże - to fachowcy od wpływu dźwięku na psychikę słuchającego)
<Pamiętasz PRL? >
oj pamiętam, do dzisiaj mi ślina cieknie, jak widzę zdjęcie Bruce Lee:)
To że Avatar jest dopracowany pod każdym względem TECHNICZNIE jest oczywistą oczywistością. Pamiętam też miażdżące wrażenie jakie pozostawił po sobie seans Terminatora, zrobionego bądź co bądź za "psie" pieniądze. Miażdżyły nie tylko efekty (w siermiędze PRL-owskiej robiące wrażenie), ale cała wizja przedstawiona na ekranie. Do tej pory zresztą uważam Camerona za niepomiernie inteligentniejszego twórcę niż Spielberg, dlatego kręcę nosem nad przerostem formy.
No i widzisz, tak, jak różnych dóbr w PRLu brakowało, tak dziś brakuje pięknych, kolorowych bajek dla dorosłych z optymistycznym przesłaniem.
Żyjemy w szarym psychopatycznym szajsie, w tv jak nie afera, to przekręt, albo inny kryzys, idziemy do kina, a w nim... to samo. A jak już co innego, to albo psychopata rżnie ludzi na żywca piłą, albo świat wywraca się na drugą stronę, albo paru smutasów zastanawia się nad głębiami psychologii, albo po raz kolejny pokazują wszystkie możliwe wojny z wyprutymi flakami.
No więc jak się pokazuje taki "Avatar", to kolejka ustawia się jak po pomarańcze w Plsce Ludowej.
Avatar zostawił po sobie całą masę technologii, której przecież nikt nie wyrzuci. Następne filmy różnych gatunków będą z niej teraz korzystać i na tym polega avatarowa rewolucja.
Następnym razem pójdziesz do kina na jakiś, np, dramat wojenny z czasów II wojny i nawet nie zauważysz, gdzie zastosowano CGI. A co do 3D, to teraz, gdy są do dyspozycji "poavatarowe" lekkie kamery 3D, za parę lat każdy film będzie robiony w 3D, tak jak teraz ma dźwięk i kolor.
Na skutek popularności "Avatara" przyspieszono pracę nad 3D BD i 3D HDTV oraz technologiami 3D nie wymagającymi okularów. Będziemy to mieli o co najmniej rok wcześniej. Przed "Avatarem" nikomu się nie chciało.
---------------
Film "Avatar" może się podobać, albo nie, ale rewolucja w kinomatografii dzięki temu filmowi stała się faktem.
Avatar zawdzięcza swój sukces dzięki wspaniałym wizualnym efektom, pięknej wzruszającej opowieści i postaci Neytiri - czyste piękno.
ludzie straszliwie boją się głośno wymawiać pozytywne przymiotniki przy tytule tego filmu... film efektowny, film wywołujący emocje, różne emocje.. i wystarczy! był sens nakręcić taki film, każdy ma swój dzień na kino ambitne i na kino efektowne, jeśli natomiast ma się słabo ukształtowaną osobowość, to już nie wina kinematografii... :)
arrea, każda mieścina ma swojego wioskowego przygłupa, filmweb daleko od tego stereotypu nie odstaje...
Czytałam nie dawno o powszechnej depresji poavatarowej ;D http://www.kozaczek.pl/plotka.php?id=20876
Ja natomiast mam zupełnie inne odczucia, byłem pare razy i za każdym razem wychodze wesoły, naładowany pozytywną energią:) Ten film doskonale poprawia humor i samopoczucie :) Klimat jest genialny.
Dla mnie to całe gadanie o zbiorowej depresji to jakaś wierutna bzdura, nie rozumiem jak tak piękny obraz jakim jest Avatar może przyprawić o myśli samobójcze i tym podobne (wtf?) Precież ten film ma takie właściwości, ze jak wyjdzie się kina, to zaraz chce się iść jeszcze raz.
Cóż, każdy jest inny, ale nie rozumiem tego...
Ja za każdym razem po wyjściu z seansu wychodzę z wielkim bananem na twarzy, ucieszony i wesoły. Nie wiem skad ta depresja się bierze.