Jakie firmy tworzyły efekty specjalne do "Avatara"? Wiem że największy udział ma WETA, ale np. Digital Domain chyba też w tym brało udział?
WETA przewodziła - cała dżungla, zwierzęta i niebieskie postacie to ich działka.
Digital Domain bardzo miało bardzo nieznaczny, prawdopodobnie tylko rendering (bez udziału artystów).
Duży udział miało ILM - ujęć z ogromem efektów było tak wiele, że WETA sama by tego nie ogarnęła, więc musieli się wesprzeć.
ILM nie ma tak rozwiniętej technologii przechwytywania mimiki twarzy, jak WETA, więc WETA zajmowała się zbliżeniami na twarz - ILM nie brało w tym udziału. ILM poprosiło WETĘ o kod programu odpowiedzialnego za "żywe oczy" - WETA się nie zgodziła (absolutnie się nie dziwie).
Pierwszym studiem vfx, do którego się zgłosił Cameron było właśnie ILM - wykonali oni pierwsze filmiki testowe i były fatalne. Totalnie zlekceważyli performance capture, co było nie do przyjęcia dla Camerona. Oni mają swoje sposoby, stosowane np. przy "Piratach z Karaibów" - aktor sobie gra i po części go mocapują, ale wiele robią animatorzy po swojmeu. Cameron chciał 100% aktora, chciał przechwytywania mimiki twarzy, a nie animację no i tu doszło do jakiejś niezgody.
Europejskie Framestore - odpowiedzialni byli za ujęcia przy bazie RDA, np. jak Jake wyjeżdża na wózku ze statku. Było to nagrane w studiu na zielonym tle, a oni dorobili całe tło pełne pojazdów i ludzi. Duża część ludzi w tle to CGI.
http://news.bbc.co.uk/2/hi/entertainment/8405089.stm
Giant studios - firma odpowiedzialna za motion capture, spece od motion buildera itp. Oni zajmowali się obsługą tych 200 kamer, które odbierały sygnały IR z markerów. Ich technologia została połączona z cameronowskim headrigiem i wyszło znakomicie. Także pomysł Camerona odnośnie virtual camera został zintegrowany z ich systemami.
Prawdopodobnie wspierali się rewolucyjnym oprogramowaniem Image Metrics zdolnym analizować wszystkie pory twarzy, nawet bez użycia markerów.
http://www.youtube.com/watch?v=bLiX5d3rC6o
To tyle jeśli chodzi o "głównych graczy".
Z tego co kiedyś przeczytałem to główny wpływ na wybór WETA przez Camerona miały dwa czynniki:
1) wspomniana przez ciebie lepsza technologia tworzenia mimiki twarzy i postaci
2) zbyt duża ilość pracy jaką musiało wykonać ILM w przeciągu ostatnich 4 lat. Dopiero od niedawna cały LucasFilm, ILM i powiązane spółki przeniosły się do nowej siedziby, co wcześniej mocno ograniczało rozwój wielu spółek. Do tego ILM zaangażował się w kilka bardzo dużych projektów, jak Epizod III, Piraci z Karaibów, Transformers, Harry Potter i wiele innych dużych i mniejszych filmów. W pewnym momencie jak nałożyły się na siebie produkcje wielu filmów to w ILM pracowało ponad 3 tys osób, co było związane z napiętymi terminami. W tym czasie WETA miała mniej projektów, co pozwoliło im na przedstawienie lepszej oferty.
Zresztą ILM i WETA wielokrotnie już współpracowały nad efektami do tych samych filmów i nie było nigdy problemów.
ILM i WETA współpracowały między innymi nad "Narnią". Ciekawi mnie na czyje konto pójdą te góry nagród za efekty, jakie "Avatar" dostanie. O ile VES Awards są przyznawane za dokonania na poszczególnych polach (kompozycja, miniatury itp.), o tyle nagrody jak Oscar czy BAFTA wyłącznie za całokształt. Pewnie będzie to konto WETY.
