Byłem wczoraj w kinie i wróciłem usatysfakcjonowany. Spodziewałem się totalnej rozwałki i dokładnie to dostałem. Nie liczyłem zbytnio na rozwój postaci (od tego są solowe filmy) i miło się zaskoczyłem jak poprawili postać Hawkeye i nieco pogłębili osobowość Natashy (oby obecność Julie Delpy była zapowiedzią solowego filmu Black Widow). Po za genialnymi scenami akcji (ah te combosy :D) podobał mi się lżejszy klimat i humor, którego było więcej niż się spodziewałem. Interakcje miedzy postaciami, dowcipne dialogi (raz im wychodziły innym razem nie za bardzo) to naprawdę duży plus całego filmu. Szczególnie fajnie to wypadło w porównaniu z ponurymi tworami DC (Arrow i Man of Steel). To co jednak najbardziej mnie urzekło to to jak ważne w filmie było ratowanie ludzi i cywilów. Widać było, że Avengersi starali się ratować ludzi i co najciekawsze w końcu im się to udało jak na herosów przystało. Bo oni w tym filmie byli przede wszystkim bohaterami to było widoczne. Niezły prztyczek dla ludzi z DC i twórców MoS. To zresztą smutne jak ten film mimo kilku wad niemal zjada Man of Steel na śniadanie i niszczy go praktycznie w każdym aspekcie.
Jeśli chodzi o Ultrona James Spader wymiatał i wniósł mnóstwo głębi do tej postaci. Jednak sam Ultron mnie nieco zawiódł. Liczyłem na wyrachowaną SI o ponadprzeciętnej inteligencji, a dostałem tupiące dziecko w ciele robota. Cała jego osobowość choć bardzo mi się podobała, niezbyt pasowała do filmu Spodziewałem się, że Ultron będzie gościem z planem, który pokona (przynajmniej początkowo) Avengersów, że tak się wyrażę, pod względem mentalnym. Tymczasem zamiast tego, jak to ktoś napisał, Ultron głównie biegal po świecie bez ładu i składu rosnąc w siłę i gadając jak jakaś wyrocznia. Za dużo w tym wszystkim było emocji… No bo od kiedy SI powinna odczuwać zazdrość czy gniew i rzucać sarkastycznymi żartami ? Jak na robota Ultron był zdecydowanie zbyt zabawny.
Dzięki spoilerom wiedziałem o śmierci Quicksilvera i w sumie niezbyt mnie ona obeszła Pietro wyglądał jak klon Flasha i miał za mało czasu ekranowego bym mógł się z nim emocjonalnie związać czy mu kibicować. W sumie nie czaję czemu koniecznie musieli go uśmiercić. Chodziło o to żeby pokazać poruszonego Hawkeye ? Chcieli pokazać niebezpieczeństwo misji ? Miałem wrażenie że pomyśleli po prostu coś w tym styl „Uśmierciliśmy kogoś w Avengers 1, wiec teraz też musimy kogoś zabić”. Pomimo tego, że to była heroiczna śmierć i w ogóle, to nie wywołała we mnie i w innych spodziewanej reakcji tak jak śmierć Coulsona w A1. Zresztą po za Hawkeye i Wandą chyba nikogo to ta śmierć nie obeszła. Nie pokazali pogrzebu, ani żałoby, zupełnie nic, po prostu ruszyli dalej. Może nie chciano zwolnić szybkiego tempa filmu albo po prostu wcale nie umarł i wskrzeszą go potem jako „wielki twist fabularny” (wiele rzeczy zdaje się na to wskazywać).
Strasznie przypadła mu do gustu Scarlet Witch, głównie dlatego, że uwielbiam Elizabeth Olsen. Jej postać miała ten sam problem co QS czyli mało czasu na ekranie ale jej wygląd i moce były kozackie, w przeciwieństwie do klona Flasha. W ogóle zabrakło w tym wszystkim „orginu”. Skąd bliźniaki miały swoje moce ? Dlaczego dobrowolnie zgłosili się do Struckera ? Co on dokładnie im zrobił ? Takie szybkie przejście do Avengersów bo jednej gadce Hawkeye też wypadło nienaturalnie choć nie było pozbawione epickości.
