Bawiłem się świetnie. Cieszą nowe pomysły i – za skąpe - interakcje. Dużo ckliwych wstawek (środek i puenty) psuje tempo i napięcie.
Szkoda tylko, że twórcy nie wiedzą, kiedy skończyć swoje pożegnania z Sagą Infinity przez co końcówka ocieka patosem i powtarzaniem scen (Kapitan na ławce gadający o tym, co potem i tak nam pokażą w przebitce z przeszłości a potem boleśnie krępująca hologramowa przemowa i pogrzeb głównej postaci - brakowało tylko Thora wyciągającego łuk z płonącą strzałą i zapalającego stos pogrzebowy).
Ale może inaczej się nie dało podsumować dekady. IW to lepszy film i akcja, ale EG to EPICKI FINAŁ pełen rozmachu.