Z własnego doświadczenia wiem.. że nie ma nic gorszego, niż banda indywidualistów :)
Ten filmik z Image Metrics widziałem już jakiś czas temu. Jako że było to tuż po obejrzeniu "Benjamina Buttona" to nie dałem się nabrać :)
Kazioo odpowiedział wyczerpująco, ale ja dodałbym jednak jeszcze ekipę Stana Winstona, czyli Stan Winston Studio - on sam niestety nie dożył premiery, i nie jest formalnie częścią ekipy, ale co najmniej w jednej featurette sam mistrz wypowiada się na temat produkcji i opowiada jak "tchnęli życie" w Na'vi :)
Używa też fajnego teminu "we Winstonized them".
I tak ILM jest najbatrdziej zasłuzona ekipa od efektów w dziejach,a nie jakies tam WETA które zyskało szacunek dzieki poluraności(władca pierscieni),a nie pracy i ambicji(ILM).
ILM działa od wielu lat już więc ma większy dorobek. WETA od stosunkowo niedawna ale działa przy bardzo wymagających projektach. Nie odmawiałbym im ani pracy ani ambicji.
ILMu jestem wielkim fanem, jak chyba każdy miłośnik efektów specjalnych. WETA jest uważam godnym przeciwnikiem ILMu, taka rywalizacja to dobra rzecz. Dawniej ILM było hegemonem, dość powiedzieć że przez całą dekade lat 80 Oscara za efekty nie dostali tylko raz.
Do tego to ILM próbowało wybadać metody Wety przy pracy nad Avatarem, ale skończyło się tak, że ILM robili tylko ujęcia maszyn i stworzeń w oddaleniach - wszystkie zbliżenia gdzie widać dokładnie mimikę Na'vi są robione przez studio WETA.
Skoro ludzie z ILM są tacy zajebiści i ambitni, to czemu dali dupy przy zdjęciach próbnych do Avatara?
Ostatnio pojawił się jeszcze inny, godny rywal - Image Engine - dopiero raczkuje, District 9 to było dla nich przeogromne wyzwanie, ale dali radę, ba... pozamiatali!
Kiedyś ILM nie miało sobie równych, ale ostatnio zdarza im się wiele wpadek, np. w Indiana Jones 4. Nie znam żadnego studia vfx, które byłoby najlepsze we wszystkim. Wspaniali artyści pracują zarówno w Wecie Digital, ILM i Digital Domain, a że efekty wizualne to zazwyczaj praca zbiorowa, to ciężko powiedzieć, że któraś z tych firm jest najlepsza.
Dali dupy bo, jak sam napisałeś, mają swoje metody kreacji cyfrowych postaci. To kwestia może nie tyle "poziomu", co specjalizacji. Jeśli chodzi o performance capture, to WETA ma monopol (przynajmniej w filmach aktorskich, bo filmy Zemeckisa to inna para kaloszy). Ale być może wkrótce ten monopol sie skończy - "Tintinem" zajmuje się chyba ILM, nie?
Mnie efekty z "Dystrykt 9" nie powaliły, podobnie jak cały film. Ale szacunek sie należy biorąc pod uwagę budżet filmu.
Z kolei efekty do IJ4 były IMO dobre. Nie aż tak dobre jak powinny być (poza sceną startu UFO, która była doskonała), ale większych zastrzeżeń nie mam. Może tylko zbyt kolorowo było, ale to pewnie wina Spielberga.
Czy ILM robiło efekty do "2012"? Jeśli tak to to jest wpadka...
Już sprawdziłem - robili. No to w "2012" się nie popisali. O ile scena rozpiżania LA wyszła świetnie, o tyle wszystkie niemal pozostałe "katastrofalne" efekty wyglądały na moje oko na niedorobione. Brakowało szczegółów, jakby zabrakło czasu na rendering.