Jako osobie która nie czyta komiksów, obecność tego Visiona wydawała się zbędna i początkowo nie ogarniałem po co on jest w tym filmie. I dopiero później zdałem sobie sprawę, ze grał go Paul Bettany LOL. Dziwne to trochę było, że tak odszedł choć pewnie miało to związek z kolejnymi filmami.
Widać było, ze twórcy chcieli zrobić z Tony’ego większego dupka niż był w rzeczywistości. W sumie on już wcześniej był lekkim dupkiem, więc wyszło to w miarę naturalnie. Dziwne tylko, że akurat on ze wszystkim ludzi, wynalazca i konstruktor, nie dostrzegł zagrożeń wynikających z stworzenia sztucznej inteligencji. Czy to przez te wizje, które Wanda umieściła w jego głowie ? Czyżby strach przesłonił mu jego zdrowy rozsądek ? I jeszcze Banner mu pomógł, choć w sumie można to tłumaczyć tym, że jako naukowiec, nie mógł się oprzeć popędowi twórczemu. Zabrakło też wyjaśnienia czemu Tony wciąż jest Iron Manem. Niby trochę to wyjaśniono na koniec IM3 ale dwie linijki dialogu w Czasie Ultrona wyjaśniające to i owo by nie zaszkodziły.
Sceny akcji z Hulkiem zrobiły na mnie wrażenie, szczególnie sekwencja walki z Iron Manem, zabawna i dynamiczna. Mimo tego nie podobało mi się jak zakończyli jego wątek. Po prostu sobie odleciał ?Dopiero potem zrozumiałem, że to wymuszenie transformacji w Hulka przez Natashę, mógł odebrać jako zdradę. To postać znana z uciekania przed innymi a także przed samym sobą, zresztą może miał po prostu dosyć. W ogóle cały ten romans Bannera i Czarnej Wdowy został jakby z dupy wzięty. Chodzi mi , że nie było ku temu żadnych wcześniejszych przesłanek. W poprzednim filmie miało się wrażenie, że Natasha czuje mięte do Hawkeye, a teraz gdy wprowadzono jego rodzinę, wątek został zmarnowany.
Jak pisałem wcześniej świetnie było jak zwiększyli znaczenie postaci Hawkeye i dodali mu nieco koloru i głębi. Wystarczył fajny wątek i świetne dialogi to zadziałało. Clint pokazał chłopakom, że można być bohaterem i mieć jednocześnie normalne życie i rodzinę. Widać było, że to odcisnęło piętno na niektórych (Natasha, Kapitan, Tony). W ogóle miałem ubaw z Hawkeye i Thora. Thor wymiatał z tymi jego minami, spojrzeniami i obsesją na punkcie swojego Młota :D Miałem bekę zze wszystkich jego scen a najbardziej ze sceny gdy usiłowali podnieść młot, albo jak Vision gadał że jest świetnie wyważony, a Thorowi włączył się tryb geeka :D
Scena po napisach okazała się być za krótka i dopiero potem ogarnąłem o co w niej chodziło, gdy zajrzałem do sieci.
Ogólnie przez cały film widać, że przez bycie pomostem do kolejnych filmów ucierpiała sama fabuła. Paradoksalnie najbardziej czekałem na te nawiązania do przyszłych wydarzeń, ale były one w centrum i przez to i obecność Visiona motywacje i postać Ultrona zeszły dalszy plan a powinno być odwrotnie. Visiona w ogóle nie powinno tam być i to Avengersi powinni sami byli pokonać Ultrona. To jego wątek jak wskazuje tytuł filmu powinien być najważniejszy i napędzać cała historię a wizje, nawiązania do kamieni, konfliktu w Civil War, powinny być dodatkiem, czymś umieszczonym jakby przy okazji.
Tym niemniej film jest świetny. Nie jest tak dobry jak A1 ale to wciąż rozrywka w najczystszej postaci, nawet dla ludzi nie znających MCU (choć ci pewnie będą zagubieni w tym kto jest kim).
8/10
Kurde zgadzam się z tobą w 90%. Mnie wprawdzie wątek miłosny też nudził, ale nie.było go zbyt wiele i został należycie poprowadzony. Nie odczuwało się w nim jakiejkolwiek sztywności i rozwinęło aż dwójkę bohaterów bez własnego filmu. Wprowadziło to też kilka zabawnych sytuacji ( kapitan i jego doświadczenie xd), a także dało osobę która ogarnia bestię po walce.
Więc ode mnie 9/10