W IJ4 nawet lodówki nie chciało się poturlać, tylko zrobili ją CGI i to fatalnie... Duże znaczenie ma reżyser, to w końcu on decyduje o tym, jak film ma wyglądać i czy efekty na danym etapie są dla niego wystarczające czy nie.
Tintin - WETA, żadne ILM, przecież to robi Jackson. W dodatku film ten powstaje zainspirowany technologią Avatara i w jego technologii powstaje, tylko, że w 100% CG, bez ujęć typu live-action.
Aha, Spielberg produkuje "Tintina" i dlatego myślałem że to ILM, no to póki co przełamania monopolu w performance capture nie będzie... Cóż, trudno, dla równowagi np. do niedawna ILM miało monopol na animowanie wody (Gniew oceanu, Pan i władca, Posejdon).
A tej lodówki nie chciało im się poturlać bo pewnie żadna by nie wytrzymała ;-)
Ale kiedyś nie było CGI, a nie takie rzeczy się robiło... i wyglądało to dużo bardziej realistycznie. Dało się? Dało - ale się nie chciało. Czasem człowiek lubi się cofać, wygoda jest tu wystarczającym powodem :)
Z cgi to taka dziwna sprawa - czasem wystarczy delikatnie źle dobrać motion blur by widz poczuł "plastik", a innym razem przy odpowiednim doborze ujęć nikt się nie kapnie, że w ogóle użyto komputera. Nie wielu wie np. że w "Parku jurajskim" był na chwilę wstawiony aktor cgi... 1993 rok i 100% cyfrowy człowiek... Wtedy to była prawdziwa dominacja ILM, osiągnęli swe apogeum. Teraz już się tak nie wybijają wśród konkurencji.
Hmmm, jak mniemam w "Parku" była to scena w której T. Rex pożerał faceta? Ale to była jedna krótka scena,, w dodatku dość szybka, co ułatwiło zadanie. Prawdziwe narodziny "cyfrowych kaskaderów" (i statystów, jeśli nie liczyć paru cyfrowych tłumów, np. w "Forrest Gump") to "Titanic". Początek lat 90 to oczywiście wciąż dominacja ILM, ale wtedy powoli podnosiły łby inne firmy będące dziś gigantami, m.in. Digital Domain. Natomiast w latach 80 był właściwie tylko ILM, poza "TRON" i "Aliens" (no, na upartego jeszcze "Ghostbusters" i "Predator") zrobili właściwie wszystkie znane dziś efekty z tamtego czasu.
A nowa trylogia Star Warsów była cienka pod względem efektów?Według mnie nie.W The Phantom Menace ,jak pamiętam do tej pory byłem przerażony w pozytywnym świetle efektami,czy to scena wyścigu czy bitew kosmicznej czy lądowej,czy już stworzony cyfrowqo yoda również wygladał i zachowywał się świetnie.
Czy najnowsza wersja Wojny Światów również według mnie genialnie miała efekty.
W "The Phantom Menace" Yoda był jeszcze kukłą, dopiero w następnej części był komputerowy. Ale poza tym zgoda. Sęk tylko w tym, że ILM nie rządzi już tak jak kiedyś. I "TPM" i "Wojna światów" Oscary za efekty przegrały wg mnie słusznie, chociaż "Wojnie" należała się statuetka za efekty dźwiękowe.
Ale i tak IMO największym sukcesem ILMu na przestrrzeni ostatnich lat są efekty do "Piratów z Karaibów: Skrzyni umarlaka", a konkretnie postac Davy'ego Jonesa. Dość powiedzieć, że po pokazach prasowych wielu krytyków (czyli ludzi którzy widzieli w życiu setki filmów, a w nich tysiące efektów specjalnych) myślało, że Jones to dzieło charakteryzatorów, wspomaganych jedynie komputerem, podczas gdy był on przeciez 100% CGI. Szkoda że ludziska od "Avatara" tyle trąbią o swoich efektach, może znowu ktoś by się dał nabrać ;-)